Witajcie. Zapraszam do mojego tekstu na stronie
www.mydrea.ms/dam-prace/
Obiecałem systematyczne wrzucanie tekstów, ale cóz..... dorabiam jak wielu innych i na twórczość pisana nie mam zbytnio czasu i motywacji. Problemów ogrom, spraw coraz trudniejszych wiele..... przeczytajcie i sami zobaczcie. Chciałbym wrócić do pisania, ale ekonomia i utrzymanie się na powierzchni jest ważniejsze :(
Zapraszam do lektury
Jedna uwaga - „HWDP” ignorując błąd w pisowni
OdpowiedzUsuńSą dwie szkoły jedna chce żeby był dłuższy i stosuje CH, a druga chce żeby był twardy i wtedy jest H.
A ja mam pytanie.
OdpowiedzUsuńTeksty opublikowane tu, na tej stronie przeczytałam dawno demu od deski do deski i zastanawiam się, czy pomimo tej beznadziei warto jeszcze komukolwiek pomagać? Przecież patologia się nie zmieni, ale dzieci... żal dzieciaków, chęć i starania by nie powtarzały życia swoich rodziców - tylko czy warto? Może jednemu na 1000 uda się pomóc?
Autorze - warto to robić?
Warto..... ja mniejszy autor ;)
UsuńTak jak w tej przypowieści ...szedł człowiek brzegiem morza i widział wyrzucone na brzeg meduzy, tysiące..... szedł i wrzucał do morza ile mógł ( resztę proszę sobie znaleźć w necie )
Świetny tekst - krąży już w środowisku ;)
OdpowiedzUsuńA wyjedźcie żesz z tego dziadostwa zanim Wam zamkną granice.
OdpowiedzUsuńPolska w obecnej formie to czyste kuriozum, kraj nie do życia. Uważam, że wszyscy mądrzy ludzie powinni stamtąd spierdolić, niech się bawią sami, a potem wrócić na zgliszcza i dopiero zbudować normalny kraj.
"Wyobraźcie sobie pracę, która polega na podążaniu za tatusiem i jego dwójka dzieci przez osiem godzin w każdą sobotę. KAŻDĄ! Za 150 złotych. Praca polegająca na patrzeniu i sporządzeniu notatki z tych 8 godzin. Tatuś z dzieckiem idzie, wy także. Tatuś stoi, wy także. Tatuś wchodzi do sklepu, wy także. " - wymarzona robota, nic nie robisz i kasa się zgadza. Jak się nie podoba, idź pracować do Lidla, tam jest dużo lżej. :P
OdpowiedzUsuńPanie kuratorze kochany jak to 150 zł za 8 godz ? Ja ma 160 za trzy
OdpowiedzUsuńSzkoda że nie skonkretyzował bo może to jest 150 za wszystkie soboty miesiąca.
UsuńCz.1
OdpowiedzUsuń"Przecież patologia się nie zmieni, ale dzieci... żal dzieciaków, chęć i starania by nie powtarzały życia swoich rodziców - tylko czy warto?"
- moja odpowiedź brzmi: nie warto - i tak idą ścieżką i wychowaniem rodziców, którym niestety nasiąkły za młodu!
Potwierdzam to na przykładzie z życia wziętym - choćbyś nie wiem, co zrobiła i jak flaki z siebie wypruła - patologia i tak się nie zmieni!
Tu na blogu (czy też w książce przeczytałam), że nie wolno angażować się emocjonalnie w patoli, nie można dać się wciągnąć w fałszywą grę ich zakłamanego życia, bo wyciągną z Ciebie wszystko, obedrą cię z godności, życia, sił, pieniędzy, a na końcu wyplują i tak będa dalej żyć swoim wcześniejszym, "wyuczonym" życiem.
Nie wierzyłam w to, chciałam pomóc, zmienić na lepsze świat, tzn. dziecko właśnie takiej osoby, dać start w przyszłość.
Niestety, słowa kuratora sprawdziły się co do joty!
Zaangażowałam się przez parę lat w wyciąganie na prostą dziecka takiej "poodpiecznej" tak, aby ta dziewczynka zdobyła wykształcenie, wiedzę, umiejętności, ujrzała prawdziwy system wartości i zrozumiała, co jest dobre, a co złe. Zaangażowałam się maksymalnie, wychowywałam, uczyłam wszystkiego od podstaw (dziecko praktycznie nie umiało nic), posłałam na zajęcia dodatkowe (oczywiście z własnej kieszeni). Trwało tak to parę lat, po czym jak się skończyło? Okazało się, że to dziecko przez parę lat robiło to wszystko dla własnej korzyści, profitów, nagród i własnego ja. Na początku chodziło o jedzenie, obiady, ciepły nocleg (to jeszcze rozumiałam-każdy dla tak podstawowych potrzeb chciałby się wyrwać z głodu i mrozu). Potem już było tylko nastawione na zdobywanie korzyści, robiła wszystko dobrze, aby tylko dostać "nagrodę", dostać jakiś benefit dla siebie. W swoim wyrachowniu wyrobiła się już aż tak, że potrafiła zebrać się tak maksymalnie w sobie, iż była w stanie wykonywać obowiązki czy realizować rzeczy, których nie lubiła albo w które nie wierzyła tylko po to, ponieważ liczyła, iż jak to zrobi, zdobędzie coś dla siebie, coś uzyska, lub swoim zachowaniem czy też udawaniem grzecznej coś dla siebie wyciągnie. Tak została nauczona, aby z wszystkiego mieć "coś dla siebie". Stan tego zakłamania trwał przez parę dobrych lat. Po kilku latach przestała grać już "grzeczną dziewczynkę" i postanowiła odłączyć się i zerwać jakiekolwiek kontakty.
cz.2
OdpowiedzUsuńI tu wyszło całe to zakłamanie i "motywacja" dla której dotychczas to wszystko robiła. Z tego co się dowiedziałam, z uczennicy wzorowej stała się uczennicą mierną, ma problemy w szkole z zachowaniem, frekwencją, chodzi do szkoły po to, aby tylko ledwo przejść do następnej klasy. Dziecko wychowywało się w rodzinie, gdzie kłamstwo obecne było na każdym kroku - przy dzieciach kłamało się wszystkich, rodzinę, znajomych, służby, opiekę społeczną. Dziecko obserwowało to od swoich młodzieńczych lat i nauczyło się, że jeżeli chcesz "coś w życiu osiągnąć", prześlizgnąć się i wyjśc na swoim, to musisz lawirować, kłamać, kombinować i być typem cwaniaka. W takich warunkach wzrastało, obserwowało to, przesiąknęło tym i nawet po przeniesieniu do innego środowiska okazało się, że wzrasta tylko po to, aby z tego coś ugrać.
Lata mijają, a dla tego dziecka nie liczy się nic - żadne uczucia, relacje, nic z tego, co kiedyś mnie z nią łączyło. Zauważyłam, że takie osoby są pozbawione uczuć (lub nawet jeśli je mają, to ich nie wyrażają i je skrzętnie skrywają, bo traktują to jako wstyd, żeby o nich mówić lub je pokazywać). Teraz liczą się tylko wygląd zewnętrzny, ubrania, profity, puste wartości, a jej zachowanie cechuje oziębłość, wyrachowanie oraz próżna duma. Gdy nią się niejako opiekowałam i wspierałam cały proces wzrastania to wierzyłam, że uda mi się ją nakierować i wychowawać na dobrego człowieka, pokazać, że jeżeli w siebie teraz zainwestuje, to ma szansę w przyszłości. Niestety, ona wybrała to, co wybrała. Wniosek jest jeden-nie warto poświęcać swoich uczuć, sił, czasu, wysiłku i wszystkiego dla takich osób, bo jak kurator napisał - oni są przesiąknięci już od dziecka takim myśleniem, tak zostali wychowani, to jest ich system wartości, a myślenie, że zmieni się świat, ukieruje, stworzy człowieka od podstaw to błędne koło, bo tego, czym "skorupka nasiąkła za młodu..." nie zmienisz, a tylko tak jak autor napisał - wyssają z Ciebie całe uczucia, które im dasz, wykorzystają wszystko to, co im pragniesz zaoferować i pomóc, a na końcu spluną Ci w twarz, po czym powrócą do swojego poporzedniego stylu życia. Przykre - ale prawdziwe. Tym bardziej szacunek dla materii, z jaką musi Pan codziennie pracować i się zmagać - należy mieć cholerny dystans do życia patoli i cholernie się pilnować, aby swoją dobrocią w ten ich przewrotny i kłamliwy świat nie dać się wciągnąć...
Ja jestem z patologii, wyszłam na ludzi ;) prosze nie mierzyć wszystkich wg jednego schematu i przez pryzmat rodziców
UsuńAle bez sensu piszesz, jesli jej strałas sie pokazac, ze jak w siebie zainwestuje, to cos osiagnie, to przeciez nic innego jak uczenie wyrachowania. Poza tym to przeciez kompletnie normalne, ze ludzie robia rzeczy których nie lubia dla korzysci. Chocby- jakby dziecko nie miało nagród, motywacji, to przeciez nie uczyłoby sie kazdego przedmiotu, ale tylko tych co lubi. W zyciu własnie trzeba zrozumiec, ze czasem trzeba i warto robic rzeczy których sie nie lubi. Jak dziecko wg ciebie nie ma uczuc, to raczej moze sa jakies powazne zaburzenia psychiczne w rodzinie, które maja charakter dziedziczny. albo raczej po prostu nie bardzo sie na tym znasz, myslę ze to drugie
UsuńPochodze z rodziny patologicznej i 90% przytaczanych tu historii znam z autopsji. Kim jestem dzisiaj zawdzieczam przede wszystkim komus, kto uparl sie mi pomoc. Przez lata myslalam, ze byl nim wymarzony, wyimaginowany - prawdziwy, czyli biologiczny ojciec, w koncu komu innemu mialoby zalezec na "wysrywie ludzkich odmetow" takim jak ja, komu chcialoby sie poswiecac mi czas. A okazalo sie, ze to zupelnie inna osoba a pomagala bo Po prostu ...mogla.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńPanie Kuratorze, jak zawsze dobry wpis, który świetnie się czyta, ale proszę o dokonanie istotnego sprostowania. Każdy adwokat i radca prawny, już od kilku lat ma obowiązek posiadania kasy fiskalnej i wystawiania paragonu, niezależnie od kwoty wynagrodzenia. Ps. Chciałbym dostawać premię od budżetu państwa za każde: "czy można bez nabijania na kasę?" albo "można bez Vat-u?" bo "będzie taniej", za każdym razem kiedy wystawiałem klientowi paragon.
OdpowiedzUsuńMam nadzieje, że wrócisz do pisania- masz fajnego bloga, pisanego prostym, jasnym lecz dosadnym językiem. Oby Ci się w życiu wszystko unormowało i żebyś wrócił- Tego Ci życze.
OdpowiedzUsuńBardzo dobry wpis.
OdpowiedzUsuńAdwokaci i radcowie prawni mają kasy fiskalne ponieważ taki obowiązek naklada na nich prawo po zmianach. Proszę najpierw sprawdzić potem pisać.....
OdpowiedzUsuńrewelacja , swietna koncepcja.
OdpowiedzUsuńA ja zapierdalam w sadzie na asystencie za 2600 i nie uwazam zebym az tak byla upodlona. pan ma wiecej urlopu ode mnie, zadaniowy czas pracy, szanse na awans i podwyzke, ja nie. firmy tez zadnej na boku nie prowadze bo po prostu nie mam na to czasu, gdyz po pracy musze zajac sie dzieckiem i domem.prosze nie przesadzac narzekac kazdym poscie tylko wziac dupe w garsc i zmienic zawod - moze pisarz, moze ciec w Lidlu. to narzekanie jest nudne do wyrzygania i sprawia ze coraz mniej chce sledzic te wpisy.
OdpowiedzUsuń