Meliny.
Te wspaniałe meliny, gdzie idąc na wywiad czujesz ten cholerny dreszczyk
emocji, spowodowany skurwiałymi bytami ludzkimi, gdzie snujące się ludzkie
barachła dogorywają w alkoholowej ekstazie. Sam moment kiedy podjeżdżasz samochodem
skupia na tobie wzrok padlinożerców, wyczekujących aż podejdziesz blisko nich
by zapytać czy masz drobne, w celu podratowania ich nędznych kieszeni
uzupełniając monetami, które po uzbieraniu odpowiedniej ilości przeznaczone
zostaną na najtańszego bełta. Żyjące instynktami, upodlone do granic możliwości
istoty, świadome lub nie swej nędznej egzystencji.
Mijam
takich dwóch, zamroczonych zapewne wynalazkiem alkoholowym. Patrzą na mnie
swoimi niewidzącymi oczami i obserwują czy do nich podejdę. Nawet nie mam
zamiaru. To nie ich szukam.
-
Szeeefunio, masz drobne? – niewyraźny, przepity odgłos uderzył we mnie impetem
wódczanego odoru.
-
Nie mam – odpowiedziałem nawet nie odwracając głowy w jego kierunku. Bardziej
koncentrowałem się na tym by nie wdepnąć w jakieś gówno i nie usmarować sobie
butów.
Mijam
drzwi baraków. Numer 5. Patolka z trójka dzieci. Już raz jej te kiedyś
dzieciaki zabrałem, gdy najebana do nieprzytomności leżała pod drzwiami. Z
powrotem je odzyskała bo zaszyła się. Ciekawe na jak długo.
Numer
6. Tu dzieci nie ma. Mieszka stary kryminał z kilkoma wyrokami i
dziesięcioletniej odsiadce. Ma jakąś rentę, więc ma stały dochód – idealna partia
dla zniszczonych alkoholiczek, które dając dupy lub przynosząc wódę, będą mogły
przenocować. Niektóre zostają nawet jego oficjalnymi konkubinami, na kilka
tygodni lub miesięcy.
Numer
siódmy. Schizofrenik. Chce robić porządek. Pisze skargi, wzywa Policje, sadzi
kwiatki, które następnego dnia są zdeptane i powyrywane. Nie zraża go to i
sadzi kolejne. Ku uciesze miejscowej dzieciarni.
Numer
ósmy. Ten którego szukam. Mój Alkoholik. Mieć sześćdziesiąt lat i spaść na dno.
Wyższe wykształcenie, praca w mundurze, wysoka emerytura. Zabrzmi to dziwnie,
ale lubię z nim rozmawiać. Umie prowadzić inteligentne dysputy, analizuje,
kiedyś pisywał do gazet, był drukowany. Jego barakowe mieszkanko nie przypomina
typowej meliny. Są w nim książki, firanki, odmalowane ściany. Na ścianach
obrazy – to podobno jego była żona tak pięknie malowała. Zostawiła go.
Mój
Alkoholik jest całkowicie rozjebany emocjonalnie. Zaczął uczęszczać na terapie i
intensywnie mnie przekonuje że już nie pije. Nie wierze mu, bo z browarem go
już złapałem. W ogóle inteligentni alkoholicy są trudni do upilnowania, bo ze mną,
czyli kuratorem bawią się w pewien rodzaj gry. Ja go próbuje złapać jak jest
pijany, a on się stara ukrywać. Jak kurwa jebane dzieci w ciuciubabkę. Na
terapię mają wyznaczone dni i godziny, więc piją w te dni, kiedy nie uczęszczają,
by potem wytrzeźwieć i na mitingu powiedzieć że zaliczyli kolejny dzień
abstynencji.
Dziś
miałem szczęśliwy dzień. Mój Alkoholik miał gości. Patolkę, która kiedyś
mieszkała pod numerem szóstym przez kilka miesięcy i jej syna jak się okazało,
dwudziestoletniego gówniarza bez żadnej szkoły. Stojąc w korytarzu mieszkania i
widząc zmieszanie na twarzy Mojego Alkoholika mogłem powiedzieć tylko jedno.
-
Przyjdzie Pan jutro do mnie na dyżur. Rano i trzeźwy.
Eh.
Walka z wiatrakami.
A na zakończenie tego krótkiego posta, filmik o tym, co w głowie słyszy schizofrenik. Polecam mocno pogłośnione słuchawki i dotrwać do końca filmu :)
W Centrum Sztuki Współczesnej takie głosy towarzyszące wystawie albo jako podkład do performance nazywane są SZTUKĄ. Teraz wiem skąd się biorą :)
OdpowiedzUsuńStraszne, jakie hocki może fundować mózg. Co jest rzeczywiste, a co fikcją? Jak rozpoznać, skoro to co nam w tym ma pomagać, bawi się w kotka i myszkę. Od samych tych głosów można oszaleć.
OdpowiedzUsuńa mi tam te głosy nie przeszkadzały wcale...
OdpowiedzUsuńnawet w tym czasie nasmarowałam kilka linijek (całkiem sensownych) do posta...
na co dzień się zmagam z innymi głosami jazgotem psa wrzaskiem dzieciaków i ryczeniem telewizora więc jeszcze kilka głosów w głowie pewnie nie przeszkadzało by mi :D
tylko zapracowane matki wiedzą czym może być schizofrenia :D
ba te głosy zagłuszają pozostały jazgot o np teraz dzwoni telefon chyba jeszcze raz se je włączę to zagłuszą pozostałe dźwięki ;)
Usuńto przynajmniej skończę pisanie posta ;)
ale Ty śmieszna ;) dowcipy na potęge, ale pewnie miła z Pani osoba ;P
Usuńprzerażające jak dla mnie te głosy...
OdpowiedzUsuńPo przeczytaniu postu zastanawiam się czy jest skuteczne lekarstwo na alkoholików i meliniarzy. Mam ojca który jest alkocholikem i od czasu do czasu jak go widuję to czuje się jak jego kurator lecz bez skutecznego lekarstwa by mu pomóc.
OdpowiedzUsuńNie kazdy schizofrenik słyszy głosy, i moga one wystepowac takze przy chorobach typu depresja psychotyczna... Czasem zab neurologiczne, albo nawet uzywanie stoperów do uszu - moze spowodowac szumy uszne... w Zasadzie to wiekszosc schizofreników słyszy nie tyle głosy, co piski, szumy, trzaski... Tak samo jak osoby skrajnie wyczerpane- np. ten alipista o którym zrobiono film pt. "Touching the void", jak sie czołgał dwa dni do obozu, drugiego dnia slyszał w kółko upierdliwa piosenke... Ja mam taka osobista teorie, ze te głosy to nic inneog jak przekształcenie slyszanych szumów, trzasków, przez podwsiadomosc... Dlatego np. osoby religijne słysza głos Boga, agresywne słysza tresci agreswyne, itp. Kiedys nawet jako dziecko doswiadczyłam ciekawego złudzenia- po 2 godzinnym przedstawieniu w Operze, jak jechałam mocno trzeszczacym tramwajem- taki stary, drewniany, wydawał po prostu niesamowite odgłosy - miałam az do zludzenia wrazenie, ze slysze w tych trzaskach muzyke orkiestry której sie mój mózg nasłuchał
OdpowiedzUsuńZabierałam się dość długo do skomentowania tego posta. I smutno mi, że kurator sądowy ma takie podejście do obecnego świata. Ok. ROzumiem, że każdy z nas wykonuje swoją robotę, ale jak można przekreślać z góry każdego alkoholika, każdą rodzinę mniej lub bardziej patologiczną? Czy kążdy alkoholik musi żebrać na alkohol? Czy warto postrzegać tych ludzi i ich świat przez pryzmat stereotypów? Z mojej strony wygląda to trochę inaczej. Nie znamy przeszłości tych alkoholików, żebraków, czy jeszczze innych ludzi. Nikt z nas nie ma prawa oceniać tego, co siedzi w ich głowach. Takim ludziom trzeba pomagać, a nie z boku drwić z nich. Czasami warto pomyśleć o tym, że ludziom mogło po prostu NIE WYJŚĆ w życiu, coś się nie udało, nie potrafili się z tym wszystkim pozbierać, nie mieli ludzi wokół siebie, którzy mogliby pomóc, wesprzeć - jakkolwiek, a najlepszą ucieczką jest alkohol, bo sprawia, że człowiek może zapomnieć. I dlaczego nikt nie weźmie tego pod uwagę? Dlaczego nikt im nie pomoże? Alkoholicy, rodziny patologiczne muszą być zawsze skreśleni? Nie neguję Pana wpisów, staram się to sobie przetłumaczy, ale nie rozumiem opinii człowieka, który powinien na to wszystko spoglądać jak najbardziej trzeźwym wzrokiem.
OdpowiedzUsuńSzanuję bloga za całokształt.
OdpowiedzUsuńPs. a najbardziej za dosadne opisy menelstwa i patologii. Tu wychowanek i mieszkaniec patologicznej dzielnicy, ja Pana doskonale rozumiem.
Nie rozumiem, gość ma kasę, chce pić, to komu to przeszkadza? Kto na niego nasyła kuratora i każe mu się leczyć? Chore to jest po prostu. Niech sobie pije, co komu do tego? Tyle co sobie użyje w życiu 60letni dziad.
OdpowiedzUsuńa za co Pani dostała tą nagrode za bloga? :-) ale poważnie całkiem fajnie choć troche za dużo tej treści, pozdrawiam :-)
OdpowiedzUsuń