Śnieg.
Wyjebiście dużo śniegu. W kurwę za dużo śniegu. Jebie mnie to, pierdolę, nie
jadę, nie chcę ugrzęznąć w tej błotno-śniegowej mazi. Spojrzałem zza szyby w
dal na majaczący domek, biały z czapą śniegu na dachu, spod której wystawał
komin z ledwo widocznym unoszącym się dymem. „Pierdolę, dziękuje, dalej nie
jadę” – zakołatało mi w głowie i zgodziłem się z moimi jakże subiektywnymi
myślami. Buty mam nowe i też nie podejdę, o to to nie – całe 250 złotych mnie
kosztowały, a z drżącą ręką je kupowałem. Kurwa, jak one mnie uwierają, choć
naciskam tylko na pedały w samochodzie.
Stoję w
miejscu, zatrzymałem się, w chwili desperacji w tej brei i to był mój błąd.
Cholernie głupi błąd. Zawsze, ale to zawsze coś odwalę, coś spapram – to gdzieś
wjadę, to gdzieś zahaczę, to przerysuje, to kurwa wgniotę lub połamie. Bóg nie
powinien pozwolić mi jeździć samochodem, stanowczo! W sumie, mama też nie.
Wsteczny i lekko gazu – koła boksują w
miejscu, ochlapując blok samochodu. Hmm, skoro nie do tyłu, to do przodu
spróbuję, co całkiem nieźle mi wyszło, przesuwając się o całe 10 cm. Teraz
znowu wsteczny i 10 cm do tyłu. Jedynka i 15 cm do przodu, wsteczny i 15 cm do
tyłu, jedynka 20 cm do przodu, wsteczny i 20 cm do tyłu, jedynka 25 cm do
przodu i wsteczny 25 cm do tyłu, 30 cm do tyłu, 35 cm do tyłu…… delikatnie
coraz więcej gazu i zapierdalam na wstecznym ile fabryka dała, nie przejmując
się czy nawet prosto jadę. Byle kurwa do odśnieżonego asfaltu.
Patolka
poczeka, do pierwszych roztopów. Nie płacą mi za wyciąganie samochodu z
błotnisto-snieżnej mazi. Zresztą, strach linę do niego podczepić, jeszcze mi
ramę wyrwie a koła w błocie utkną. Urok jeżdżenia starym trupem.
Kilka dni
później, gdy słoneczko przygrzało na tyle, że mogłem zaryzykować pojawienie się
w domku zamieszkałym przez patolkę, wyruszyłem zrobić tak zwane objęcie
nadzoru. To takie pisemko, gdzie trzeba opisać co, jak, kiedy i dlaczego
patolka została patolką i jakie będą tego konsekwencje dla dzieci, jak nie
przestanie nią być. Ogólnie dużo pisania i planowania, jakie działania trzeba podjąć
by wyszła na prostą tak jak Pan Bóg przykazał, Hare Kriszna i inni
Zielonoświątkowcy.
Siedzisz,
planujesz, myślisz, zaprzęgasz Ośrodek Pomocy Społecznej, asystenta rodziny,
kontaktujesz się ze szkoła, byleby tylko pomóc rodzinie w miarę normalnie
funkcjonować. To nie jest tak, że włazisz i pouczać jednego czy drugiego, że
powinien żyć, jak ty tego chcesz i kodeks rodzinny i opiekuńczy. Starasz się
pomóc – załatwiasz zasiłki celowe, dożywianie dzieciom w szkole, nie raz z
pracownikiem socjalnym popierdalałem w teren, bo OPS nie ma własnego samochodu,
a dożywianie maluczkich nie zrobione. Momentami do kurwy nędzy zastanawiasz
się, że to tobie bardziej zależy, żeby te dzieciaki miały w miarę ogarnięte w
domu, a nie przenajświętszej patolce, która czeka aż kurator załatwi. Wszyscy
chuchają na nią, obnoszą się jak z jajkiem, proszą, zapraszają, by dostarczyła
głupie zaświadczenie ze jest
zarejestrowana jako bezrobotna, bo nawet tego nie dopełni, żeby ubezpieczenie
mieć zdrowotne. Łazi człek, prosi by wszywkę wzięła, lub zgłasza do Komisji
Alkoholowej, jak odmawia. Na zimę trzeba jej węgla podrzucić z kasy gminnej, bo
przecież zimno a małe dzieci są. Trwasz tak, pouczasz, kontrolujesz, pomagasz
załatwiać różnego rodzaju sprawy, wozisz tych pracowników socjalnych, zaglądasz
w lodówkę, rozmawiasz z nauczycielami, pedagogami, dzielnicowym i wszystkimi
sąsiadami wokoło wraz z sołtysem, by czuła oddech na karku i wzięła się choć
trochę w garść, bo przecież do kurwy nędzy, te dzieciaki maja matkę a często i
ojca i to oni powinni choć trochę o nie zadbać.
Pytanie do
ustawodawców. Dlaczego do cholery, w tym kraju można zaniedbywać dzieci,
doprowadzając do skrajnych zaniedbań, że potem te dzieciaki są umieszczane w
różnych bidulach i rodzinach zastępczych – brudne, zaniedbane, zagłodzone,
zawszawione, z deficytami rozwojowymi i dlaczego te matki i tatusiowie za
doprowadzenie do takich skrajności nie dostają bezwzględnej kary pozbawienia
wolności? Dlaczego dzieci te, po opuszczeniu bidula, chcące często pracować i
uczyć się, nie maja gdzie powrócić, bo tatuś i mamusia przecież maja
mieszkanie, z którego zostały zabrane, ale nie wolno takich rodziców wyrzucić z
zakazem zbliżania się, żeby tylko ten dzieciak czy rodzeństwo, mieli gdzie
wrócić? Dlaczego nie eksmitować patoli, którym odebrano wszystkie dzieci, po to
by inne, w takich tragicznych okolicznościach się znajdujące, miały mieszkania
po opuszczeniu bidula? Czy to takie skomplikowane? Litujemy się nad matkami
porzucającymi swoje dzieci, doprowadzającymi do skrajnych zaniedbań, mając w
dupie co 18 – latek, zrobi po opuszczeniu bidula tak naprawdę. On wraca do tej
chałupy, to tego menelstwa i przesiąka z powrotem życiem swoich rodziców,
stając się zarzewiem następnej, pokoleniowej patologii.
Fuck.
Starczy, bo ministrem mnie zrobią lub terenowym doradca wice-ministra i będę zarabiał
więcej od swoich kuratorów okręgowych, a tego by nie znieśli. Nie będę się wymądrzał,
bo nie jeden próbował, a teraz w pośredniaku gnije i porzeczki z krzaków rwie
na czarno.
Kurewsko
zimno. Opatulony w kurtkę, szalik, czapkę i zeszyt w twardej okładce, zbliżam się
powolnym krokiem do drzwi chałupy, uważnie stąpając, by w żadne popierdolone
błotko się nie wjebac. Ups, przekląłem – przepraszam szanownych czytelników za
moje jakże niecenzuralne słownictwo. Kajam się i obiecuje że już nie rzucę żadna
kurwą i chujem. Koniec i basta. Chuj.
Pukam do
drzwi. Cisza. Pukam głośniej. Znowu cisza. Wiem ze ktoś jest, bo świeci się światło.
Zresztą z tego co wiem mieszka tam jakieś 5 osób. Same menele a wśród nich
jedno dziecko, pięcioletni chłopczyk. Mam ochotę kopnąć w te drzwi, aż w końcu ktoś
się zorientuje że stoję tu, cały uwalony w błocie i marzę tylko o tym, żeby
skończyć tak naprawdę na dziś.
- Kto tam –
charkliwy głos zabrzmiał zza drzwi. Boshe, jak często to się zdarza w mojej
pracy, gdy menelsko – przepity głos wydobywa się z otchłani ludzkiej
beznadziejności, doprawionej tanim mózgojebem za 3,99 z Biedronki. Już wiem,
jaki widok mnie zastanie, tylko, kurwa jego mac, tam jest dziecko?
- Otwierać,
kurator z sądu do Iksińskiej!
-
Otwarte!!! – wycharczała w moją stronę, jeszcze nie zauważona postać, a już
miałem ochotę podpalić ten syf i polewać benzyna, by za szybko nie zgasło.
Dotknąłem
klamki i lekko pchnąłem drzwi. Ocierały o podłogę i miałem problem z ich
szerszym otwarciem. W środku było ciemno, a wejście do domu zasłaniała jeszcze stara,
śmierdząca szmata. Te szmaty to ewenement na skale światową. Im większa meta,
tym brudniejsza szmata, niepozwalająca zimnu wedrzeć się do środka a ciepłu
uciec na zewnątrz. Odchyliłem ją długopisem, ustawiając się bokiem, by nie
opadła na mnie i nie dotknęła mojej twarzy, cała swą śmierdzącą zajebistością. Na
sama myśl o tym, aż się wzdrygnąłem. Śmierdzi kałem i moczem. Stęchlizna.
- Auć! – a w
duszy „kurwa jego pierdolona mać” – zakląłem, bo walnąłem się o kant jakiegoś
stołu, prosto w prawy bok. Czemu do cholery tu jest tak ciemno? – Ktoś tu jest!?
– zawołałem.
- Jeeeeest,
jeeest, ciszej, no kurwa, ciszej – wychrypiał głos z niedalekiej oddali, a ja
odwróciłem się w półmroku w stronę tego straszliwego rzężenia.
- Jest tu światło?
– zapytałem
- Yyyyyy,
tam, jest, zapali pan…….
Pstryknąłem
włącznik, który wymacałem na brudnej ścianie. Zamigotała żarówka 20 watowa (aż dziw
że takie produkują). Rozjaśniło to trochę pomieszczenie, które było kuchnią,
jak mi się wydawało. Pod sciana leżał stary materac, a na nim … Iksińska.
- To pani
jest Róża Iksińska? – zapytałem w jej stronę.
Podniosła
łeb, na którym kleiły się potłuszczone włosy. Ubrana w nieśmiertelną, czarna
damska skórę i jakieś podobno białe spodnie, sprawiała wrażenie kloszarda. Usta
bezzębne wykrzywiły się w moją stronę, szukając jakiejkolwiek odpowiedzi.
- Taaaaa,
bo cooooo?
Gówno.
- Gdzie
Jacek?
- Jaaaaki
Jaaaacek? – wybałuszyła ślepia w moją stronę i mlasnęła językiem przez szczerbinę
pomiędzy dwiema trójkami, zżartymi przez próchnicę. Charakterystycznie mlasnęła
ustami, jakby chciała z dziur w zębach wydobyć jeszcze trochę smaku mózgojeba.
- Jak to
jaki, Twój syn! – wierzcie mi, nie wytrzymywałem nerwowo, patrząc na leżąca
patolkę, która nie potrafiła nawet się wysłowić, tak naćpana wódą i jabolem była.
Ja kurwa wiem, że to człowiek, ale liczył się w danym momencie dzieciak dla
mnie, nie ona i jej uzależnienie i upodlenie. Dla mnie był ważny dzieciak, co
robi, gdzie jest, kto się nim zajmuje. W tym momencie ona jest dla mnie nie
istotna. Może zachlać się na śmierć, ale gdzie jest kurwa dzieciak???
-
Zdzichuuuuuu!!! – wycharczała w stronę drzwi, które znajdowały się nieopodal
materaca. – Zdzichuuuuu!!!!!! – drze dalej tą mordę, nie zważając że brzmi jak
tępa piła, rżnąca mokre drewno – Zdzichuuuu!!!! – jak mona mi jeszcze raz
krzyknie Zdzichu, to podejdę i jej pierdolnę, jak bozie kocham, uszy mnie bolą.
- Czego? –
otworzyły się drzwi i wyglądnęła z nich głowa, na oko 60-letnia, cała zarośnięta
i szara z niedomycia. W zębach tliła się szklana fifka z wetkniętym chyba
papierosem bez filtra. Na wąsiskach, w słabym świetle, widać było brązowe ślady
od nikotyny, a jedno oko było przymknięte, ze względu na reakcję na unoszący się
dym z tego niedopałka.
-
Powieeeedz panu, ale kurwa, powiedz, bo ten pan, przyszedł………. – zaczyna mówić
do niego
- Kurwa, no
co chcesz, co mam powiedzieć, mów kurwa a nie mi tu………. – ponaglił ja Zdzisiek,
kulturalnie zresztą.
- Bo wiesz….
On o Jacusia pyta…… o synka mojego……powiedz mu……. – z trudem wychodziło jej
wysławianie. Cały czas leżała na tym swoim materacu, przykryta do połowy szmatą
i charczała, raz w moja, to w Zdzicha stronę.
- Jacek
jest z ojcem. Nie ma go tu – odpowiedział Zdzichu i chciał się schować, lecz ja
byłem szybszy. Złapałem za klamkę i szerzej otwarłem drzwi do pokoju, z którego
wyglądnęła głowa. Siedziało tam jeszcze z chyba 3 innych meneli, którzy w
oparach tanich fajek i włączonego telewizora, oglądali cos w telewizji.
- Mówiłem
że nie ma go tu – powtórzył Zdzisiek, widząc że rozglądam się po pomieszczeniu.
- Gdzie
jest?
- Nie wiem,
z ojcem, wyjechał. Nie mieszka tu już kilka tygodni. - wytłumaczył mi Zdzisiek,
choć nie sprawiał wrażenia człowieka, co lubi się tłumaczyć.
- On do
ojca pojechał, do jeeeego matki… - charczało z pomieszczenia kuchennego, lezące
truchło matki, które tak wspaniale opiekowało się synkiem.
- Gdzie?
- Nie
pamiętaaaam…….. – charczała dalej
- Mów mi
gdzie jest dzieciak!!!!! – wydarłem się na nią, bo kurwa ciśnienie mi skoczyło.
Gdzie jest ten pięciolatek??? – MÓW!!!! Bo zaraz Policji będziesz mówiła!!!!
- No mówię,
kuuuuurwaaaaa, nie pamietammm……. Do maaatki pojechał…..
- Gdzie
jest Jacek!!! Adres!!! – krzyczę już prawie.
- No daj
kurwa ten adres!!! - Zdzichu włączył się do dyskusji.
- Nie jestem
kurwą dla ciebie, szmaciarzu….. – Róża nie była dłużna.
- Macie
numer telefonu do ojca? – próbuję zdobyć chociaż to.
- Proszę pana…..
proszę pana…… - tym swoim charakterystycznym głosem, zwróciła się w moją stronę
mamusia Jacusia.
- Tak?
- Aleeee,
ja pamiętammmm ….. pan już tu był………..
- Byłem.
- Pamiętam
pana………
-Zamknij się
kurwa, numeru szukaj!! – Zdzichu przypomniał sobie, ze on ma tu najwięcej do
powiedzenia.
- Weź mi tu
w telefonie znajdź, bo ja…. Bo ja…. Okularów nie wzięłam….. – wyciągnęła łapę
do Zdzicha, który tylko spojrzał na nią i miał ochotę jej przyjebać, jak
wyglądało z jego wzroku.
- Weźmie
pan, znajdzie – zwrócił się do mnie osmolony nikotyną brodacz.
Wziąłem
aparat do reki. Lepił się z brudu i śmierdział. Naciskałem klawisze, by znaleźć
imię faceta, jakiego mi podali a co za tym idzie, także jego numer telefonu
Znalazłem numer
a za chwilę na wymiętolonej kartce znalazł brodacz jakiś adres. Wyszedłem stamtąd,
cały cuchnący ale i zlany potem, Sam i czterech meneli. Dom na odludziu, zmrok
zapadał. Jak ja kocham tą adrenalinę.
Jacuś się znalazł,
na drugim końcu Polski. Nadzór przekazano według właściwości. Tatuś też nie
lepszy ochlej, ale przynajmniej zadbał o dziecko.
Jak dobrze było przeczytać na końcu że dzieciak faktycznie był z ojcem. Już się bałam,że coś mu się stało...
OdpowiedzUsuńNo i podskoczylo mi z samego rana cisnienie /smiech/
OdpowiedzUsuńSerdecznosci
Judith
Głupie państwo mamy i beznadziejne prawo. Co tu się dużo nad tym rozwodzić... Ja bym dzieciaki w takich sytuacjach zabierała i to w tempie ekspresowym. A chlejącym patolom zero zasiłku - jeśli nie przestaną pić, nie pójdą na terapię i nie będą robić postępów. Ale tu jest Polska. Tu długo jeszcze nie będzie normalnie.
OdpowiedzUsuńTo je zabieraj! Utrzymuj! To jest sprawa bardziej skomplikowana. Mam wrażenie, że ten blog jest pytaniem o to, co robić z takimi ludźmi, w których ładuje się ogromne środki (nie tylko zasiłki, też pensje kuratorów, sędziów, pracowników socjalnych), a oni nie wychodzą ze swego brudu. Mnożą się na potęgę, przez pokolenia produkują upośledzone dzieci, których nikt nie leczy, albo z których wyrastają przestępcy, albo kolejni bezradni. Co robić w dobie praw człowieka? Przymusowo sterylizować? Dać zdechnąć z głodu?
UsuńJa to zawsze myślałam tylko o tym żeby taka osoba zachlała się na śmierć, ktoś kto tego nie przeżyje to nie potrafi sobie tego wyobrazić. NAjleiej żeby wyszła i nie wróciła już nigdy. A jeśli ktoś cokolwiek ma z takim robić to tylko zamykać w ośrodku i leczyć, chociaż czasem nawet i to nie pomaga..
UsuńDziewczyna z patologi
Ja również tak myślałem, wiele razy życzyłem "śmierci" swojemu ojcu, żeby po prostu gdzieś zniknął. Teraz znowu jest spokój w rodzinie, rodzice nawet szczęśliwi. Pewnie do następnych kilku/kilkunastu dni picia, w najmniej spodziewanym momencie. Nawet nie wiem dlaczego teraz jest dobrze, co na to wpłynęło (może już zdrowie nie pozwala pić?), bo już jakiś czas temu przestałem z nim rozmawiać o tym, prosić, chyba, że się dokucza. Jeśli matka mnie o to prosiła, to odmawiałem i czasem się kłóciliśmy. W ciągu ojciec był pijackim zombie, ale rzadko się awanturował, pił głównie sam. Na trzeźwo fajny facet, dusza towarzystwa imprez rodzinnych. Ale nie chciałem już, żeby ojciec się zmieniał, wolałem, żeby zniknął, żeby mama wzięła rozwód. Jednak chyba jako wierząca osoba, wzięła sobie do serca obietnicę "na dobre i na złe". W sumie fajnie, jednak swoje wycierpiała, tak jak my, dzieci. I nikt nie powiedział, że to koniec...
Usuń/bard
Bard, Alkoholicy tak mają że przestają pić np. na dwa tygodnie, trzy miesiąc, czasem parę lat, jedni nie wracają do picia inni niestety tak. Nie pocieszę Cię, to nie problemy ze zdrowiem, sama nigdy nie mogę pojąć dlaczego robią sobie przerwy, może chwilowy wpływ sumienia... Też pamiętam te dni jak się łudziłam, że przestał pić.. A najgorsze jest to że on wie, zdaje sobie z tego sprawę, że nadużywa alkoholu, że jest alkoholikiem, czasem były przebłyski żeby z tym skończyć i wytrwał nawet ze dwa dni.
UsuńMoja matkę podziwiam za cierpliwość, powinna jakiś medal dostać.
A ojciec tak samo jak u Ciebie, jak trzeźwy, chociaż rzadko bywa, to spoko gościu, nawet człowiek o dobrym sercu.
Spotkania, ludzie w pracy, rodzinne imprezki, no i brak silnej woli zabrały go w pijaństwo, z którego już raczej nie wyjdzie, nie ten typ człowieka.
Chociaż znam ludzi którzy dali sobie radę z nałogiem, szkoda że za późno i stracili wiele wspaniałych lat, bo co nie którzy już nie żyją.
Dziewczyna z patologi
Co z tymi dzieciakami robić, to jest dobre pytanie - zwłaszcza, że spora ich część ma wady rozwojowe, z których FAS jest najłagodniejszą formą... Nie znam odpowiedzi na pytanie, co zrobić, by patole nie mnożyli się jak króliki, bo przymusowa sterylizacja moim zdaniem jest jednak zbyt hardkorowym wyjściem. Za duże ryzyko nadużyć przy jak by nie patrzeć nieodwracalnej decyzji pozbawienia kogoś możliwości zostania rodzicem.
UsuńDziewczyna z patologii: Terapia alkona ma szansę powodzenia tylko wtedy, jeśli Alkon chce się leczyć, a nie został do tego zmuszony. Inna sprawa, że nawet jeśli terapia się nie powiedzie, a alkoholik wróci do picia po kilku latach, to wg mnie też jest to lepsze, niż nic. To oznacza te kilka lat względnego spokoju dla jego bliskich - może w tym czasie dziecko zdąży np. spokojnie skończyć szkołę?
Nie sterylizować tylko kobietom wkładać spirale.
UsuńA co do tego użalania i opieką nad takimi patolami to żeby mieć prawa człowieka nie wystarczy się urodzić, trzeba tym człowiekiem być. Skoro ktoś chcę żyć jak zwierze to niech jak zwierze zdycha.
"kobietom wkładać spirale." - tylko, że to też kosztuje i wcale nie kilkadziesiąt złotych. Dlaczego one miałyby to mieć za darmo, bo są patolkami? a matki które już mają swoje dzieci i żyją skromnie, jednak świadomie nie byłyby w stanie sobie takiego środka antykoncepcji zafundować ze względu na cenę...
UsuńA.
Wiem, że to kosztuje, ale kasa wpompowywana przez państwo w dzieci które taka patolka urodzi (a często są to dzieci upośledzone) na pewno jest o wiele większa.
UsuńHmmm... Jak zwykle antykoncepcja ma być po stronie kobiety, a facet umywa ręce...?
UsuńPoza tym:
1) jak sobie wyobrażacie PRZYMUS zakładania spirali?
2) nie jest to metoda niezawodna i jak zresztą każda z metod antykoncepcyjnych zawiera margines "wpadek".
ad1) ustawowo
Usuńad2) margines wpadek 2%,co do pozostalych 98% skutecznej antykoncepcji chyba nie masz watpliwosci w kwestii zasadnosci?
Menelom rodz meskiego dawac zastrzyki antykoncepcyjne.
Jesli ktos liczy koszty zastosowania antykoncepcji na menelach, to niech policzy koszty utrzymania dzieci meneli, ktore pozniej ponosi spoleczenstwo. Bilans jest chyba oczywisty. Najlepsza spirala na 8 lat kosztuje 600 zl, miesieczny koszt utrzymania sieroty chyba 2 razy wyzszy.
Panstwo jest aparatem przymusu i posiada aparat nacisku.
Dlaczego panstwo moze ograniczyc wolnosc obywatela w jednych sytuacjach, nawet drastycznie a w innych nie ???
Skutki rodzenia dzieci przez alkoholiczki, narkomanki, osoby nieprzystosowane spolecznie sa chyba powszechnie znane ???
Ok, zgadzam się z Tobą jeżeli chodzi o koszty. Razi mnie natomiast inna sprawa. Dlaczego menelstwo ma mieć darmową antykoncepcję, a normalna kobieta, uboga, która ma dzieci i wie jaką konsekwencją byłoby następne ma za to płacić? Darmowej antykoncepcji dla wszystkich nie będzie, bo żaden producent się na to nie zgodzi. Nie dawajmy menelom za darmo tylko dlatego że są menelami!!!!!
UsuńI tak nie przejdzie, wiec czym sie podniecac.
UsuńW UK spirale oraz inne srodki sa dostepne za darmo-wybierasz sobie, jaki srodek chcesz i lekarz rodzinny zaklada..co do przymusu antykoncepcji, to powinny byc jakies kryteria, na podstawie ktorych kobieta powinna skorzystac z antykoncepcji (spozywani alkoholu np)
Usuń"Dlaczego nie eksmitować patoli, którym odebrano wszystkie dzieci, po to by inne, w takich tragicznych okolicznościach się znajdujące, miały mieszkania po opuszczeniu bidula? Czy to takie skomplikowane? Litujemy się nad matkami porzucającymi swoje dzieci, doprowadzającymi do skrajnych zaniedbań, mając w dupie co 18 – latek, zrobi po opuszczeniu bidula tak naprawdę. On wraca do tej chałupy, to tego menelstwa i przesiąka z powrotem życiem swoich rodziców, stając się zarzewiem następnej, pokoleniowej patologii."
OdpowiedzUsuńWłaśnie...Tak się dzieje najczęściej.
Popieram.
Tak szczerze to ludzie unikają tych tematów, widzą że u kogoś taka patologia i udają, że nic się nie dzieje. U mnie tak samo, nie wierzę że nie da się zauważyć jak ktoś 24 na dobę jest pijany. A nawet jak się o tym mówi innym to oni i tak mają to gdzieś i twierdzą, że nie ma problemu.
UsuńJa na szczęście dzieciństwo miałam w miarę ok. problemy zaczęły się gdzieś gdy miałam 13-14 lat, a teraz nawet nikomu się nie chce walczyć. Niestety nie da się kogoś zmusić do leczenia. Taka przykra rzeczywistość.
Pozdrawiam
Dziewczyna z patologi
Hmm... pewnie to w**wi wielu czytających ale co mi tam: wypowiem się.
OdpowiedzUsuńOtóż, Szanowny Kuratorze i wszyscy Czytelnicy, patologii nie likwiduje się z jednego prostego powodu: z patologii można dobrze, wygodnie i dostatnio żyć. I nie mam tu na myśli dostarczycieli jaboli czy innych "mózgotrzepów" ale wszelkie OPSy, Caritasy i wszelkie podobne instytucje.
W systemie biurokratycznym, w którym przyszło nam żyć - a nie dotyczy to jedynie naszego najwspanialszego kraju - każdy Urząd Do Walki z Czymś będzie ze wszystkich sił dążył nie do zwalczania tego Czegoś ale do jego mnożenia: doszukiwania się swego Obiektu Do Zwalczania wszędzie, nie tylko tam, gdzie on faktycznie występuje. Natomiast całkowite zwalczenie swego Obiektu Zwalczanego poskutkowałoby likwidacją Urzędu Do Zwalczania - a który Urzędnik będzie rzetelnie i uczciwie dążył do likwidacji swojej ciepłej posadki??
Oczywiście mówię w dużym uproszczeniu ale zasada generalna jest taka: każdy obiekt biurokratyczny w pierwszym rzędzie będzie dążył do maksymalnego poszerzania zakresu swojej "władzy" ( obszaru kompetencji) natomiast ZAWSZE będzie najmniej zainteresowany jego likwidacją. Prawo to działa niezależnie od najbardziej szlachetnych pobudek poszczególnych jego przedstawicieli.
Dlatego rozwiązanie problemu "patologii" możliwe jest tylko w jeden ale bardzo brutalny sposób: należy ją zignorować aż się sama wyeliminuje. Co zresztą nigdy nie nastąpi albowiem Patologia jest Patologią ponieważ CHCE NIĄ BYĆ - a jeśli nie chce to umie znaleźć na to sposób - vide Twój własny post "Złożoność wyborów".
I tylko takim jednostkom należy pomagać, jak to pisał Grzesiuk. Tym, którzy sami chcą coś zrobić.
A z pozostałymi postąpić jak z pasożytami: otorbić i pozostawić. Nie karmione samo padnie...
Dzieci też tak pozostawić ? kane
UsuńPewnie mnie za jaja wszyscy powiesza ale powiem tak: POZOSTAWIĆ! Bo na tych dzieciach a raczej na systemie pomocy dzieciom 'patologia' żeruje. Jak zobaczy, że z dzieci ciągnąć by chlać się nie da sami z posiadania dzieci zrezygnują albo zaraz po porodach oddadzą do adopcji!
UsuńWyraźnie przecież widać, że los dzieci 'patolki' najmniej obchodzi, wykorzystują je jedynie na wyżebranie kolejnych zasiłków, które potem i tak przepijają, na dzieci nic z tego nie idzie! Zatem logiczne jest, że trzeba tę możliwość żerowania na dzieciach "patologii" zabrać - będzie mniej patologii i mniej upośledzonych dzieci. W rezultacie spadną koszty.
Tylko że wtedy trzeba zmniejszyć zatrudnienie w MOPS-ach i temu podobnych a może nawet - broń Boże! - niektóre całkiem zlikwidować?...
No i komu na tym zależy? Pytanie retoryczne.
"Dlatego rozwiązanie problemu "patologii" możliwe jest tylko w jeden ale bardzo brutalny sposób: należy ją zignorować aż się sama wyeliminuje (...)
UsuńA z pozostałymi postąpić jak z pasożytami: otorbić i pozostawić. Nie karmione samo padnie..."
Nie padnie prosze pana. Zdziczeje i zewścieczy się. Zacznie oddawać pięknym za nadobne. Będzie walczyć, kopać, gryść - popełniać przestępstwa, mordy, okrucieństwa.
I co wtedy?
Zamkniemy i zagazujemy???
A jeśli w tej zignorowanej, otorbionej grupie znajdzie się przez głupi błąd i przypadek (bo młodzi mężczyżni popełniają takie głupie błędy) pański syn, to co pan wtedy zrobi???
A jeśli przez błąd lekarski (a wciąż o nich słyszymy, że się zdarzają) zostanie wysterylizowana (bo o sterylizację też wciąż sie w komentarzach tego blogu nawołuje) pańska córka, to co pan wtedy zrobi???
Dla pobudzenia wyobraźni polecam poczytać np. folwark zwierzęcy...
Zatem niestety drogi panie, nie mniej, ale więcej "posadek" (czy ciepłych to chyba po tym blogu widać, jakie to jest kurwa ciepło!).
Więcej specjalistów (i tu się też kłania potrzeba profesjonalnych szkoleń, których mocodawcy kuratorom i pracownikom socjalnym nie zapewniają )do mniejszej ilości przypadajacych na kuratora, pracownika socjalnego podopiecznych.
I praca u podstaw. Ludzka, humanitarna.
Niestety..
Wiem, że to się zajebiście nie podoba. Nikomu.
I Państwu i Wam-ludziom patrzącym na to z zewnątrz.
Ale to jedyny sposób na skuteczną pracę z "patologią".
Nie tylko żule i patole potrzebują pomocy. Wystarczy, że zachorujesz albo urodzisz niepełnosprawne dziecko, nie będąc milionerem -- szybko lądujesz w kolejne potrzebujących. I lądujesz daleko za żulami, bo takie przepisy. OPS-y potrzebują dobrze przygotowanych ludzi. Profesjonalistów. Nie współczujących ciotek, pracujących za marne grosze, byle tylko je mieć. OPS potrzebują też dobrych, jasnych przepisów prawnych i oczywiście pieniędzy. Państwo potrzebuje polityki społecznej, systemu, a nie kilku paragrafów na ciurkanie zasiłków, wyrzucanych w błoto, w którym grzęźnie wóz Kuratora. Takiej polityki, która pozwoli w jakiejś mierze odzyskać pieniądze zainwestowane w pomoc. Jakie to proste...
UsuńProblemu patologii się nie rozwiąże. Nigdzie i nigdy. Zawsze będa jednostki niedostosowane, ludzie chorzy, o obnizonych mozliwościach intelektualnych. Zawsze będa osoby o niezrównowazonej psychice, zaburzeniach osobowosci i dysfunkcjach. Zawsze będziemy ich równali do norm wiekszości i zawsze będzie praca, lecz nalezy łagodzić skutki tej własnie patologii. Tutaj potrzeba zmiany mentalnej, zmiany podejscia nie na "dawanie", lecz egzekwowanie pewnych rzeczy. Pamietajmy też, że wiele rodzin patologicznych to rodziny z niepełnosprawnościa intelektualna, deficytami róznymi. Nie możemy wymagać od nich tyle, co od zdrowych jednostek, ale możemy objac ich takim wsparciem, że nie przekażą swojej "patologii" następnym pokoleniom.
UsuńA nie mówiłem, że zechcecie mnie "za jaja powiesić" ?
UsuńNiemniej zdania nie zmieniam, nie przekonaliście mnie. Moim hasłem pozostaje: POMAGAĆ A NIE WYRĘCZAĆ!" pomagać tym, co sami zechcą coś ze sobą zrobić - ale nie wyręczać poprzez "załatwianie" kolejnych zasiłków, wsparć, pomocy itp - które de facto skutkują jedynie ilością "papierów" do wypełnienia a w konsekwencji mnożą armię 'wspomagających' instytucji oraz rzeszy zatrudnionych w tychże instytucjach. Co pociąga za sobą wzrost "wymagań" i żądań ze strony 'patoli' - bo widza oni kolejne stado baranów, co ma ich wyżywić i dać na chlanie.
A ja się nie zgadzam. Nie ma mojej zgody na przeznaczanie moich podatków na kolejnych darmozjadów! Odpowiem Aurelii: jeżeli moja córka czy syn mieliby stać się takimi 'patolami' to należy ich potraktować TAK SAMO. Gdyby mnie zaatakował rak, to chociaż MOJE tkanki są mi drogie, trzeba wyciąć raka - jak nie da się inaczej to RAZEM z tkanką. Trudne? Owszem ale konieczne.
Powtarzam: pomagać a nie wyręczać. I odebrać 'patolom' możliwość żerowania na potrzebach dzieci, kosztem reszty społeczeństwa. To da się zrobić, chociaż w pierwszej fazie może zdawać się bezduszne. Niesłusznie.
Zawsze będą jednostki niedostosowane, żyjące na marginesie. No, pewnie! I jeśli mam wyrazić precyzyjniej, to mogę zacytować motto tego bloga. Chciałam powiedzieć, że pomoc społeczna powinna trafiać celniej tam, gdzie jest potrzebna, czasem tylko chwilowo, jako wędka. Moja ukochana niepełnosprawność intelektualna, mając kilka lat waliła łbem w ścianę i gryzła ludzi po rękach, a teraz jest pogodna, samodzielna, nawet mogłaby pójść kiedyś do pracy, jakby było gdzie (czyt. polityka społeczna, uwzględniająca osoby niepełnosprawne). Ciotki z OPS, dobre kobity, rozkładały ręce: rozumiem, wiem, pani sytuacja jest trudna, ale przepisy nas ograniczają, nie mamy środków... Przekonałam się, że pomoc jest tylko dla tych, co leżą. Póki jeszcze dychasz i człapiesz -- nie ma dla ciebie oferty. Proszę do nas przyjść, jak już panią wyeksmitują, zachoruje pani, a najlepiej umrze. Umieścimy syna w ośrodku, płacąc 4 tys na m-c. O to mi idzie: nie inwestuje się w ludzi, którzy mają problem, ale są w stanie z niego wyjść, przy konkretnym, adekwatnym do ich potrzeb wsparciu. Np. by mogli pracować. Mało kto pamięta, że są też tacy potrzebujący, nie tylko żule, patole... Będę zaglądać :) Rzadko komentuję, ale tu jakoś ze mnie uszło. Powodzenia!
UsuńAle kto napisał, że profesjonalna praca u podstaw, działanie interdyscyplinarne jest wyręczaniem???
UsuńJest jak najbardziej dawaniem przysłowiowej wędki, a nie gotowej ryby.
Fejnie ktoś napisał o dobrych ciociach z pomocy społecznej. Nie. Nie o dobre ciocie pracownice spcjalne, czy kuratorki chodzi. Chodzi o skuteczne, konsekwentne działanie oparte na zasobach.
O te wędki, o te wędki właśnie chodzi...: odpowiednią ilość ludzi do pracy z tymi ludźmi, programy edukacyjne dla rodziców, terapeutyczne, aktywizujące zawodowo, ośrodki dla tymczasowych pobytów dzieci z możliwością kontaktów z rodzicami...itd, itp.
Całą patologie załatwiłaby jedna rzecz która od lat popycha ludzkość do przodu: EWOLUCJA. Ludzie od zwierząt wyewoluowali w istoty rozumne i społeczne. Te jednostki, które nie nadążały odpadały po drodze. Skąd teraz bierze się tyle ludzi przewlekle chorych w młodym wieku, skąd jest tyle problemów z niepełnosprawnymi od urodzenia dziećmi? Jeszcze 30-40 dzieci umierały w czasie porodu lub zaraz po nim i nikt nie robił z tego strasznej tragedii (parę przypadków w mojej dość dużej rodzinie). Teraz w dzieci które nie powinny przeżyć pompuje się setki tysięcy złotych. Bez potrzeby i bez sensu. Zamiast wydawać te pieniądze na jedno chore dziecko lub nieprzystosowanych do życia jak człowiek patoli zapewnijmy lepszy start dziesiątce zdrowych.
UsuńI jeszcze jedna sprawa. Większość pisze, że trzeba pomagać, ale czemu ja mam za to płacić w podatkach? Czemu nie mogę założyć za te pieniądze własnej rodziny? Pracuje, czasami po 10 godzin dziennie, 5 dni w tygodniu. W weekendy studiuje zaocznie na politechnice (jakieś 3 zjazdy w miesiącu). Wkurwia mnie to, że muszę dłużej odkładać na własny dom, na ślub na jakieś oszczędności przed urodzeniem dzieci bo z moich podatków należy dać dole jakiemuś nierobowi żeby miał na wino. Jak chcecie pomagać to wykładajcie własną kasę. Dla mnie państwo to inwestycja która ma podatnikom zapewnić bezpieczeństwo i wszelkie niezbędne usługi, a nie kasa pomocowa dla tych co sami sobie nie radzą.
No to jak już ci się urodzi niepełnosprawne dziecko, takie naprawdę chore, z wadą genetyczną, porażeniem mózgowym (niepełnosprawność to szerokie pojęcie, bardzo szerokie), to pozwolisz mu umrzeć. Będzie leżało i umierało w twoim domu. Albo wyrzucisz je na ulicę. Bo jak ma umierać w ośrodku, to podatnik musi zapłacić. Nikt tego nie sprawdzi, nikt ci nic nie zrobi, nie ma obowiązku leczenia, nie ma leczenia za darmo, nie ma żadnej kontroli, nie ma pomocy, nie przyjdzie za darmo pielęgniarka, żeby zająć się twoim potomkiem, gdy pójdziesz do pracy. Umieranie twego dziecka może to potrwać nawet kilka lat.
Usuńzresztą co ja tu wypisuję, wystarczy nie dać jeść przez tę rurkę, bo chyba tak trzeba takich karmić, będzie z czapki po kilku dniach. Przy dobrej opiece kochających rodziców żyją cholery nawet i po 20 lat.
UsuńWłaśnie w tym rzecz, aby pomocy koniecznej rodzinom, które zostały dotknięte takim losem jak dziecko z porażeniem mózgowym albo Zespołem Downa - już nie rozwodząc się nad innymi możliwymi przypadkami - nie rozdrabniać, "wspierając" tych co użyją jej jedynie na festiwal chlania! A to przecież można odróżnić!
UsuńDrugą zaś sprawą, którą poruszyłem w swych wypowiedziach, jest POSTĘPUJĄCY ROZROST BIUROKRACJI - co już Autor bloga sygnalizował: coraz więcej papierów do wypełnienia, coraz mniej pracowników "w terenie" i coraz słabsze ich wynagradzanie - bo przecież KTOŚ te papiery wymyśla, ktoś je kolekcjonuje i komuś też daje coraz głupsze raporty... i to właśnie zaczyna pochłaniać lwią część środków, które powinny być skierowane zupełnie gdzie indziej.
P.S. Już nie wspomnę, że samo ISTNIENIE patologii zaprzecza teorii ewolucji, na którą ktoś powyżej się powoływał. Zresztą, cała teoria ewolucji jest sprzeczna z Drugą Zasadą Termodynamiki czyli można ją między bajki wsadzić.
Ty tam, specjalista od eugeniki, pamietaj ze wszystko jest wzgledne i ktos lepiej obdarzony przez intelekt i fizjonomie niz ty, stosujac twoja recepte na zdrowe spoleczenstwo moze stwierdzic, ze jestes mizerna jednostka nic nie wnoszaca w rozwoj ludzkosci i stworzyc ci warunki otorbienia, tak zebys sam sie zutylizowal.
UsuńCo ma druga zasada termodynamiki do ewolucji to całkowicie nie kumam. Jeżeli chodzi o wzrost entropii, a co za tym idzie wzrost wad genetycznych to strzelasz kulą w płot ponieważ ewolucja polega na losowym krzyżowaniu i promowaniu jednostek najlepiej przystosowanych, czyli tych bez wad (więc w sumie jest zgodna bo zakłada występowanie coraz większego zróżnicowania).
UsuńCo do zarzutów o jakieś teorie selekcji ludzkości to nic nie mówiłem o eliminowaniu.Mówiłem o tym że jak ktoś sobie nie radzi to nie ciągnąć go za uszy na siłę, aby żył jak człowiek. Może się nie nadaję i trzeba go zostawić. Mówiłem również o tym żeby dać umrzeć w spokoju dzieciom które nie powinny żyć (i które tak naprawdę żyć nie będą). Żeby nie być gołosłownym to przytoczę przykład mojego kuzyna. 3 lata temu urodziło mu się dziecko które chyba było poważnie niedotlenione z powodu zawinięcia się w pępowinę (nie wiem dokładnie nie jestem lekarzem). W tej dziwnej skali gościa na A miało chyba 1/10. Zostało odratowane. Po trzech latach intensywnej rehabilitacji dziecko nie mówi, nie chodzi i ogólnie nie ma żadnych prognoz żeby miało szansę być samodzielne (dobrze będzie jak nie trzeba będzie czuwać przy nim 24/7). Oprócz tego, że życie dziecka jest kiepskiej jakości i kosztuje to mnóstwo kasy to zniszczyło ono życie dwojga młodych ludzi. Wcale nie jest tak że cierpienie uszlachetnia i że dziecko nawet niepełnosprawne przynosi wiele radości. Ich codzienne życie to walka i ciągłe zmartwienia. Pamiętam jacy byli przed urodzeniem dziecka i jacy są teraz. Są cieniami własnych uśmiechniętych i pełnych życia osób. Nie chodzi o to żeby zostawiać dzieci w koszyku i jak przeżyje to ok, a jak nie to trudno. Ale powinniśmy w pewnym stopniu przyhamować z pomaganiem za wszelką cenę dzieciom którym i tak nie da się odpowiednio pomóc.
Widzę również że wszyscy krytykują tylko pierwszą część mojej wypowiedzi, a nikt nie odniósł się do tego czemu mam wykładać na to pieniądze. Może ktoś ma na to jakiś dobry argument. Chętnie przeczytam.
Już odpowiadam: druga zasada termodynamiki mówi, że w układzie odosobnionym materia dąży ze stanu większego uporządkowania do stanu chaosu - teoria ewolucji zakłada samoistnie postępujący proces odwrotny: ze stanu bezładu do stanu większego uporządkowania. To tak jakby próbować budować domy przy pomocy burzy piaskowej, mówiąc w dużym uproszczeniu.
UsuńNatomiast zgodny z Tobą jestem w sprawie nieuszczęśliwiania nikogo wbrew jego woli. Jeśli ktoś chce żyć właśnie w taki sposób, niech sobie żyje; należy jedynie ograniczyć mu możliwość szkodzenia innym.
To nie był "gość" na A, a kobieta - Virginia Apgar. No ale faceci chętnie wszelkie osiągnięcia przypisują tylko facetom. I to nie jest "śmieszna skala", tylko przelicznik pozwalający określić stan zdrowia noworodka.
UsuńAsystentka
Ja już naprawdę kur....a nie mogę czytać tych komentarzy o natychmiastowym zabieraniu wszystkich dzieci, którym dzieje się krzywda. I że to dla nich takie zajebiscie dobre. Ręką pana boga zmieniająca ich potworny los..
OdpowiedzUsuńTylko dlaczego te dzieci potem ten los powtarzają? Przecież zostały odcięte ręką boga kuratora, pracownika socjalnego???
Dlatego, że patologia jest dziedziczna? Tego też już kurwa nie mogę czytać, jak też, że została wyssana z mlekiem matki..wysrana kurwa!
A może dlatego, że te dzieci KOCHAJĄ swoich rodziców, identyfikują się z nimi, są związani nierozerwalna więzią, tęsknią, rozpaczaja wewnetrznie...???
Tak. Kochają-choć to się w na siłę chcących czynić "dobro" łbach nie mieści. Bo to jest za drogie kurwa, za pracochłonne, za żmudne..Taka praca u podstaw z tym rodzicem patolem.
Praca asystenta rodziny, pracownika socjalnego, kuratora. Praca interdyscyplinarna.
To jest dla Państwa-Ministerstwa za drogie KURWA! Bo żeby to miało sens i efekt, to taki kurator, pracownik socjalny musiałby mieć conajmniej połowę tej pracy, którą obecnie wykonuje. Wtedy miałby czas choćby spojrzeć na tych rodziców, poszukac w nich resztek zasobów, a nie tylko walczyć o przetrwanie tego dziecka i SWOJE.
Aurelia, niby się mówi, że jest dziedziczna, a ja jakoś nie jestem uzależniona ani od fajek ani od alkoholu. Jak ktoś jest mądry i ma głowę na karku to patologia go nie czeka.. ;/ Bzdura kompletna z tym dziedziczeniem, jak ktoś nie chce pić to kurwa nie będzie !! Piją ludzie słabi o.!
UsuńPozdrawiam!
Dziewczyna z patologi..
Aurelia dobrze napisane, nie wszystko ale dobrze .... zwłaszcza o tym, że jest za duzo pracy ( za dużo papirologi) a za mało nam pozostaje na faktyczna prqcę z rodziną...a jako karny dodam, ze jestem tak zawalony papierem, że jesli na prawdę uda sie komuś pomóc to jest to sukces, dodam jeszcze ... tak sobie myślę... że nasi przełożeni myślą, że jak dołożą nam wiece papierów do wypełnienia to podopieczny będzie bardziej resocjalizowany...ech szkoda gadać, nikt nie słucha głosu tych których to wszystko dotyczy. I jeszcze chcę się zwrócić do ,,Dziewczyny z patologii'' - cieszę się, że Tobie się udało, miałaś i znalazłaś gdzieś w sobie silę, może ktoś Tobie pomógł gdzieś po drodze, jest jednak wiele osób którzy nie maja nawet skąd zaczerpnąć wzorca że można żyć inaczej, poza tym to co napisała Aurelia odbieram nieco ogólnie - jest wiele mechanizmów psychologicznych które wpływają na takie czy inne zachowanie, na rozwój lub cofniecie patologii, samo stwierdzenie, że ktoś ma głowę na karku i nie chce pic to za mało dla znacznej ilości naszych podopiecznych. No dobra kończę bo sie rozgadam...w końcu gaduła jestem... kane
UsuńCałkowicie zgadzam się z "kane". rosnąca liczba papierologii wprost proporcjonalnie powoduje, że na pracę w terenie jest mniej. Zamiast poswięcić czas rodzinie, nauczycielom, pracownikom socjalnym czy nieletnim, siedze w biurze i zapoznaję się z nowymi rozporządzeniami, odnośnie nowej dokumentacji i wytycznych, jak nalezy ja prowadzić. Biurokracja się rozrasta, coraz bardziej ograniczając decyzyjnosc kuratora i mozliwości pracy w terenie.
UsuńAurelia, rozumiem, że masz emocjonalne podejście do tematu. Chwała Ci za to, że nie powieliłaś schematu, który wyniosłaś z domu, ale niestety zapewniam Cię, że to się dzieje nader często, jeśli dzieciaka z takiego popierdzielonego domu nie zabrać.
UsuńJestem nauczycielem, uczę w szkole dla trudnej młodzieży. Ze swojej perspektywy wiadomość, że któryś mój wychowanej przebywa w placówce opiekuńczej [wszystko jedno, w jakiej] oznacza następujące plusy:
- mam pewność, że jest najedzony
- mam pewność, że miał możliwość się wyspać
- mam pewność, że ma warunki, by odrobić lekcje
- mam pewność, że ma odpowiednie do warunków atmosferycznych ubranie, a jeśli się rozchoruje, to zabiorą go do lekarza.
Innymi słowy - że zapewnią mu tam PODSTAWOWE POTRZEBY, bez których nie ma mowy o normalnym funkcjonowaniu. I dlatego całym sercem jestem za tym, by patolom odbierać dzieci bez zbędnych ceregieli.
A że te dzieci bronią swoich rodziców? Poczytaj na temat podziału ról w rodzinach z problemem alkoholowym, na temat błędnego koła przemocy. Tak zostały "zaprogramowane".
Moje podejście do tematu Dragonello jest zawodowo emocjonalne...
UsuńZaprogramowanie?? To rozumiem coś takiego samego jak wyssanie/wysranie z mlekiem matki?
Moje podejście?/rozumienie jest inne, ale o tym już się wypowiedziałam.
Rozumiem, że Ty jesteś spokojniejsza, ale czy to o Ciebie chodzi?
Kiedy trzeba dziecko zabrać, to trzeba. I tu nie ma dyskusji.
Chodzi o to, by nie zabierać dla własnego spokoju...tylko zawsze dla DOBRA DZIECKA, które to dobro trzeba dobrze rozpoznać.
Ja rozumiem kuratorów rodzinnych pracujących w obecnych realiach. Setka baranków bożych w referacie i jak tu spać spokojnie. Dzieci w beczkach, porzucane, mordowane, błąkające sie po ulicach niebogi..
Ja bym umarła ze strachu i tez wolałabym zabrać.
Chodzi o to, że to obecny system jest chory. Pojebany. W chuj!
Aurelia - będziesz chciała, to poczytasz, na czym polega odtwarzanie ról w rodzinie patologicznej. To nie jest wiedza tajemna, tylko zjawisko bardzo dokładnie zbadane przez psychologię rozwojową. Nie będę się z Tobą kłóciła ani Cię przekonywała na siłę. Chcesz, to poczytaj, zdobądź wiedzę, materiałów na ten temat jest mnóstwo, również w Internecie.
UsuńPodejście emocjonalne to nie zarzut, więc nie musisz mnie atakować. Oczywiste jest jednak, że emocje utrudniają racjonalną ocenę sytuacji, bo istnieje ryzyko, że człowiek przeoczy fakty, za bardzo skupiając się na uczuciach. Chodziło o to, że Ciebie ten temat boli, co zrozumiałe, bo sama przez to przeszłaś i stąd emocje.
Z jednym się jednak zgodzę - obecny system jest chory.
Dragonello..
UsuńCo to za stygmatyzowanie? I granie na emocjach: że boli, sama przez to przeszłaś...Co to w ogóle za wtręt w dyskusję???
Czy zabrakło Ci merytorycznych argumentów?
Radzisz tutaj jak terapeutka różnym osobom - że terapia, że DDA, a jednocześnie tak nieprofesjonalnie sie zachowujesz.
To jest dyskujsja, komentarz do konkretnej sytuacji społecznej i takie jest moje zdanie - zawodowe, i osobiste jak najbardziej też, bo przeceiż nie jest sie tylko pedagogiem, kuratorem, psychologiem, ale też człowiekiem.
Moje emocje wynikają z niemocy wobec systemu i streotypów, które wiele osób tu powiela.
Twoje zdanie jest takie, moje inne.
Ja Ciebie nie chce do mojego przekonywać. Ale jeśli chcesz wiedzieć na czym opieram swoje poglądy, wystarczy zapytać.
A a propos tajemnej wiedzy...
Oprócz podręczników akademickich, które obie pewnie przerobiłyśmy, to obecnie chyba z innej tajemnej wiedzy korzystamy...
Pozdrawiam koleżanko:)
Do merytorycznych argumentów właśnie Cię odesłałam, proponując, byś poczytała, co na temat odgrywania ról w rodzinach patologicznych mówi psychologia rozwojowa. Przy okazji swoje też może powiedzieć zwykła, poczciwa biologia odnośnie kwestii dziedziczenia skłonności do popadania w nałogi.
UsuńReszty celowo nie komentuję, by nie dolewać oliwy do ognia. Emocje naprawdę są złym doradcą.
Skoro patologia nie jest dziedziczna, to w jaki sposob wytlumaczyc fakt, ze wiekszosc, nie wszystkie oczywiscie, ale wiekszosc tych dzieci zabranych jeszcze jako niemowlaki i wychowane w rodzinach zastepczych juz od malego wykazuja cechy patlogiczne? Zapominacie, ze to NIE SA w wiekszosci zdrowe i normalne dzieci, tylko naznaczone od chwili poczecia skaza alkoholowa, narkotykowa, wszelakimi mozliwymi chorobskami i genetycznymi uwarunkowaniami. Teoretycznie moznaby wyprowadzic na prosta takie dzieciaki, tylko jakie beda koszta? Przekraczajace najczesciej dochody calej normalnej rodziny, na wszelakie rehabilitacje, psychologow itd. Wszelakie najnowsze badania dowodza, iz chociazby poziom inteligencji (IQ) jednak sie dziedziczy i bezposrednio jest powiazany z genami, wiec jaka inteligencje moze miec wiekszosc dzieci pochodzacych z rodzin patologiczny o umyslach, jak to pisze autor rozwielitek? I jest to jeden z najsilniej dziedziczonych genow ze wszystkich pozostalych. Jednym slowem - glupote sie dziedziczy. Skaldowa genetyki + pozniejszego ksztalcenia okresla sie mniej wiecej 50/50. Wiec jesli dziecko dziedziczy w 50% glupote + jest w patologii wychowywane przez najwazniejsza czas swojego zycia, czyli dziecinstwo - to szanse, ze wyrosnie z niego normalny w pelni sprawny emocjonalnie i umyslowo czlowiek nie sa duze. Podejmowano nawet badania nad blizniakami jednojajowymi, w wychowanymi w roznych rodzinach zastepczych - wynik byl dosc jendoznaczny - pomimo roznych srodowisk poziom inteligencji obyblizniakow byl niemalze identyczny. Generralnie nie dziedziczy sie samych konkretnych cech, ale predyspozycje. Takze biorac to pod uwage, wszelkie dzieci z patologii, aby mialy szanse na normalne zycie, powinny byc zabierane z takich rodzin juz jako noworodki. Im pozniej tym gorzej.
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
UsuńNo comment Dragonello kastratko...
UsuńKastratką nie jestem, wszystkie organy płciowe mam na swoim miejscu i działają normalnie. A takim komentarzem tylko sama pokazujesz, ile warte są Twoje argumenty.
UsuńNie odpłacę ci tym samym, bo jak powiedziałam, nie chcę dolewać oliwy do ognia, a obrażanie czy poniżanie rozmówcy mnie nie bawi. Nie mój poziom dyskusji.
Bez odbioru.
Dziękuję Anonimowy za tę wypowiedź. To właśnie są argumenty merytoryczne, czyli stanowisko nauki. Do tego jeszcze można dołożyć schemat zachowań w rodzinie alkoholowej - Dziecko-Bohater, Czarna Owca, Dziecko-Maskotka, Dziecko Niewidzialne itd. To nie są żadne wymysły, tylko WIEDZA.
UsuńKrótko mówiąc...JA PIERDOLĘ!
OdpowiedzUsuńA ja chciałam bardzo podziękować za ten blog.
OdpowiedzUsuńŻyję pod jednym dachem z alkoholikiem, przemocowcem, który nie rozumie słowa rozwód, eksmisja.... Wiem, że tylko dzięki temu, że z mamą oponujemy nie zrobił z domu meliny i jestem przerażona jak czytam jak takie miejsca wyglądają. Ale właśnie dzięki temu blogowi mam nadzieję, że istnieją ludzie, którzy już na pierwszy rzut oka widzą kim jest dany człowiek. Że jego historie to tylko konfabulacje i nie biorę już tak mocno do siebie tego jak nam wiecznie mówi, że i tak nam nikt nie uwierzy itp. Ten blog uświadomił mi, że alkohol robi z człowieka zwierzę i nie da się prosić czy grozić, bo jedyny cel to picie.
I może nie powinnam tak pisać, ale ten blog daje mi nadzieję, że może któregoś dnia pójdzie do jakiejś meliny i tam po prostu zdechnie....
Kola
Chciałam tylko wyrazić swoje uznanie dla pana panie kuratorze. Jestem pełna podziwu i trzymam za pana kciuki. Wydaje mi się, że nie dałabym rady wykonywać takiej pracy, pękłoby mi serce na widok tych biednych dzieci i z bezsilności wobec ich rodziców. Mam nadzieję, że pan wytrwa w zdrowiu psychicznym jak najdłużej. Uważam, że gdyby nie "siarczyste słownictwo" wygrałby pan w cuglach, ale ja nie wyobrażam sobie innej formy. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńNo własnie, wytrwać w zdrowiu psychicznym, to umiejętnośc znalezienia odskoczni ale tez umiejetnośc radzenia sobie z emocjami. Dzięki za miłe słowa
OdpowiedzUsuńTak dokładnie wygląda nasza praca w terenie, świetnie napisane...łącznie z tą śmierdzącą szmatą wiszącą w niemalże każdym domu i którą nie wiadomo jak obejść (nogą czy torebką przepchnąć?)..."Idealny" obraz naszej kuratorskiej codzienności.
OdpowiedzUsuńPodzielę się jeszcze jedną refleksją - argumentem, dlaczego dzieciaki z domów patologicznych trzeba zabierać i to jak najszybciej.
OdpowiedzUsuńPrzekonała mnie do tego moja znajoma, która pracuje w opiece społecznej na Nowej Zelandii. Tam właśnie jest taki system, że dzieci zabiera się rodzicom, jak tylko pojawiają się większe problemy. UWAGA - zabiera się po to, by jak najszybciej móc je oddać.
U nas dzieci zabiera się w ostateczności, kiedy rodzice już są tak zdegenerowani, że zarażają życiu i zdrowiu dziecka, a z przepicia stoją jedną nogą w grobie. Jaka jest szansa, że człowiek na tym etapie cokolwiek zmieni na lepsze? No minimalna.
Tam zabiera się dziecko, kiedy rodzic dopiero zaczyna się staczać. Jest to dla niego dotkliwy sygnał, że coś jest źle, ale ponieważ matka czy ojciec "jeszcze się nie rozkręcił", więc jest bardziej prawdopodobne, że zapanuje nad swoim życiem, znajdzie pracę, pójdzie na leczenie. Opieka społeczna zabiera dziecko, a potem pracuje z rodzicem, by jak najszybciej to dziecko mógł odebrać. I wiecie co? Zwykle się udaje. Rodzic "nie rozkręcony" ma możliwość, by się opamiętać w porę.
W Nowej Zelandii są o wiele wyższe dochody ludności, bez porównania większe zabezpieczenia socjalne niż w Polsce. Tak, że nawet w razie utraty tam pracy, trzeba bardzo chcieć żeby się zmenelić. A i też z patologią jest o wiele łatwiej walczyć w Nowej Zelandii z tego powodu, że tam o wiele niższy procent społeczeństwa żyje w biedzie, i jest uzależniony od alkoholu.
UsuńGdyby w Polsce wprowadzić identyczne ustawodawstwo co w NZ, to bardzo szybko zabrakłoby miejsc w domach dziecka. A i telewizje polskojęzyczne w rodzaju pol(s)ratu czy tvn, taki klangor by podniosły, że się zabiera dzieci "rodzicom".
Agaton
NO ale to jest głupie tłumaczenie. Zabrakłoby miejsc wiec niech te dzieci gniją w menelstwie. Jak zbaraknie miejsc w wiezieniu to uznamy ze pobicie czy kradziez to nie przestępstwo? podobne myślenie. Ja mysle ze menelstwa jest tam mniej bo sie dzieci zabiera. Jak rodzice wyjda na prostą to dzieciak wraca, jak nie to przynajmniej dziecko nie powiela w swoim życiu menelstwa. U nas jest chory system pomocy. Marchewka a nie wędka. Bo tak łatwiej (mówie o prawie nie o ludziach typu kurator, ktorzy zwyczajnie musza postepować zgodnie z chorym prawem). Dlatego menelstwa robi sie coraz więcej. Zazwyczaj para meneli ma wiecej niz 2 dzieci, nastepne pokolenie to wiecej meneli
UsuńSam nigdy nie byłem w domu dziecka, ale znam wielu ludzi, dorosłych ludzi którzy byli w bidulach. Są to w większości ludzie zdemoralizowani, amoralni, nadużywający alkoholu i innych narkotyków. Kłamią, oszukują, biją się, piją.
UsuńW przytułkach dla bezdomnych, więzieniach, ośrodkach pomocy, jest duża nadreprezentacja tych ludzi, którzy kiedyś byli w domach dziecka. Więc nie mów głupot, że bidule znowu tak wychowują dobrze dzieci na ludzi.
Agaton
Jak się mamusia skapnie, że mamona nie spływa do niej tylko do ojca Jacka bo dziecko z nim mieszka to się szybko zrobi kochająca, tęskniąca i starająca. Zaraz go przygarnie z powrotem.
OdpowiedzUsuńCzytam wstecz już jakiś czas i krew mnie zalewa.
Właściwie nie rozumiem tych dzieci, potomków patoli, że powielają takie życie. Nie wierzę, że chcą. Nie chcą ale wyjść z marginesu jest ciężko, wymaga to niestety pracy, samozaparcia, woli życia w lepszym świecie.
Znam takie rodziny, sama pochodzę z podobnej. Ale nie urodziłam się z FAS, bo matka była za młoda, zdrowa jeszcze i nie pochodziła z marginesu. Ale się nim stała. Wygląda dokładnie tak jak opisujesz te wszystkie bezzębne, śmierdzące, z tłustymi włosami kobiety. Wyobraź sobie, ze można z normalnego, ładnego, zdrowego człowieka uczynić takie COŚ, że ten człowiek może sobie to sam zrobić. I to w bardzo krótkim czasie, bo jak miałam jakieś 14 lat to ona już była zniszczona i wiecznie wstawiona. Ale pamiętam ją trzeźwą, czystą, pamiętam jak szyła ubranka dla moich lalek i jak robiłyśmy ozdoby choinkowe z wydmuszek i kolorowego papieru. I niestety od zawsze pamietam, że lubiła wypić, a po przemianach w latach 90-tych straciła pracę i się zupełnie stoczyła. Przez nasz dom (jeden pokój z kuchnią + ubikacja/bez łazienki i bez ciepłej wody) przewinął się tabun facetów, sąsiedzi opowiadali mi (dziewczynce, ośmio-dziewięcioletniej!!!), że matka na ulicy prawie pod domem kopulowała z jakimś lumpem (nie mogłam w to uwierzyć, że można tak nisko upaść), kiedyś w domu jakaś pijaczka rzuciła się na mnie z nożem. Widziałam i słyszałam wiele, najpierw walczyłam, awanturowałam się, jak byłam starsza wyrzucałam z domu "gości", wylewałam alkohol, wyrzucałam papierosy, zabierałam matce pieniądze, potem uciekałam z domu, czasem na kilka tygodni nawet.
Teraz mam swój dom, pracę, męża, dziecko, samochód, dobre dochody, ładnie wyglądam, jestem zdrowa i nie rozmawiam z matką od wielu lat. Dałam jej szansę trzy razy. Trzy razy pozwoliłam jej spotkać się ze mną i moim synem, żeby poznał babcię. Za każdym razem uprzedzałam ją żeby była trzeźwa - nigdy nie była. Ledwo na nogach stała. Zawsze się obraziła, z awanturą odchodziła, bo to oczywiście ja jestem ta niedobra, niewdzięczna a ona wcale nie musi pić i nie jest alkoholiczką.
Nie mam matki, jest tylko jakaś kobieta, która mnie wydała na świat. Mój syn nie może znać i kochać takiej babci.
Kilka dni temu dzwoniła. Nie odebrałam.
Boję się tylko, że jak przyjdzie co do czego to będę musiała jej płacić alimenty (dochód mam taki, że się nie wywinę).
I powiedz mi teraz: gdzie jest sprawiedliwość?
Wolałabym opłacić jakiemuś dziecku kolonie czy inny wypoczynek, kurs, szkolenie, turnus rehabilitacyjny niż utrzymywać matkę.
Zupełnie inaczej czyta się opowieści napisane na blogu, a inaczej komentarz osoby, która przez to przeszła. Też mam ojca alkoholika- już nie pijącego, ale był na krawędzi i swoje przeszliśmy. Teraz mieszka w DPS dzięki staraniom mamy. Jednak u nas nie było takiej patologii, nie było imprez, burd i przemocy. Jedynie krzyki matki, śmierdzący ojciec i mama wywalająca go po raz setny z domu i my z siostrą wybiegające na bosakach na klatkę ze swoimi wszystkimi drobnymi, żeby tatuś miał za co kupić coś do jedzenia... Dzieci tego nie rozumieją. Finalnie... ja mam rodzinę całkiem przyzwoitą, własne dzieci. Ale do alkoholu, wiem że mam słabość. Nie piję, bo wiem jak to wciąga. Za młodu bardzo lubiłam wypić. Teraz z uwagi na własne dzieci unikam alkoholu. A siostra była bardzo młodą nastoletnią matką z facetem, dwa razy starszym który miał już narobione inne dzieci i zostawił ją jak jeszcze była w ciąży, a może nawet zanim się dowiedział. Alimentów nie płaci bo po co, a siostra chociaż nie pije to facet z którym jest obecnie nie jest z najwyższej półki, chociaż typowej patologii i pijaństwa nie ma to też są pod opieką MOPS-u, żadne z nich nie ma stałego zatrudnienia na pełen etat.
UsuńTo tyle. A skłonność do alkoholu lub bezradność życiową wg mnie jednak przekazuje się w genach tylko od nas zależy co z tym zrobimy i jak poprowadzimy własnym życiem.
Marta
Są wyroki sądowe, które odmawiają alimentom tego rodzaju "rodzicom", którzy jedyne co swoim dzieciom dali to piełko.
UsuńAle odmowa przyznania ali9mentów musi być też uzasadniona umiarkowanym czy niskim dochodem. Mnie będzie zwyczajnie stać na płacenie jej alimentów bez jakiegoś szczególnego uszczerbku.
UsuńPoza tym udowodnić trzeba, że rodzic piekielko zafundował, a tu ani protokołów policyjnych nie ma, ani w MOPSie żadnych, bo kto w latach 80-tych interesował się czy dziecko patrzy jak matka pierdoli się z obcym facetem na łózku oddalonym o 2 metry od łózka dziecka.
Nigdy mnie nikt nie spytał o to jakie warunki mam w domu.
Odpisz sie od niej urzedowo, mozna to zalatwic, nie zwlekaj, trzymaj sie i trzymaj sie od niej z daleka .
UsuńWitam,
OdpowiedzUsuńjestem dorosłym dzieckiem alkoholików. Nie wiem dlaczego największy żal mam do swojej matki za utracone bezpowrotnie dzieciństwo, bo przecież ojciec też pił. Wielka szkoda, że do mojego domu nie trafił nigdy kurator - może groźba utraty dzieci choć trochę obudziła by moich rodziców.
Byłam najmłodsza z rodzeństwa i jakoś tak wyszło, że to ja byłam najbardziej odpowiedzialna z całej rodziny...
Kiedy moja mama zaczynała pić to trwało to około 3-4 tygodni (picie non stop). W tym momencie chowałam wszystkie pieniądze jakich jeszcze nie zdążyła ze sobą zabrać. Pod koniec jak już jej się kończyły wracała po więcej kasy. Mogła mnie skatować, ale pieniędzy nie dostała. W czasie jej niedyspozycji próbowałam utrzymać jakiś porządek w domu, łącznie z bieganiem za ojcem i starszymi braćmi - za ojcem żeby nie pił, a za braciszkami aby chodzili do szkoły. Ojcu robiłam listę zakupów i dawałam na nie pieniądze, potem kłóciłam się z nim o resztę. Byłam takim małym ośmioletnim tyranem. Zawsze odgrażałam się, że o wszystkim opowiem w szkole i poproszę o zabranie mnie do domu dziecka - czasem robiło to na nim wrażenie. W szkole nigdy nie powiedziałam. Nigdy też nie zapraszałam koleżanek do domu, aby się nikt nie dowiedział. Wiedzieli tylko sąsiedzi, którzy mieli ze mnie niezły ubaw jak chodziłam po podwórku i szukałam "rodzinki".
Jak już mama wracała do domu, to kilka następnych tygodni dochodziła do siebie. W tym czasie zazwyczaj nie chodziłam do szkoły, gdyż "wisiałam na klamce", żeby znowu nie poszła. Często zasypiałam pod drzwiami i wtedy próbowała uciekać.Robiłam jej herbatki, zmuszałam do jedzenia, aby nabrała sił. Nawet nocnik jej przynosiłam, bo było jej słabo. Jak ja wtedy marzyłam o domu dziecka!!!!
Po powrocie do zdrowia, mamusia błagała mnie o wybaczenie i że już więcej nie będzie piła:)
Wracała do normalności. Gotowała obiadki, robiła przetwory, szyła mi śliczne sukienki i moja złość przechodziła. Znów miałam prawdziwą rodzinę. Mijało pół roku, czasem rok i... wracam ze szkoły... znowu chcę, aby ktoś mnie zabrał z tego domu. NIKT NIE PRZYCHODZI.
Dorastam, kończę szkołę, idę do pracy, wynajmuję mieszkanie, wyprowadzam się z domu. Zaczynam ŻYĆ. Ciułam każdy grosz. Idę na zaoczne studia ekonomiczne. Pracuję po 16 godzin na dobę (pracuję na kasie, sprzątam domy, lepię pierogi). W weekendy nauka. Po roku łapię indeks i biegam po firmach - chcę pracować w księgowości. Większość patrzy jak na przygłupa, ale w końcu znajduję pracę. Mam cel i go realizuję - chcę dobrze zarabiać i kupić mieszkanie. Awansuję, awansuję i jestem główną księgową. Biorę kredyt, kupuję mieszkanie. Powoli się urządzam...
Zjawia się mama! Prosi o pomoc nie chce już pić, nie może, wątroba siada. Grozi jej eksmisja.
Wracam do domu. Sprzedaję swój azyl. Biorę kredyt spłacam długi. Zmuszam do leczenia. Terapia pomaga na rok. Biorę zwłoki do samochodu i wiozę do szpitala, błagam o pomoc. Znowu leczenie, powrót i zaskok. Chcę się wyprowadzić, ona błaga, zostaję. Zmuszam do leczenia. Biegam po lekarzach, pilnuję leczenia. UDAJE SIĘ!!! Moja mama nie pije 8 lat. Mój sukces, najważniejszy cel w życiu. Wciąż jej pilnuję.
Czuję się zmęczona i bardzo stara. Mam 35 lat. Teraz kolej na mnie, wychodzę za mąż. Mam następny cel w życiu,a nie brałam go pod uwagę... wygrać walkę z nowotworem. Tylko nie wiem czy znajdę jeszcze na to siłę i czy taka ciągła walka w życiu ma sens.
Pozdrawiam,
Anna
P.S. Cały blog przeczytałam w jeden dzień, prawie jeść zapomniałam. Przynajmniej wiem, że inni mieli gorzej. Tylko czy jest mi lepiej z tego powodu? Raczej nie. Czasem zastanawiam się, jak to się stało, że udało mi się przez całe dzieciństwo ukrywać prawdę i nie pojawił się kurator.
Aniu... Czy byłaś na terapii dla DDA? [Dorosłych Dzieci Alkoholików]. Jeśli nie, to może warto by było? Dla dobra Twojej przyszłej rodziny...
UsuńJa bym nie pomogła w ten sposób na pewno.
UsuńMoja matka jak się jej kiedyś przypomni, że ma córkę, ktora ma pieniądze to jej kupię ładną walizkę, świeże ubrania, wykąpię, zaprowadzę do fryzjera i na zamknięte leczenie a potem wszywka. Mogę jej zrobić zakupy spożywcze i kupić ubranie ale nigdy nie sprzedam domu, i nie zadłużę się żadnym kredytem! Nie mam wobec niej takiego obowiązku. Mam dziecko i dla niego musze mieć stabilizację finansową. Jeśli wszystko sprzedam żeby ratować matkę, kiedyś mogłoby zabraknąć dla mojego syna gdyby potrzebował.
Owszem chodziłam przez kilka miesięcy na DDA, zaraz po wyprowadzce z domu. Później brakowało mi czasu. Teraz na chorobowym może czas pomyśleć o sobie :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Anna
Święte słowa. Jak sama nie zadbasz o siebie, to kto to zrobi? A terapia w Twoim przypadku jest ważna, żebyś mogła stworzyć zdrową, szczęśliwą rodzinę.
UsuńTrzymam kciuki bardzo mocno i pozdrawiam również :)
Nawet nie wiedziałem, że jest coś takiego jak DDA...
UsuńNie miałem tak ciężko jak Ty Anno, ale brak normalności w domu wpływa teraz niesamowicie na mnie i na moje dzieci - po prostu nie wiem czasem jak się zachować i... podświadomie zachowuję się jak ojciec - alkoholik (nie przypuszczałem, że taki wpływ miał na mnie, że po 20 latach ja teraz w zachowuję się tak jak on kiedyś...)
Aniu Walcz o siebie. Masz złote serce, bo ja bym nie pomogła mamie.
UsuńZdrowia życzę
Dziękuję Witaaminkaa !
UsuńNie jestem "złota". Po prostu cholernie kocham moją matkę, choć nie wiem dlaczego i za co. Zawsze opiekowałam się moją matką i chyba tak już zostanie. To taka toksyczna miłość... miłość do patola :) Wiem, że moje życie zostało bardzo skrzywione, ale nie potrafię się od niej odwrócić. Czasem żałuję, że nie mam takiego charakteru jak moi bracia, gdyż na pewno żyłoby mi się łatwiej. Niestety walka o Matkę to mój życiowy priorytet. Inaczej nie potrafię chyba funkcjonować - i tu niestety powinien wkroczyć psycholog, aby mnie "naprostować" :)
Pozdrawiam,
Anna
Moze gdyby wkroczył psycholog obyloby sie bez onkologa. Dziewczyno, co Ty wyprawiasz ze swoim zyciem ! No przepraszam, ale...
UsuńAż współczuje twojemu facetowi jeśli masz jakiegoś. Matka zawsze na pierwszym miejscu.
UsuńTen komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuńPost nie jest związany z tematem, dlatego został usuniety. Rozumiem podanie swojego bloga, ale tylko gdy jest on związany z dyskusja :)
UsuńPrzeanalizowanie tego bloga to moje "zadanie domowe" na ćwiczenia z kuratora sądowego. Jestem wdzięczna mojemu profesorowi, że mnie tu naprowadził!
OdpowiedzUsuńCzy możesz napisać jaka uczelnia, gdzie , jaki kierunek ? kane
Usuńmój ojciec się zapił...20 lat po odejściu mamy nie potrafił przestać chlać.Nie był trzeżwy nawet na sprawie o alimenty przez co sędzia wywaliła go z sali. przez te lata odezwał się raz.Nie spytał co u mnie czy u mojego syna...Spytał czy pracuję bo mam mu alimenty płacić.Drugi raz się nie odezwał -znależli go martwego na dworcu .Tak kończą Ci ,którzy nie potrafią przestać pić.
OdpowiedzUsuńAnka
Wpis jak zawsze ciekawy. Przeczytałem już wszystkie, a to mój pierwszy komentarz. Ciekawy język, słuszne pytania. Tematyka...no cóż ciężka jak czołg spod Kurska. Brat wykonuje tę samą robotę co Szanowny Autor, więc te historie przypominają mi jego opowieści, których już się sporo osłuchałem. Chociaż z pewnością co innego zobaczyć i doświadczyć tego na żywo. Ciekawym jest, że praktycznie wszyscy kuratorzy i ogólnie ludzie zajmujący się tymi patolami, po pewnym czasie dochodzą do wspólnego wniosku - sterylizować, odbierać dzieci (chociaż brat ciągle powtarza, że to najbardziej znienawidzona przez niego część tej roboty), zero zasiłków. Daje do myślenia.
OdpowiedzUsuńI co z tym zrobić? Czy musi tak być? Jak to jest? Nie można ludziom ofiarom zaniedbań pomoc skutecznie, czy raczej PRAWO uniemożliwia dokonania skutecznych działań poprzez pozwalanie menelom na krzywdzenie i niszczenie wszystkich dookoła, którzy w jakikolwiek sposób są na skutki ich "bytowania" skazani? Dzieci, ich dzieci, ich rodzeństwo, dalsza rodzina. Nasuwa mi się pytanie... Czy istnieje w tym kraju przynajmniej jeden ród wolny od patologicznego, niszczącego go członka? Spójrzcie realnie na możliwości PRAWNIE GWARANTOWANE w chwili, gdy rodziny pojawiającej się patologii próbują ją powstrzymać. PRAWO nie daje możliwości ani członkom dalszej rodziny, ani OPSom czy kuratorom zaradzić skutecznie. "Głaszcze" menelstwo, prosi, szuka dla nich ratunku delikatnie. Daje szanse. Pozostawia w środowisku zdrowym społecznie (jeszcze). Środowisku rozwojowym, pragnącym budować swoją przyszłość. Przy tych ludziach bytuje menelstwo i "zjada" ich siły, niszczy im pracę a ludzie (ofiary) przyzwyczajeni stanowiskiem ustanowionych możliwości prawnych przebierają nogami, aby dźwigać na plecach skutki cudzego menelstwa. Menelstwa sąsiadów, kuzynów, wujków czy kogo tam mają gdzieś na orbicie własnego życia. Nie sądzę, aby menelstwo miało się tak bezkarnie gdyby istniała nadzieja, że ofiary bez względu na wiek i rodzaj własnego poczucia zagrożenia zostały przez USTAWY PRAWNE usłyszane i potraktowane z mądrą troską. Co opisuje kurator? Porażkę ustaw, których musi się trzymać jak uwiązany pies budy i warczeć na menelstwo? Gdyby mu się łańcuch nie kończył to dopadłby ich skutecznie. Nie tylko on. Wszyscy jesteśmy na łańcuchu żeby przypadkiem nie powstrzymać menelstwa przed wyniszczaniem kogo się tylko da. Osobiście czuję się bezradna bo wiem, że jeśli zechcę usunąć jakiegoś menela skutecznie, to jego skarga na "wtrącanie się w cudze życie" bez wsparcia ustawodawstwa skończy się dla mnie wyrokiem. Nie można liczyć na się ludzi uzależnionych od patologii bo ona jest wprost proporcjonalna do nadziei jaką posiadają. Nie maja jej. Sieroty społecznie (moi wychowankowie) nie mają szans na wyrwanie się bo widmo realne powrotu do patologii z bidula motywacje im skutecznie odbiera aby walczyć. Widzą bezradność i swój daremny wysiłek. Wrócą bo gdzie mają iść? I menelstwo znów zacznie pożerać ich po kawałku, aż wchłonie i dobierze wszystko. A co ciekawe nie potrzeba wiele by obudzić się bezradnym Don Kichotem walczącym z zaistniałym zalążkiem przyszłego menelstwa we własnym domu czy dalszej rodzinie. Kwestie traktowania problemu menelstwa w otoczeniu powinny być rozważone z kartą praw człowieka w trosce o otoczenie a nie prawa meneli do wyniszczania społeczeństwa. A my jak te psy na łańcuchu paragrafów próbujemy sami utrzymać się przy życiu zanim nas wchłonie beznadzieja patologiczna. Zapite mordy to nie jedyna patologia niszcząca, ale jedyna, która nie stwarza dobrego wrażenia za garniturem, stanowiskiem, ilością zer na kontach, pozorem czlowieczeństwa w wypasionej rezydencji. Cudowny "rozwój" cywilizacyjny... patologii tej jawnej i tej mocno ukrytej. Anna
OdpowiedzUsuńDokladnie. :( Mysle tez, ze przy obecnym rozwoju technologii i postepie medycyny, daloby sie stworzyc skuteczne srodki przeciwalkoholowe, ktore skutecznie rozwiazalyby problem alkoholowy raz na zawsze. Tylko stoi na przeszkodzie kilka czynnikow. Po pierwsze alkohol to akcyza, a akcyza, to czysty zysk dla panstwa, wiec komu zalezy by pozbawiac sie dochodowego interesu jakim jest sprzedaz alkoholu. Po drugie idiotyczne przepisy ochorny praw czlowieka, ktore nie pozwalalyby na takie moze i drastyczne, ale skuteczne metody. A szkoda. imo taka patologia wieloletnia powinna byc z gruntu traktowana jako zagrozenie dla spoleczenstwa, samych siebie i przede wszystkim swoich dzieci. Jest alkoholizm w rodzinie w ktorej sa dzieci, to sadownie nakazac "zaszczepienie" takich i skuteczne leczenie, bezwarunkowo! A nie cackac sie i prosic, zeby sie poszli sami leczyc. Chyba, ze nie ma dzieci, zwlaszcza malych, to wtedy moznaby traktowac ulgowo i prosic, ale jesli sa dzieci, a zwlaszcza np kobieta jest w ciazy i chleje, powinien byc bezwzgledny zakaz picia i leczenia ze skutkiem natychmiastowym! Dosc poblazania menelstwu i alkoholizmowi.
Usuń.
OdpowiedzUsuńKurwa, jak mi tych dzieci żal! tak bym chciała być mądrzejsza i wymyśleć, jak to powinno działac. sterylizować to menelstwo? co z tymi dzieciaczkami??? w DD tez nie jest różowo, w rodzinach zast.różnie bywa. a taki malec juz na dzień dobry "wpierdol" dostaje w postaci mamusi, tatusia, którzy mają wywalone na wszystko. aż mnie trzepie jak o tym myślę. nie dziwię ci się, że w mordę niejednym byś dał. ja też.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuńSzanowny Panie Kuratorze, rozni ludzie sie tu wymadrzaja, a to bledy Pan robi, a to o menelach sie zle wyraza, etyke zawodowa bezczesci, recepty ani pomyslu nie ma, brzydkich slow uzywa, poklasku szuka, prace lekcewazy, albo ze przyjemnie sie Pana blog czyta(to mnie rozwalilo).
OdpowiedzUsuńPanie, jesli moge sobie pozwolic, pisz Pan dalej, bo moze to niektorych uwrazliwi na krzywde dzieci albo bitych za sciana kobiet, na tyle ze nie odwroca sie z obrzydzeniem i niesmakiem, moze gdzies zadzwonia, moze gdzies napisza, moze czasem podadza reke.
Pisz Pan, bo piszesz ze swadą, żarliwie i porywająco, odsłaniajac nam, normalnie funcjonujacym nieznane obszary.
Co tu komentowac, mi brak slow, zrodzila sie jakas dziwna refleksja, pokora, smutek a jednoczesnie bunt i wscieklosc.
Pocieszajace wydaje mi sie jednak to, ze zyjemy w Europie, gdzie humanizm ma jakies przelozenie w zyciu, bo prosze Panstwa, wiekszosc naszego swiata, Azja, Afryka, Ameryka Poludniowa to obszary, gdzie zycie czlowieka nie ma wiekszej wartosci, a prawa czlowieka to czcze teorie.
W Brazyli nie mialby Pan etatu a problem bezdomnych dzieci rozwiazuja specjalne szwadrony, albo gangi. I to jest dopiero beznadzieja.
Dzięki bogu za ten wpis i jakieś z dwa może wyzej, bo już myślałam, że to jakis klub miłośników Mengele...
UsuńTa bezkarna anonimowosc pokazuje co ludzie myślą.
To szokujące, ale też cenny przekaz społeczny.
I to w Polsce...kraju obozów koncentracyjnych...
... Pracownik Socjalny z GOPS-u, biedaczysko, nie ma samochodu służbowego ;-( I do potencjalnych "klientów" sam dojechać nie może. Jakie to smutne. Oj zła Gmina. Wójt jeszcze gorszy, bo skąpy, pracownika nie szanuje i o mieszkańców w potrzebie nie dba. Bardzo proszę Szanownego kolegę aby zapytał Pracownika Socjalnego czy aby przypadkiem ryczałtu nie bierze na pokrycie kosztów jazdy w teren prywatnym samochodem :-)
OdpowiedzUsuńPozdrowienia z Karnego
Te mopsiary i kuratorzy, płaczą bez przerwy, że mają papierkową robotę i "niskie" płace. A trzymają się posadek państwowych rękami i nogami.
UsuńZa nic w świecie by nie chcieli iść za porównywalne pieniądze (a nawet trochę większe), pracować do prywaciarza. Bo by coś od nich wymagali. A nie zbijać, w większości przypadków, bąki w biurach.
A gdyby sobie tak olewali swoją "pracę" biurwy, pracownicy sądów, administracja gdzie indziej. Wywaleni by zostali przez prywaciarza z pracy, na zbity pysk! I nikt by się z nimi nie cackał.
Juz widzę jak jako pracownik swoim wozem za swoją kasę popitalasz do klienta...już widzę. Ja swoj bisnes mam i swoim autem jezdze, ale mi sie to opłaca. Jak taka cudna posada to na co czekasz. Zostan kuratorem albo w MOPsie sie zatrudnij. Założe sie ze maja braki kadrowe. Kazdy u nas pracuje "naciężej" a inni sie opierdalają...taka polska-wredna mentalnośc. Nie ma zielonego pojęcia o pracy drugiej osoby ale ty wiesz ze jest łatwa, miła i przyjemna. Ja dzieckuję. W życiu nie chciałąbym pracować jak autor, miec styczność z menestwem, zepsuciem i cierpieniem. Zwyczajnie bym nie dała rady. Użeram się codziennie z klientami, z sanepidem, inspekcja handlową i innymi "spcjalistami"....i mysle ze mam wnerawiającą pracę. Blog czytam od jakiegoś czasu. KIlka razy sie popłakałam, mam dziecko. Nie wiem jak mozna tak pracować...
UsuńAle niunia pojechałaś. Ziostań kiuratorem, pracownikiem mopsu, biurwą, nauczycielem itd. Sprzątaczka czy kasjerka w supermarkecie ma o wiele gorszą, bardziej niewdzięczną i o wiele mniej płatną pracę.
UsuńTeraz żeby dostać jakąkolwiek posadę państwową (szczególnie w małych pipidówkach), nie wystarczy chcieć i nawet skończyć z wyróżnieniem uniwerek. Trzeba mieć też dojścia, powiązania rodzinne i koneksje. Na tym blogu ktoś pisał, ile było kandydatów na kuratora na jedno miejsce.
Jak wam tak "ciężko" pracować na państwowym, zwolnijcie się i na zasiłek do mopsu lub do prywaciarza. Tam będziecie mieli "kokosy" i będziecie się opierdalać. Łaski nie róbcie, a na wasze miejsce w gminie/powiecie, bardzo szybko znajdą nową osobę.
Zastanów się CZŁOWIEKU - co ty bredzisz?! Twój poprzednik mówi o wszechobecnym marudzeniu a ty dalej o swoim! I stękasz i stękasz. Kuratorem chce zostać wiele osób - tak jak w innych zawodach- ludzie po prostu szukają pracy!!! Że się niektórym wydaje, że to taka intartna praca, opłacalna - wystarczy policzyć koszty. A ty co - kolejny " niesłusznie i źle potraktowany przez Sąd"?
UsuńTen komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuńObecnie samochody osobowe nie mają ram tylko samonośną karoserię ze wzmocnieniami i podłużnicami. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńZnalazłes COŚ! Jaka ulga, udało sie do CZEGOS przyjebac ! Popełnił bład, nie zna sie na najprostszych sprawach, ignorant jeden, wypisuje bzdury o ramach, czytac tego nie mozna. Poduczyłby sie mechaniki samochodowej bo normalnie siare robi i jeszcze mu sie wydaje, ze taki mądry. Gdybys nie Ty ze swoja wiedza prawie milion ludzi, ktorzy to czytaja pozostaloby ciemniakami!
UsuńKurwica mnie bierze. Normalnie na Twoim miejscu nie wytrzymała bym przyjebała mamuśce, za kudły wytargała i chyba zatłukła. Takie ścierwo nie zasługuje na nic. Szkoda mi dziecka, zawsze szkoda dzieci.
OdpowiedzUsuńPodziwiam za opanowanie, ciekawi mnie jak odreagowujesz te stresy? Bo co tu dużo gadać napatrzysz się na straszne obrazki a organizm ludzki i umysł ludzki ma swoje ograniczenia.
Witaminko, zapewniam Cie, ze niedaleko Ciebie zyje duzo takich dzieci, dlatego nie emocjonuj sie tak literaturą, tylko zrob cos dla tych dzieci, kazdy moze, naprawdę.
UsuńJa mam do Pana pytanie? Bo ja zupełnie nie rozumiem. Czemu w domach dziecka dzieci spedzaja całe swoje "dzieciństwo" (bo to nie jest prawdziwe dzieciństwo). NIe moga byc adoptowane bo rodzicom praw sie nie odbiera, mimo, ze ci sami rodzice maja te dzieci gdzieś. Ja wiem ze to nie Pana wina, ale w sumie to nikt ni jest winny a te dzieciaki zapomniane przegrywają swój los. Ja rozumiem, ze rodzic jest bardzo wazny, rodzina biologiczna. MOze sie noga podwinąć. Ale kurna dać rok, góra dwa na poproawe jak nie widać poprawy, chęci...to zabrać. Czemu w tym kraju mysli sie o patologicznych rodzicach, ich praw łamać nie wolno. A dzieci? Z nasza fundacją jezdzimy do domó dziecka, tam wychowawcy wiedzą ktora mama robi wszyscko zeby dzieci odzyskać (mniejszosc) a ktora ma je totalnie gdzieś. To naprawde nie jest trudne do określenia. A potem jest historia, ze chłopak z bidula wychodzi i wychodzi na ludzi. Dobrze trafił, stary stolarz fachu go nauczył, dał mieszkanko nad zakładem, potem po emeryturze zakład przekazał. Chłopak pracował cięzko, żonę miał, dziecko, drugie w drodze...i okazuje sie mamusia, ktora go miałą gdzięs długów narobiła, a on tam zameldowany był cały czas i ma chłopak 80 tys długów matki spłacić. I jeszcze matka alimentów od niego rząda. Menelstwo az tak głupie nie jest, wie po co dzieciaka ma. Zeby z niego doić jak jakimś cudem na ludzi wyjdzie. I tak nasze Panstwo dba o menelstwo- bo menelstwo tez człowiek a człowiek prawa ma. A dzieci to już chyba nie ludzie, bo praw nie mają....
OdpowiedzUsuń"A dzieci to już chyba nie ludzie, bo praw nie mają...."
OdpowiedzUsuńPolecam
http://polskapartiasocjalistycznawroclaw.wordpress.com/2013/03/06/miasto-glodnych-dzieci/
"Życie przychodzi z daleka.
OdpowiedzUsuńRodzice są tylko bramą do niego...
Kto pomaga naprawdę, ten nie wyrokuje.
Wielu terapeutów pozostaje pod wpływem swojego sumienia albo uwięzionej w granicach sumienia opinii publicznej.
Dzieje się tak wtedy, kiedy klient uskarża się na swoich rodziców, na warunki swojego życia czy na los i kiedy terapeuta także uznaje taką wizję. Wtedy terapeuta służy konfliktowi, a nie pojednaniu.
Pomagać w pojednaniu może tylko ten, kto robi w swojej duszy miejsce osobie, na którą klient się uskarża.
W ten sposób terapeuta jako pierwszy przyjmuje do własnej duszy to, co klient także musi przyjąć. Terapeuta robi pierwszy krok, na który klient nie jest w stanie jeszcze sobie pozwolić..."
Zapraszam wszystkich na bloga i pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńmylifeandmyfaith8.blogspot.com
Świetny wpis :)
OdpowiedzUsuńobok każdego z nas są takie przypadki, wszędzie. Zapraszam :) http://miszupiszu.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńTakie historie sprawiają, że włos się na głowie jeży. Ale ich czytanie wciąga i to cholernie. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńSuper :D Zapraszam http://jednaminutka.blogspot.com/ ^^
OdpowiedzUsuńLudzie sami są winni takiego losu. Samo ich nie doprowadziło do takiej sytuacji. Tylko, że potem krzywdzą innych, zwłaszcza dzieci, które nie mają większego wpływu na to co się dzieje ze względu na swój młody wiek. Jak czytam ten wpis to momentami ciśnienie mi się podnosi. Dobrze, że jesteś taki wytrwały i dajesz radę opanować się w takich sytuacjach. Praca to praca. Twoje zadanie to pomagać ludziom. To widać, że chcesz, żeby w Polsce było lepiej. Mam nadzieję, że ktoś z "góry", kto ma wpływ na to, co się dzieje w tym kraju czyta Twoje wpisy i coś z tym zrobi. Ty sam tak dużo robisz. Każdy może robić coś w dobrym kierunku tylko większości się nie chce i czeka aż ktoś ich wyręczy...
OdpowiedzUsuńOd kilku dni nie robię nic innego, tylko w wolnych chwilach czytam Twojego bloga. Twój styl, zapał, widać ile emocji kosztuje Cię ta praca. Ci, którzy piszą, że mieszasz tych ludzi z błotem, że ich osądzasz.. Każdy to robi, każdy po sekundzie wie, czy to menel, czy biznesmen, cwaniak, czy naiwniak. Tylko nie każdy potrafi się do tego głośno przyznać...
OdpowiedzUsuńZainspirowałeś mnie.. Chętnie wysłucham Twojej opinii:
www.ilemogedostac.blogspot.com
Pozdrawiam!
Wow jakie historie, dużo w tym ekspresji i akcentowania. Fajnie!
OdpowiedzUsuńNo gdzieś już o tym czytałem. Ale tutaj jest bardziej zrozumiale. Polecam!
OdpowiedzUsuńoferują pożyczki pomiędzy poszczególnymi
OdpowiedzUsuńWitam wszystkich karcie kredytowej potrzebuje więcej brew zapłacimy 6000 euro 5,000000 euro z oprocentowaniem w wysokości 2,5% rocznie. Proszę o kontakt na nasz adres email z podaniem kwoty kredytu.
Mail: kredit.schnell1@gmail.com
www: www.kreditalbert.jimdo.com
56 year-old Geologist II Elise Foote, hailing from Dolbeau enjoys watching movies like "Craigslist Killer, The " and Skydiving. Took a trip to The Sundarbans and drives a Ferrari 330 P3. sprawdz tych gosci
OdpowiedzUsuń