Strugi
deszczu wręcz lały się na przednią szybę samochodu, a zniszczone wycieraczki
trzeszczały i skrzypiały machając w tą i we wtą na maksymalnych obrotach. Mój cel był jeden –
podjechać jak najbliżej bloku, w którym mieszkała nadzorowana, by po opuszczeniu
wozu szybko przebiec do klatki schodowej.
„Kurwa
mać” – zakląłem w duchu, gdy krople rzęsistego deszczu wpadły mi za kołnierz,
powodując przeszywające uczucie zimna. Odruchowo schowałem zeszyt pod rozpięta
połę kurtki. 20-30 metrów do pokonania i dopadnę klatki. Jeszcze domofon.
„Drrrryń”
– wciskam przycisk pod numerem mieszkania. „drrrrrrrrryyyyyyyyyyńńńńńń” –
ponownie wciskam, tym razem dłużej, czując w międzyczasie jak krople deszczu spływają
mi po włosach, ściekając w wiadome miejsce po karku. „Kurwa, nawet daszku nie
mogą tu zamontować”.
Oczywiście
nikt nie raczył się odezwać. Nie odpuszczam,. Dzwonie pod następny numer.
-
Halo – zachrypnięty głos w 3 sekundy po naciśnięciu odezwał się przez głośnik.
-
Może Pani otworzyć, próbuje dostać się do mieszkania nr….. – wydzieram się zziębniętym
głosem w stronę przycisków, za którymi pewnie ukryty jest mikrofon.
-
A po co? – ten sam zachrypnięty głos zadaje mi pytanie, a ja mam ochotę
odpowiedzieć „po gówno, bo co cie to obchodzi”.
-
Może pani otworzyć, bo chce porozmawiać z Iksińską, a może domofon nie działa u
niej – sile się być miły.
-
Halo, a kto mówi? – chrypie mi ten domofon, a ja nie mam potrzeby tłumaczyć jakiejś
wścibskiej babie, po co idę. Naciskam następny przycisk i po około kilku
sekundach, tym razem meski głos pyta:
-
Kto tam?
-
Listonosz – odpowiadam i za chwile słyszę brzęczenie zamka elektrycznego w
drzwiach. To zawsze działa.
Wchodzę
na trzecie piętro. Blok to typowy kwadraciak czteropiętrowy z dwoma klatkami.
Wybudowany gdzieś z 50 lat temu, straszył swoja beznadziejnością. Strasznie wąska
klatka schodowa, lamperia koloru brudno siwego i poręcz, obłożona na górze
jakąś guma czy plastikiem, pozrywana i poprzecierana w wielu miejscach. Ogólnie
panował bliżej nieopisany smród, cos jak stęchlizna starej, niedomytej szmaty,
rzuconej gdzieś w kącie.
Staje
przed drzwiami. Typowe biało-szare drzwi z dykty, z judaszem. Dotykam zżółkniętego
i poprzepalanego zapalniczka dzwonka do drzwi. Naciskam i nic nie słyszę. Nie
działa. Pukam.
Chwila
ciszy. Pukam raz jeszcze.
-
Kto tam? – dziecięcy głos pyta mnie zza dykty.
-
Jest mama? – zapytuje z kolei ja, po drugiej stronie.
Zgrzyt
zamka i dykta otwiera się na oścież. Staje przede mną około 11-letnia
dziewczynka. Pytam się jeszcze raz czy mama jest. Odpowiada twierdząco.
-
Zawołaj mamę, dobrze? – proszę dziewczynkę, a sam wchodzę do mieszkania.
Iksińska to moja nadzorowana od około pół roku. Kobiecina wraz z trójka dzieci
uciekła od męża znecacza i szybko znalazła spokojna przystań u nowego
konkubenta. Ona też miała ograniczona władze rodzicielską, bo podobno wypić lubiła
czasami. W każdym bądź razie niejako z awansu jej i jej ówczesnemu mężowi
ograniczono tą władzę poprzez nadzór.
Dlatego
znając środowisko jak i dzieciaki, ładuję się na pewnego do mieszkania i
wchodzę do pokoju, który robił za tzw. stołowy. Na kanapie siedzi dwójka
młodszych dzieci i patrzy na mnie. Starsza, co otwierała drzwi także weszła do
pokoju i zamknęła drzwi.
„Co
jest?” – pomyślałem.
-
Gdzie jest mama? – zapytałem dziewczynek siedzących na kanapie, które jak na
komendę zerknęły na starsza siostrę, stojąca nieopodal mnie.
-
Mama poszła do sąsiadki – odpowiedziała mi 11-sto latka.
-
Przecież mówiłaś że mama w domu – kieruję do niej słowa i rozglądam się po
pokoju, jak głupek szukając śladu bytności matki.
-
KTO TAM PRZYLAZŁ!!!?? – usłyszałem nagle zachrypnięty głos z drugiego pokoju,
jawnie wskazujący że ten ktoś najebany był jak szpadel. W tym samym czasie
dzieciaki przestraszone na kanapie skuliły się i spojrzały na mnie.
-
Nikt nie przyszedł, spij! – jedenastolatka odkrzyknęła w stronę drzwi.
-
Ciiiiiii – szepnęła do mnie najmłodsza z dziewczynek, przykładając palec do
buzi.
Stoję
na tym środku pokoju i bezradnie rozglądam się wokoło. Spoglądam to na jedna dziewczynkę,
to na drugą, to na jedenastolatkę, która w bezruchu zastygła przy drzwiach,
nasłuchując.
-
KTO TAM JEST, KURWA! – znów pijacko – menelski głos zawył w kierunku pokoju, w
którym się znajdowałem. Jak jakiś kurwa jebany matrix. Zaczynałem czuć strach,
choć do mikrusów nie należę i w dzieciństwie nie jedna mordę na baletach się
oklepało, to czułem strach, potęgowany jeszcze o bezpieczeństwo tych trzech
dziewczynek. Tak przejąłem się sytuacją, że przestałem się odzywać.
Skrzypnięcie
drzwi od drugiego pokoju. Głośne charkniecie i pijacki bełkot.
-
ZOŚKA, TO TY!!!? – menel wytacza się z pokoju na przedpokój. W tym czasie
zerkająca jedenastolatka przez uchylone drzwi wyskoczyła z pokoju w którym się
znajdowaliśmy i podbiegła do pijaka.
-
Idź spać, no już, nie ma nikogo, przecież mówię ci, nie ma – dziewczynka zaczyna
szarpać się z najebanym lumpem, próbując wepchnąć go do pokoju.
-
GDZIE TWOJA MATKA! – drze w jej stronę tą swoją pijacką i charczącą mordę, a ja
ciągle stoję oniemiały, zastanawiając się co zrobić w tej sytuacji. Kurwa.
Chujowo.
-
No idź spać, mamy nie ma, tylko my jesteśmy – uspokaja go dziewczynka.
- JA PIERDOLĘ, CISZEJ BĄDŹCIE TAM!!!! - wydarł się po raz ostatni a ja usłyszałem
odgłos zamykanych drzwi. Dwójka dziewczynek siedzących na tapczanie, wpatrywała
się we mnie swoimi dużymi oczami. Gdy weszła najstarsza skierowały na nią
wzrok. A ona wzięła, uśmiechnięta usiadła na kanapie koło rodzeństwa i
powiedziała do mnie:
-
Niech pan cicho mówi, to nie usłyszy.
-
Zadzwońcie po mamę. Ma mama telefon przy sobie? – tylko tyle udało mi się powiedzieć,
ściszając przy tym głos, będąc dalej przejętym całym zdarzeniem.
-
Nie ma, wyszła do sąsiadki, zaraz przyjdzie – cichutko odpowiada mi, a ja
usiadłem na kanapie, otworzyłem zeszyt i licząc że za chwile przyjdzie zacząłem
robić na brudno notatkę. Jakoś nie mogłem tak wyjść i zostawić ich samych, a jednocześnie
nie chciałem robić całej rozróby w domu z odbieraniem dzieci czy lataniem po sąsiadach
w poszukiwaniu ich matki. Na szczęście, ledwo zacząłem pisać, wróciła Zośka i
jak wryta stanęła w drzwiach pokoju, widząc moją skromną osobę w jej gościnnych
progach. Jej pierwsze słowa były skierowane do najstarszej córki:
-
Gdzie Stefan? – ostrym i oschłym tonem zapytała córki.
-
Śpi, ale wstał bo słyszał jak pan przyszedł – odpowiedziała rezolutnie.
-
Przyjdzie pani do mnie na dyżur, musimy porozmawiać. Do widzenia.
Wyszedłem.
Drodzy Czytający Mojego Bloga,
OdpowiedzUsuńZaznaczamy cały tekst, który chcemy przeczytać, naciskając lewy przycisk myszy. Potem na zaznaczonym tekście klikamy prawym przyciskiem i wybieramy kopiuj. Następnie otwieramy WORDA, OpenOffica lub zwykły notatnik i klikając na pustej stronie znowu prawym przyciskiem myszy wybieramy WKLEJ.
Inny sposób jest łatwiejszy. Otwieramy Bloga i naciskamy CTRL i A (wciskamy klawisze razem). Mamy białe podświetlenie i ciemne litery.
Naprawde wierzę, że niektórych oczy bolą, choć moje sa przyzwyczajone. Ale klimat Bloga jest ciemny, mroczny a wcześniej eksperymentowałem z jasnym tłem, to spotkało się to z krytyka w drugą stronę. Niestety, wszystkim nie dogodzę ale myślę że warto skorzystać z powyższych ułatwień.
Pozdrawiam, Kurator
a może by tak spróbować odrobinę ciemniejszej czcionki ? jakiejś szarej ? klimat zostanie a będzie się o wiele lepiej czytało :D
UsuńI w taki sposób dziewczynka nauczy się postawy wpółuzależnionej. Dodatkowo z pewnością będzie miała mężczyznę takiego jak ojciec i ojczym.
OdpowiedzUsuńU nas prokuratura wszczyna w takich przypadkach postępowanie w kier: Art. 160. § 1. Kto naraża człowieka na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3. § 2. Jeżeli na sprawcy ciąży obowiązek opieki nad osobą narażoną na niebezpieczeństwo, podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5.
OdpowiedzUsuńUważam, że należy zawiadomić prokuraturę. Kiedys się coś stanie, a ona się zacznie bronić, że jej nie powiedziałeś, że to przestępstwo. I papa praco.
Spokojnie. Zawiadomienia takie tez piszemy, tylko dlaczego tak często prokuratura je umarza. Ale to juz inna historia.... Pozdrawiam.
UsuńBolą oczy?
OdpowiedzUsuńhttp://www.readability.com/
http://evernote.com/intl/pl/clearly/
I wiele wiele innych. Pozdrawiam,
Zwiększ proszę interlinię, rozmiar tekstu, zmień font na jakiś lepiej czytany (http://www.fontsquirrel.com/fonts/Linux-Libertine albo coś z szeryfowych na fontsquirrel) i zmień kolor na lekko szary, żeby tak mocno nie świecił.
OdpowiedzUsuńJakbyś potrzebował pomocy z w/w ustawieniami, to się odezwij
buehhe profesjonalista, co za cymbal. moze audiobooka ci wydac? masz instrukcje od autora ctrl+c/ctrl+v wiec trzym gwizd.
Usuńna miejscu Kuratora zaczalbym dla hecy pisac czcionka w kolorze tla...
gooner
Albo proszę zrób coś, żeby w RSSie był sam tekst, a nie jasny tekst na jasnym tle, bo też się nie da czytać :)
UsuńO, cymbał, jak ładnie (nick na bloggerze został z jakiś dziwnych testów, w/e). Reszty nie zrozumiałem, więc zignoruję.
UsuńWidzę, że kolory ustawiasz w Wordzie i później przeklejasz (dlatego w czytnikach RSS zostaje jasny kolor i jest nieczytelny). Zwiększ jeszcze interlinię (odstępy między wierszami) oraz odstępy między akapitami (kolor daj #ccc albo #aaa zamiast #999).
Ajjj. Jak ktoś jest menelem i chce spaprać swoje życie, myślę sobie 'wolna wola', ale kiedy cierpią na tym dzieci, to nóż otwiera mi się w kieszeni... Tyrańskie jest być może moje podejście, ale ja bym takim ludziom dzieci odbierała na siłę i zapewniła im normalne życie u rodzin, które potomstwa mieć nie mogą, a które zapewniłyby zdrowy rozwój i perspektywy na przyszłość maluchom. Nie wielki odsetek dzieci z takich rodzin będzie funkcjonowała normalnie. Smutny obraz, oj smutny.
OdpowiedzUsuńhttp://dywagacja.ownlog.com/
A co byś zrobiła, jakbyś była kuratorką i trafiłabyś do takich bloków:
Usuńhttp://www.kciuk.pl/Lunk-IX-cyganskie-getto-na-Slowacji-a74497
Też byś im dzieci odebrała? I gdzie byś je umieściła. Cywilizacja europejska do tego zmierza. Demografowie przewidują, że za 40-50 lat na Słowacji będzie tyle samo Cyganów co Słowaków. Kto to wszystko utrzyma.
W Polsce też, POpaprańcy i Rucha Palikota dążą do tego, żeby nasprowadzać kolorowych i muzułmanów, tak jak w europie zachodniej. Żeby kościół katolicki miał konkurencję. I polskojęzyczne kurwunie wyjeżdżające teraz do różnych egiptów, tunezji, miały dzikusów na miejscu.
Agaton
Coś opisy są niezbyt przekonywujące. Opisuje, że blog kijowy, niemal "syf kiła i mogiła". A tu ma zamontowane dobrze działające domofony i ciężko się do niego dostać. Nigdy się z czymś takim nie spotkałem.
OdpowiedzUsuńJak kamienica/ blok jest do luftu, są menele. To raczej nie montuje się domofonów. I odwrotnie. Jak blok jest dobrze utrzymany, jest czysto, ściany pomalowane. Jest w takim najczęściej i domofon. Ale może się mylę.
Agaton
Mylisz się.
UsuńCóż za logika! Wybacz mi ale z takimi ocenami to ja bym się powstrzymała..Ten blog jest świetny i jestem jego wielką fanką :)
Usuńamberolazysk.blogspot.com
Anominowemu Agatonowi chodziło o BLOK ale się pomylił, albo sam nie wie czego się przyczepił ;-)
UsuńAnia.
Oczywiście, że się mylisz. Zapraszam ze mną w teren.
OdpowiedzUsuńMasakra. To dziwne i niepokojące, jak człowiek docenia to co ma, dopiero jak poczyta np. takiego bloga. Podziwiam za ogrom pracy.
OdpowiedzUsuńHistoria z życia wzięta. I nie dziwię się autorowi, że używa języka, który uważany jest za niekulturalny. Nie chodzi o to, że to mnie zraża. Przypuszczam, że jest to jakaś forma upustu emocji, które się gromadzą. Szacunek dla autora.
OdpowiedzUsuńGratuluję zimnej krwi, nie mam pojęcia, jak ja bym się zachowała w takiej nieciekawej sytuacji...
OdpowiedzUsuńPanie kuratorze, jak zamierza pan pomóc tej kobiecie z dziecmi, bo jak widac z jednej chorej sytuacji weszła w drugą. Co te dzieci są winne mając takich rodziców, co wyniosą w dorosłość z takiego ''domu''. Zyją w ciągłym strachu i ...
OdpowiedzUsuńPrzecież ta kobieta potrzebuje konkretnej pomocy, bo sama swojego zycia nie zmieni. Nie jestem zwolenniczka zabierania dzieci ale nie mogą żyć i wychowywać sie w takim środowisku. Trzeba zrobic wszystko zeby jej pomóc zmienic wlasne życie i patrzenie na nie przecież jest matką i musi zalezeć jej na wlasnych dzieciach. Gdybym mogła pomóc zrobiła bym to. Pozdrawiam
Zabrać dzieci, jak najszybciej. Z nich może jeszcze coś będzie...
OdpowiedzUsuń