„Pomocną rękę należy podać tym, którzy mądrze walczą, a nie mogą dać sobie rady.” - Stanisław Grzesiuk (z książki Pięć lat kacetu) Przedstawione historie są fikcją literacką, a zbiezność ze zdarzeniami i postaciami występującymi w rzeczywistości, jest jedynie przypadkowa. Zamiarem autora nie jest w sposób negatywny przedstawianie osób objętych postepowaniem sądowym a w pracy zawodowej kieruje się ogólnie pojetym dobrem każdej jednostki.
wtorek, 10 lipca 2012
Zmiana na Blogu
Witam. Okazało sie że jest więcej osób, które chciałyby podzielic się swoimi opowiesciami. Dlatego dodałem nową strone na Blogu o nazwie "Nadesłane". Jest to na razie na "roboczo", ale mysle, że tak będzie wygodniej dla czytelników, niejako oddziele swoje posty od twórczości innych osób, chcących podzielić sie swoimi doswiadczeniami w pracy. Pozdrawiam i zapraszam do czytania, tym bardziej ze tym razem napisała osoba pracująca w Osrodku Adopcyjnym.
wszystko fajnie, ale panie kuratorze, proszę popracować nad wyglądem tego posta!
OdpowiedzUsuńTroche popracowałem nad wyglądem
Usuńtutaj nikt nie będzie pracował nad wyglądem
OdpowiedzUsuńoby takich więcej
OdpowiedzUsuńSuper, sama historia ciekawa, czekam na kolejne - fajnie zobaczyć jak swoją pracę odpisują inni kuratorzy.
OdpowiedzUsuńMinusem jest to co pisał blackhawk: najbardziej gryzą spacje przed przecinkami;)
Historia ciekawa, ale się cholernie ciężko czyta przez to rozwalone formatowanie (masa spacji, tabulatorów, porozwalane akapity itd.).
OdpowiedzUsuńTrochę ciężko się czyta ze względu na te przerwy i wielokropki. Ale treść sama w sobie całkiem dobra. Postawa policji to jakieś nieporozumienie...
OdpowiedzUsuńOni są wszyscy tacy uroczy, tacy kochani... "ależ oczywiście pani kurator, byłam w MOPSie. przecież od miesięcy alkoholu w ustach nie miałam. Dzieci chodzą do szkoły, codziennie zadania sprawdzam. Józka nie wpuszczam nawet na próg..." itd
OdpowiedzUsuńPamiętam jak raz byłam świadkiem pobicia. Młody (ok15lat) dostał 3 strzały, stracił przytomność. Razem z 3 kobietami go na nogi stawiałyśmy. Zadzwoniłam na policje i po pogotowie - powiedzieli, że nie przyjadą. Nie wiadomo skąd zjawił się "pan potężny", z magicznym radiem w samochodzie - 3 minuty później zjawiła się karetka na sygnale.
nie czytałam z takim samym zainteresowaniem jak opowieści właściciela Marginesu ale było w tym coś co przytrzymało mnie w tym opowiadaniu. troche bardziej zwięźle by się przydało ;d
OdpowiedzUsuńLepiej się czyta autora blogu, ale jak na nowicjusza całkiem spoko, tylko trzeba popracować nad formą, jak już zauważono, biją po oczach spacje przed przecinkami i krokami.
OdpowiedzUsuńdobrze, że piszecie; przecinki w następnym się przysunie do słowa i cześć; najważniejsze, że komuś się chce o tym marnym kawałku świata pisać;
OdpowiedzUsuńTrochę chropowato ale ... czyta się nieźle. Co na wielki plus - nie jest to podróbka Marginesu, to jednak próba napisania czegoś od siebie.
OdpowiedzUsuńPiszcie... Lubimy Was :)
Dziękuję za komentarze . Materiał nadesłałem w formacie word tam wygląda to nieco inaczej . Widocznie po wklejeniu na blog wszystko się troszkę rozwala . Napisałem tak jak to widziałem ,zapamiętałem i czułem - napisze jeszcze coś o tej rodzinie niebawem . Czy uda mi się bardziej zwięźle - nie wiem , zawsze robię dość dokładne opisy .
OdpowiedzUsuńkane
Materiał nie rozjechał się na blogu. Przeanalizuj swój komentarz. Znowu "wyraz . wyraz" albo "wyraz , wyraz". Tak się nie pisze. Źle się to czyta.
UsuńNa miłość boską, jaki kurator zawodowy wysyła na interwencję społecznego, co za masakra. Sam jestem zawodowym i nigdy bym nie wysłał społecznego w takie bagno.
OdpowiedzUsuńDobry byłem jako społeczny - nie żebym się chwalił , ale miałem na prawdę jedne z najtrudniejszych przypadków sądzie , w tym ,,medialne'' - opisywane później w gazetach a także pokazywane w tv lokalnej . Dostawałem ,,rozwodówki'' a także dozory ,,do spraw'' nie pamiętam jak to ste teraz nazywało - zabezpieczające? Tak więc można mnie było wysyłać . Wiesz - są społeczni i są społeczni .....
OdpowiedzUsuńkane
Takie historie nigdy mi się nie nudzą, choć miewam podobne. Pozdrawiam ;)
OdpowiedzUsuńWpis ciekawy. Dwie uwagi: interpunkcja (spacja tylko po znaku) i radziłbym mniej dokładne opisy "okoliczności przyrody" - krótsze łatwiej się czyta no i trudniej zidentyfikować bohaterów. Fajnie można budować tempo narracji skracając (np. w czasie akcji) i rozwlekając (np. aby zbudować napięcie) opisy.
OdpowiedzUsuńPierwsze koty za ploty i teraz autor bloga moze zaczac się martwić konkurencją ;]Bardzo ciekawa historia, i jak ktos wyzej zauwazyl, milo ze kane zachowal swoj wlasny styl opowiadania.
OdpowiedzUsuńJa sie tylko zastanawiam gdzie Wy sie (kuratorzy o dobrym sercu) chowacie. Mam kumpele ktora wychowywala sie w takiej rodzinie. Bylam swiadkiem setek takich awantur u niej w domu, byla policja, szarpaniny, niebieska (czy jaki tam kolor macie) karta i nikt, nikt z opiekunczej placowki sie nie zainteresowal. Dzieciaki lazily ledwo przytomne do szkoly bo pol nocy byla rozroba w domu az meble lataly. Jak dochodzilo do kulku zgloszen na policje dziennie to przestali w ogole reagowac i przyjezdzac. A debil z siekiera po podworku latał albo gaz w nocy w domu odkrecal. Oni nie spali, oni czuwali czy do lozka nie podejdzie i w leb nie da.