Z
czym Wam się, drodzy czytelnicy mojego Bloga, kojarzy słowo BURDEL. Dla
zdecydowanej większości burdel to miejsce, jakiś klub z ochroniarzami, las
encjami młodymi, które pod przykrywka masażu uprawiają najstarszy zawód świata.
A czy spodziewaliście się, że istnieje coś takiego jak wiejski burdel, który
nie ma pięknego wystroju, nie ma ochroniarzy, a panienkami są kobiety w różnym
wieku, także bezzębne, ale o wybujałych potrzebach seksualnych? Jeśli nie, to
przeczytajcie.
Sprawa
jakich wiele, przewijających się mi przez ręce. Matka chce urlopować swoją dwójkę
dzieci z Bidula na okres wakacji. Mamusia jeszcze mi nie znana, ale w takich
sytuacjach, aby sąd wydał zgodę na urlopowanie, często sędzia posiłkuje się
wywiadem środowiskowym kuratora, którego zadaniem jest sprawdzić, czy dzieci będą
tam miały odpowiednie warunki. Kurator, który wcześniej miał mój rejon, z uśmiechem
na twarzy mówi mi, żebym popytał sołtysa i sąsiadów, to wiele ciekawych rzeczy
mi powiedzą. Nie zdradził o co chodziło, ale pełen swojej zawodowej ciekawości
udaję się pod wskazany adres.
Kobieta
mieszka na wiosce, ale takiej dużej, mającej dobre kilka tysięcy mieszkańców.
Ot niewyróżniający się domek, widać że zaniedbany, ale w środku urządzony
standardowo. Może nowych i ładnych mebli nie ma, ale jak to powiemy ogarnięte.
Kobieta to czterdziesto-paro letnia panna, której jak się okazało, odebrano
dzieci bo często pozostawiała je bez opieki, nawet na kilka dni, przez co
sąsiedzi dokarmiali dwoje nieboraczków, bo głodne po wsi chodziły i o coś do
jedzenia prosiły.
Jeszcze
kilka lat temu była kurwą drogową – tak ją określiła sąsiadka, mieszkająca w
domku obok. Stała na nieopodal przebiegającej drodze krajowej i świadczyła
swoje usługi, póki Bułgarki i ich alfonsi nie wpuścili jej wpierdol. Wtedy to
przeniosła się do domu i tam zaczęła przyjmować swych gości. Lecz, jak to w życiu
bywa, posunięty wiek zrobił swoje, alkohol i fajki reszty doprawiły, i nasza
bohaterka miała coraz mniej klientów, bo w sumie skąd ich brać, jak nie reklamuje
się na przy drodze.
Pomyślała,
pogłówkowała i wpadła na kapitalny pomysł. Została kurwą wioskową, co to starym
kawalerom, często po pijaku będzie laski robić i dupy dawać. Jednakże po jakimś
czasie, nawet starzy kawalerowie, co to pół życia pod sklepem spędzili, znudzą
się przekwitłą lachoniarą, tym bardziej, że jak to często w życiu bywa, po
okolicy kręci się co najmniej kilka panien w różnym wieku i w różnym stadium upośledzenia
intelektu, które też są chętne dać dupy jak nie za darmo, to chociażby za
obietnicę wspólnej flaszki.
Plan
naszej bohaterki był taki. Okolicznym facetom, którzy chcą podymac, a nie mają już
szans poderwać jakiejś laski, bo nie oszukujmy się, oddech nie świeży, wygląd
mało atrakcyjny, ubiór nie modny a i gadka jakoś słabo się klei, rozpuściła
wieść, że u niej, zawsze jakaś gotowa dziewucha się znajdzie. Tanio, bo za 30,
50 złotych, a czasami w promocji to i taniej, jak panna chętna, można sobie poużywać
do woli.
A
teraz cos Wam powiem. Nie pytajcie skąd wiem, ale przyrzekam że nie
sprawdzałem. Wśród kobiet, które nasza kurewka „zatrudniała” były takie, co
specjalizują się w laskach, inne „to i dwóch za jednym razem potrafiły obsłużyć”,
a była i taka, co to jak się wypięła, to nawet nie patrzyła, kto z tyłu ją
macha i ilu.
Burdelmama
nasza miała trzy, czy cztery dziewczyny. Wszystkie ona były upośledzone, pokończona
szkoła specjalna, a jako że musiały dawać upust swoim chuciom, nienaturalnie popędzonym
przez niepełnosprawność, nawet się ucieszyły, że jest miejsce, gdzie mają
ciepło, jakieś wyro i faceci jeszcze płacą za to, że je podymają.
Podczas
wywiadu nie omieszkałem jej zapytać, czy to prawda, co ludzie powiadają. Że jej
mieszkanie jest miejscem schadzek różnych ludzi, urządzane SA imprezy, a oprócz
tego są tu świadczone usługi seksualne. I wiecie nie zaprzeczyła, tylko
powiedziała że prowadzi towarzyskie życie, wielu znajomych ją odwiedza, a to przecież
nie jest karalne. - No nie jest, ale ni
chciałbym, aby dzieci podczas urlopowania były świadkiem libacji alkoholowych i
nieodpowiednich zachowań – wyartykułowałem jej.
-
Co pan rozumie przez nieodpowiednie zachowanie? – spytała mnie, całkiem poważnie.
-
Proszę panią, rozumiem przez to to, że nie wyobrażam sobie, aby pani przy
alkoholu spotykała się z towarzystwem i nie daj Boże, dzieci były świadkiem współżycia
seksualnego. Ponadto, ma pani dorastającą córkę i jeszcze któryś z pani kolegów
czy znajomych się pomyli i zrobi jej krzywdę, lub będzie chciał.
-
Pan mnie obraża! – prawie wykrzyczała.
-
Proszę panią, nie obrażam, ale dobrze wiem co było powodem ograniczenia pani
władzy rodzicielskiej a także wiem, co ludzie na wiosce mówią o pani i o tym
miejscu. Jest pani dorosłą osobą i mnie to nie interesuje, ale jeśli będą tu
dzieci, to w momencie jak się dowiem, że dzieje się tu cos niepokojącego,
urlopowanie będzie odwołane. Zresztą ostateczną decyzję podejmie sędzia.
-
Jak dzieci do mnie przyjeżdżają to zawsze jest spokój – odpowiedziała.
-
I o to mi chodzi. Do widzenia – skończyłem rozmowę i wyszedłem.
No
cóż, resztki godności każdy chce zachować. Zastanawia mnie natomiast jedno, jak
to jest, że przychodzi do twojego domu facet, który wie że jesteś kurwą, mówi
ci to prosto w oczy i od niego, w pewnym stopni zależy czy dzieciaki dostaną
zgodę na urlop na wakacje do domu, na co zresztą z utęsknieniem czekają w
Bidulu.
Ile
razy było tak, że zapoznawszy się wcześniej z aktami czy po zaciągnięciu opinii
od starszego kuratora, jechałem do patola, wiedząc już jaką jest mendą i szują.
Z jednej strony chcesz być obiektywny, sam wyrobić sobie zdanie, z drugiej naczytałeś
w aktach o takich rzeczach i zdarzeniach, że aż się wierzyć nie chce.
Problem
nadpobudliwości seksualnej u osób upośledzonych intelektualnie przewija się u
mnie co jakiś czas. Pamiętam historię rodziny – matka wychowująca dwoje dzieci:
córkę, lat 17 i upośledzenie lekkie i syna lat 20 i upośledzenie umiarkowane co
najmniej. Dziewczynka, bo tak wyglądała, co rusz miała różnych „chłopaków”,
którzy wieczorem wyciągali ją z domu, by podymać, a chłopak masturbował się po
kilka razy dziennie, także na oczach okolicznych sąsiadów. I co z tego, że
matka starała się go pilnować, krzyczała, szmatą biła, straszyła. To było
silniejsze od niego.
W
Domach Pomocy Społecznej, bo znam wiele osób tam pracujących, szczególnie dla
niepełnosprawnych intelektualnie mężczyzn, ten problem także występuję
nagminnie. Masturbują się, trzepią konia, walą gruchę – jak zwał tak zwał,
prawie cały czas. Znam opowieści o młodym facecie, który za zabawę zrobił sobie
podawanie reki napotkanym osobom, ubrudzoną, wiecie czym. Stanie w oknie, by
inni widzieli tą czynność, także jest nagminne.
Ale
to już temat na inna opowieść.
czekam na opowieść z domów pomocy społecznej ;)
OdpowiedzUsuńTu znam tylko kilka chistorii, powiązanych jeszcze z ubezwłasnowolnieniem i tzw. opiekami prawnymi, które czasami wykonuje. Mam nadzieję, że napisze ktoś, kto na co dzień pracuje w takim DPS-ie.
Usuńchistorii ? ;)
UsuńCo do zależności upośledzenie - popęd seksualny, to też zauważyłem dużą zależność i mam takie pytanie w sumie z tym związane. A mianowicie czy dzieci takich ludzi z FAS o różnym nasileniu którzy nie piją dalej dziedziczą to upośledzenie? Swoją drogą czytając takie opowieści coraz bardziej dochodzę do wniosku że powinno się w prawie polskim napisać że matka która urodziła dziecko z FAS powinna być od razu sterylizowana, najlepiej z ojcem dziecka do spółki.
OdpowiedzUsuńPS
Widzę że kolega NMS też boryka się z tym problemem co ja czyli dysleksjom. Masz tu duży autorytet więc nikt ci tego nie wypomina ale czasem warto przeczytać to co się napisało, zwrócić uwagę na czerwony ślaczek i poprawić co się da w "chistorii" :D ale oczywiście są takie słowa/pułapki jak "może, morze" które w obu wariantach są niby poprawne wg słownika.
Czasami błąd ortograficzny mi się zdarzy. A dysleksji na szczęście nie mam. Pozdrawiam
UsuńPanie Polonisto, a wie Pan, że w dawnych czasach nie było dysleksji? Biło się po łapach, raz czy dwa w łeb, jeszcze nauczyciel linijką przyłożył i cud! Dziecko umiało pisać. Poza tym dysleksja to nie to samo co dysortografia, tak więc albo jesteś chory i sam nie wiesz na co, albo nie jesteś chory i walisz błędy wmawiając, że jesteś chory.
UsuńW związku z tym, jako że również uwielbiam poprawiać: "ślaczek"? A co to jest? "Szlaczek" to rozumiem, ale "ślaczek"? No i nie "dysleksjom", a "dysleksją".
Nie liczy się jak coś jest napisane, ale jaki jest przekaz i sens. A to się da bez problemów odczytać i zrozumieć.
Dysleksji nie "nie było", a "nie stwierdzano". Istnieniu chorób z tej grupy trudno zaprzeczyć.
UsuńInna sprawa że moim zdaniem nieprawidłowo się do nich podchodzi - dzieci z dysleksją powinny mieć raczej dostęp do dodatkowych zajęć/specjalistów niż powszechnych dziś ułatwień. Nie powinno się też traktować dysleksji jako odpowiedź na wszelkie problemy z ortografią/geometrią/czymkolwiek czego dotyczy u danego chorego - nieczęsto (o ile w ogóle?) uniemożliwia ona poznanie trudniej przyswajalnych zasad.
Większość bycie gamoniem usprawiedliwia "dysleksjom". Nie, to, że nie umiesz poprawnie pisać to nie dysleksja. Skąd wiem? Bo sam jestem dyslektykiem. W ortografii zawsze byłem świetny i dbam o język polski. Jak się dysleksja objawia? Problemy z czytaniem. Nie takie, że ani rusz nic nie przeczytasz. Chodzi raczej o rozumienie tekstu. Czytasz jakieś słowo a litery zlewają się w jedno. Ciężko jest ze słowami, które po przestawieniu 1 literki znaczą co innego. Czasem też muszę czytać zdanie po 2 razy bo gubię sens, omijam niektóre słowa, które akurat są istotne. To jest kolego dysleksja, a nie pisanie 'jurz' albo 'charmonogram'. Sorry za offtop
UsuńCzytam blog o początku jego istnienia i chętnie do niego wracam kilka razy w tyg. w poszukiwaniu nowych wpisów, ale do rzeczy... jedna rzecz mnie trochę drażni w niektórych wpisach, mianowicie czasami opisujesz sam wywiad, a nie piszesz nic o dalszych losach tej historii. Szczególne znaczenie to ma, w sprawach które dotyczą małych dzieci/małoletnich, bo one w tym wszystkim są najważniejsze.
OdpowiedzUsuńInaczej ujmując inaczej czasami brak zakończenia historii. Nie jestem polonistą, ale opowieść powinna mieć wstęp, rozwinięcie oraz zakończenie.
No właśnie i co było dalej? Czy dzieci miały wakacje w domu?
P.S. Co do błędów, to każdemu się zdarza. Osobiście jestem dyslektykiem, ale to nie jest żadne wytłumaczenie, więc staram się pisać poprawnie i zazwyczaj wychodzi :P
Nie dałbym dzieci tej kurwie na urlopowanie. Będą przychodzić do niej, do domu, różni menele. Dzieci się będą patrzyły, na to wszystko. Może ta kurwa też przymuszać lub zachęcać swoją nastoletnią córkę do seksu za pieniądze. Zbyt duże ryzyko. A takie osoby są bardzo zdemoralizowane.
OdpowiedzUsuńech życie
OdpowiedzUsuńOpowiadała nam jedna wykładowczyni na studiach, że coraz częściej w DPS-ach tworzy się tzw. pokoje miłości, gdzie podopieczni mogą się oddawać swoim chuciom.
OdpowiedzUsuńI słusznie! Seks to zdrowie. Tacy ludzie są bardziej witalni, szczęśliwi, dłużej żyją. I mniej sprawiają kłopotu personelowi, który tam pracuje.
UsuńW co tym złego, że powiedzmy 68-letni pan, mieszka 67-letnią emerytką, jeśli są w pełni władz umysłowych.
Agaton
DPS to Dom Pomocy Społecznej. Nie Dom Starców. To znaczy, że tymi osobami nie ma kto się opiekować, są ubodzy, bardzo często ubezwłasnowolnieni, no i chorzy. Na głowę. A to znaczy, że nie biorą odpowiedzialności za swoje czyny, czyli za ewentualne konsekwencje współżycia. Ciąża, dziecko to dla nich pojęcia obce, abstrakcyjne, nie wiedzą skąd to, co to, dlaczego, nie wiedzą jak się dziećmi opiekować. Tworzą patologię.
UsuńByłem w dwóch DPS-ach w odwiedziny u znajomego z ciekawości, jak tam jest. Miał on stary dom, już do remontu. Nie chciał mieszkać sam i był na rencie. Złożył papiery do DPS-u. Dom wraz z działkami został sprzedany. Byłem tam, to same chłopy były. Przeważnie w podeszłym wieku. Większość była dobrowolnie. Niektórzy ze schronisk dla bezdomnych. Inni byli kalekami bez nogi, czy na wózku się poruszali. Byli też ubezwłasnowolnieni to fakt. Ale ich była mniejszość, z tego co widziałem i mi opowiadali.
UsuńMoże teraz w tym Eurokołchozie robią DPS-y, że chłopy z babami, a do tego niepełnosprawne dzieci z porażeniem mózgowym, psy i koty. W ramach równouprawnienia i "wyrównywania szans".
Swoją drogą, dlaczego mieszkaniec DPS-u, nie może sobie zamówić panienki z agencji towarzyskiej, jak ma pieniądze i jeszcze zdrowie mu dopisuje.
Agaton
Ech. Nie wiesz że istnieją Domy Pomocy Społecznych dla osób z niepełnosprawnością intelektualna i zaburzeniami psychicznymi? I sa tam mexczyźni od 18 roku zycia. Uposledzeni intelektualnie w stopniu umiarkowanym, głebokim, ze sprzężonymi niepełnosprawnosciami, niezdolni do samodzielnej egzystencji, gdzie rodzina na rodzaj zaburzeń nie może się nimi zająć bo sa np. nieobliczalni. DPS to nie tylko potocznie nazywany Dom Starców.
UsuńTo chyba dla takich czubów nie tworzą w DPS-ach "pokojów miłości". Poza tym, tacy podopieczni z zaburzeniami psychicznymi, są tak pewnie naszprycowani lekami psychotropowymi dla świętego spokoju, że chodzą jak cymborgi otępiali.
UsuńTe psorki na "uniwerkach" z Koziej Wólki, które teraz są niemal w każdym powiecie. Są pewnie tak oderwane od rzeczywistości, niczym żona Ludwika XVI - Maria Antonina. Jak się dowiedziała, że naród głoduje, bo nie ma chleba, miała powiedzieć - "Niech jedzą ciastka"!
tak bardzo erotycznie się zrobiło na Blogu ostatnimi czasy..;-D
OdpowiedzUsuńJak Pan to robi, że Pan nie ma permanentnego doła? zwłaszcza że dzieci żal jednak...
OdpowiedzUsuńgorzej, jeśli pewnego rodzaju autoerotyczny ekshibicjonizm uprawiają ludzie zdrowi, a i takie przypadki zna historia...
OdpowiedzUsuńBłagam... Prosić "panią" można o coś, poprawnym zwrotem do kobiety jest "proszę pani". Pojawia się to w wielu historiach, a w oczy rzuca się bardzo.
OdpowiedzUsuńCzytam Twojego bloga i generalnie jest ok, natomiast ten post już nie, bo to że ktoś z upośledzeniem "trzepie konia" nie jest tematem do opisywania.Sam zauważyłeś że to silniejsze od niego, to po co jeszcze się chcesz rozpisywać? O ile jechanie po menelskich rodzinach jest uzasadnione to już jechanie po uposledzonych nie ze swojej winy-NIE.
OdpowiedzUsuń