czwartek, 3 maja 2012

Życie pełne niespodzianek

Zanim wrzucę posta, dotyczącego Krystyny - menelindy która wychodzi na prostą, pierw kilka odpowiedzi na pytania. Nie boje się jeździć po wioskach i nie myślę o pijakach za kółkiem, którzy mogą mi na czołówkę wyskoczyć. Pijaka można spotkać w ruchliwym mieście jak i na pustej wiosce, więc jeżdżę ostrożnie i bardzo wolno, bo częściej to mi się jakiś pijak pieszy zatoczył na samochód. Czy tych ludzi można naprawić? To zależy z kim pracujemy. Wieloletni alkoholik mieszkający na melinie i chlejący w gardło denaturat - go nie naprawisz, a jak już to w ułamkach procentów. Lecz są przypadki, ze ktoś chleje, mieszka na melinie, lecz nie ma dziur w mózgu, ma rodzinę, która o niego walczy, oparcie - wtedy jest szansa i jak taki chlor ludzki to zrozumie, to wyjdzie z tego. Gorzej jest z kobietami - szybciej popadają w uzależnienie i trudniej z niego wychodzą. temat sterylizacji jeszcze się pojawiał, czy były w przeszłości lub są jakieś propozycje. Osobiście uważam, że jakieś uregulowania prawne powinny być w tej materii. Jeżeli są w Polsce ruchy chcące zalegalizować aborcję, dlaczego nie zalegalizować sterylizację, pod pewnymi warunkami oczywiście. Jednakże u nas od razu kojarzy się to z Auschwitz lub rozwiązaniami szwedzkimi w latach 50 i 60 tych, ale sam uważam, że zapobieganie jest lepsze niż łagodzenie skutków. Żadnych pozycji książkowych na temat słuszności sterylizacji nie znam i pewnie są to wydania drugiego obiegu.


* Życie pełne niespodzianek - czyli Krycha i prostujące się byty ludzkie*

 Kryche poznałem już na początku swojej pracy, czyli kilka lat temu jak jeszcze robiłem aplikację kuratorską. Krycha zajmowała mieszkanie w kamienicy wraz ze swoimi synami, pełnoletnimi ćpunami na rentach i dwójką małych dzieci Justynka i Adasiem, wtedy lat koło 4 i 5. Krycha była typowym kurwiszonem, która w ogóle nie spożywała alkoholu, tylko była prosta jak cep i naiwna, przez co różni menele, którzy jeszcze mogli, rżnęli ją bo nikomu nie odmówiła w swej dobroci. Ogólnie była dobrą kobietą, tylko odzywała się wścieklizna pochwy, która potrafiła zapędzić ją nawet na skraje powiatu czy województwa. Bardziej zjebani byli dwaj starsi synowie, ćpuny zdegenerowane, które nie myślały już normalnie. W chacie urządzali popijawy, przekładane ćpaniem czy wąchaniem jakiegokolwiek gówna w woreczkach. Nie raz przyłaziły tak gówniary, spragnione alkoholu i rżnięcia się z menelami, bo zawsze jedno idzie w parze z drugim. Okoliczne labadziary, 16, 17, 18 letnie przyłaziły tam w poszukiwaniu swojego mężczyzny i kutasa między nogami. Czego to ja z Krycha nie robiłem, żeby choć trochę przemówić jej do resztek rozsądku, które gnieździły się w zakamarkach mózgowej istoty szarej. A to z dzielnicowym, a to w gminie, a to w opiece społecznej - wszyscy truliśmy jej żeby wymeldowała synków i wyjebała na zbity łeb, bo jak nie, to młodsze dzieciaki straci. Krycha zawsze mówiła że to zrobi, że już była, że nie pozwoli stracić dzieciaków i takie tam zawsze pierdolenie. Nawet psycholog w poradni rodzinnej nie mógł nic poradzić, bo Krycha bądź co bądź była niezłą pozorantką. Takie bujania sie były 2-3 lata. Co prawda Krystyna miała ograniczoną władzę rodzicielską poprzez nadzór kuratora, to dzieciaki miały to co potrzebne do życia, oprócz spokoju. Ojciec tych dzieciaków szwendał się gdzieś po Polsce, jako luj i lump i nie dawał znaku zycia. Sielsko, kurwa, i anielsko.
Wpadam ja kiedyś do Krychy, bo dawno jej nie odwiedziłem i coraz bardziej zdesperowany żeby zrobić z nią porządek, bo jeszcze trochę i mniejsze zaczną brać przykład z braciszków. W godzinach wieczornych pukam do drzwi, zza których napierdala muza i słychać śmiechy i odgłosy zaćpanych mord.
Otwiera mi menel, jej syn starszy i na mój widok jeb drzwiami przed nosem, mamrocząc ze matki nie ma. Przez chwilę w drzwiach mignął mi tylko 8-latek już, Adaś, który smutno spojrzał w moją stronę.
"Ty chuju zjebany" - pomyślałem sobie. Walę w drzwi. Śmiechy przyciszyły się, ale nikt już kurwa nie raczył mi tych drzwi otworzyć.
Wyszedłem z kamienicy. Łapię za telefon. Policja. Po około 10 minutach przyjeżdżają. Na szczęście jak usłyszą na dyżurce że kurator sądowy, to nie ociągają się. Jako zwykły obywatel to czekałbyś z dwie godziny.
Przyjeżdża patrol mieszany. Młoda Policjantka, całkiem niezła dupa, lat 22 może 23 i stary gliniarz. Młoda patrzy na mnie i nie wie za bardzo co się dzieje. Rozmawiam z gliniarzem, krótko mówię mu o co chodzi, młoda słucha i patrzy zdziwiona. Oczy zrobiła jak powiedziałem, że jak nie otworzą to wypierdolę te drzwi z kopa - mam w dupie nakazy i tym podobne, jak jest sytuacja zagrażająca życiu i zdrowiu dzieciaka, pierdolę protokoły i przepisy, niech mnie wyjebią z roboty, przynajmniej poszukam sobie innej biurkowej pracy.
Tym razem Gliniarz wali do drzwi. Krzyczy Policja i takie tam. W końcu drzwi się otwierają i znowu zachlana i zaćpana gęba wygląda przez nie. 
- Ale o co chodzi, co się dzieje - menel wycedził te słowa jakby naprawdę był jebanym aniołkiem ze świecącą aureolką wokół swojej zjebanej głowy.
- Przyszliśmy sprawdzić pod czyja opieką są małe dzieci - gliniarz też już wkurwiony patrzy na niego. jak nic, chętnie już by mu swoją czarną pałą, u pasa przywiązaną przypierdolił.
- Ale ja nikogo nie wpuszczam - wycedził znowu menel, i chciał zamknąć drzwi, lecz nagle but gliniarza wylądował miedzy drzwiami i framugą. Menel zrobił oczy, a mi spodobała się stara, komunistyczna szkoła.
Teraz moja kolej. Podszedłem do drzwi, lekko je złapałem i odsunąłem. Menel spojrzał na mnie i zwątpił. Zna mnie od kilku lat i nigdy nie zdarzyło się, żebym nie został wpuszczony jak jego matka była. W resztach wypalonego mózgu zaświtała już chyba myśl, ze dalej to już może pogorszyć sytuację.
Wchodzimy do mieszkania, w którym znajduje się jakieś 8 osób i dwoje dzieciaków: Adaś i Justynka. Kurwa, jaki zajebisty przekrój społeczeństwa i na dodatek większość mi znana. Dwaj synowie Krychy, oprócz tego Agnieszka - 20 latka która miała nadzór kuratora za ćpanie, 18 - latek nie uczący się, nie pracujący od wielu lat babrający się w drobnych kradzieżach, stara Zofia - gruba, rubensowska labadziara koło 50 - tki, która przyjmuje młodych chłopców u siebie w domu lub szwenda się po melinach w poszukiwaniu "okazów" i jedna nielatka, co prawda 17-letnia lecz wiem że ma nadzór kuratora. Na stole piwo, wóda i bibułki po blantach. Najlepsza była 17-latka, chciała spierdolić z tekstem że mama o 20 kazała jej wrócić - "ech młoda szmato, jaka ty pojebana jesteś to szkoda słów"- pomyślałem.
- Siadaj tu i czekaj - rozkazałem jej a ona naprawdę przestraszona usiadła na fotelu.
- Gdzie Krystyna - zapytałem
Cisza.
- Gdzie wasza mama? - zwróciłem się do wystraszonych dzieciaków.
Patrzą na siebie i nie wiedzą co odpowiedzieć.
- No gdzie jest? - pytam. 
- Pojechała - nieśmiało odpowiada Adaś.
- Gdzie pojechała, kiedy? - pytam.
- za granicę - słyszę odpowiedź.
O kurwa.
cdn...


11 komentarzy:

  1. Jeden z nielicznych blogów wartych czytania...z niecierpliwością czekam na koniec tej historii

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  3. Przeczytalam wszystko jednym tchem,no dobra ,z jedna mala przerwa na siusiu;)Rewelacja!to wychodzi poza ramy blogowania,to jest dobra ksiazka dokument, stylem przypominajaca mi Kosinskiego,tylko on sprawial takie skrzywienie i niesmak na mojej twarzy.

    Niecierpliwie czekam na ciag dalszy!

    OdpowiedzUsuń
  4. dzięki za słowa zachęty. Dalsza część posta może być dla wielu zaskoczeniem :)

    OdpowiedzUsuń
  5. hah....widzisz mieszkam od paru lat za granica i odkad tylko siegam pamiecia panowal w okolicy gang Krychy:D moze to ona :D:D z tego co wiem z rozpytanek polaków, ona również podupczyć lubiła...

    OdpowiedzUsuń
  6. Myślę, że za jakiś czas możesz na tym jeszcze zarobic publikujac to jako zamknieta calosc. Dobrze sie czyta. :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Hmm, dzięki za podpowiedź, tym bardziej że nie spodziewałem się, jak niektórzy napisali, że mam talent pisarski. I nie jest to pierwszy post namawiający mnie do wydania publikacji. Pzdr

    OdpowiedzUsuń
  8. Czyli w sumie sporo tam było osób dorosłych, które teoretycznie opiekowały się dziećmi. Czy miałeś jakieś nieprzyjemności z powodu nieuzasadnionego wezwania policji? Tzn tak międzyludzko racja była po twojej stronie, bo trzeba było sprawdzić, ale normalny człowiek by dostał mandat jak ta lala.

    OdpowiedzUsuń
  9. Nigdy nie miałem nieprzyjemności ze strony Policji i muszę przyznać, że zawsze dobrze mi się z nimi współpracowało. Wzywając Policję w tym przypadku, miałem uzasadnione podejrzenie że dzieciom może dziać sie krzywda (nie wiedziałem kto tam jest, nie zostałem wpuszczony do mieszkania, odgłosy libacji alkoholowej). Gdyby Policjant powiedział mi że jest to nieuzasadnione wezwanie, to powiedziałbym mu żeby pisał skargę do sędziego - przewodniczącego wydziału, bo ja swoje czynności wykonuje na polecenie sądu. Zresztą są czynności, że ja jako kurator można powiedzieć dowodzę Policjantami (np. przymusowe odebranie dzieci) gdzie koordynuje całą akcję. W małych miejscowościach, są głównie posterunki, gdzie np. Policjantów kurator zna każdego po imieniu a współpraca odbywa się na zasadzie wręcz koleżeńskości :)

    OdpowiedzUsuń
  10. nooo zlituj sie,gdzie dalsza czesc???Zgladam i zagladam.:)

    OdpowiedzUsuń
  11. Szkoda że dopiero teraz na ten blog trafiłem. Wszystkie wpisy przeczytałem na jeden raz. Na dalszą część czekam!

    OdpowiedzUsuń