Dostaję nowe
akta. No nie takie nowe, sprawa ma już 2lata i 8 miesięcy. Wyrok o niepłacenie
alimentów tzw. niealimentacja. Sprawa była prowadzona przez sąsiedni sąd jako
tzw. ,,O’’ czyli ktoś dostał wyrok z obowiązkiem w postaci bieżącego
regulowania alimentów oraz zapłaty zaległości na rzecz wierzycielki w terminie
trzech lat od uprawomocnienia się wyroku. Człowiek nie płacił no i jakiś kolega
czy koleżanka nie widziała innego sposobu jak umotywować skazanego do
regularnego płacenia poprzez złożenie
wniosku do swojego sądu o nałożenie dozoru. Ponieważ delikwent mieszka na moim
terenie to sprawa trafiła do mnie.
Dla jasności –
sprawę prowadził kurator z miejsca, w którym została założona sprawa karna
czyli mieszkał wcześniej zarówno i sprawca, i pokrzywdzony. Sprawca się
wyprowadził – wrócił do … mamy po 15 latach. Dozór musi być
sprawowany w miejscu pobytu skazanego.
Nie lubię takich
spraw- mam 4 miesiące na zmobilizowanie chłopa do tego aby wreszcie zaczął
płacić i wyrównał zaległość rzędu 20 tys. zł. Ha haha. Na pewno…
Idę na pierwsze
spotkanie. Standardowo wypytuję sąsiadów i dzielnicowego o człowieka
– nikt nic nie wie, nie zna go –to też dobrze, znaczy nie męda, nie pijak. Dobra teraz idę do gościa. Jest lato, na
dworze 32-33 stopnie. Zdycham w koszuli i jeansach. Patrzę dokładnie na adres
12a/505 – kuźwa czwarte piętro. Czemu to zawsze musi być czwarte piętro to
jakieś fatum , Bóg tak sobie wymyślił , że wszelka patologia, skazani będą mieszkali
zawsze na najwyższych piętrach? Blok cztero piętrowy i trzeba dymać na sama
górę. Jest tak gorąco, że wszystkie drzwi w klatkach schodowych pootwierane a
powietrze i tak stoi. Idę noga za nogą i przeklinam sam siebie , czemu nie
zacząłem dnia od tego właśnie ,,objęcia’’.
Na trzecim piętrze dynie mam mokrą, żeby choć koszula nie przesiąkła bo
obciach będzie. Dobra , chusteczka ,
dezodorant z torby i dalej. Dotarłem.
Uff. Trzeba zrzucić parę kilo.
Przed drzwiami
wystawa butów, kalosze półbuty , sportowe , damskie, męskie do wyboru i koloru,
i wielka palma. Jeszcze parę wdechów i pukam bo dzwonek standardowo nie
działa. Nie czekam długo otwiera skazany
, trochę niższy ode mnie, zdecydowanie szczuplejszy z gitarą w ręku i ma coś
takiego fajnego w twarzy , takie ,,ciepło’’. No nic przedstawiam się,
legitymacja przed nos , czy mogę wejść – tak proszę. Wchodzę. Niemal spod nóg
uciekają mi dwa koty. Wchodzimy do niego do pokoju, skromnie ale czysto, nic podejrzanego nie ,,rzuca mi się
w oczy’’.
Zbieram dane,
wiek, wykształcenie, czy choruje przewlekle, czy leczony odwykowo lub
psychiatrycznie, z kim mieszka, kto na utrzymaniu. Standard. Na wszystko mi
odpowiada. Tłumaczę, że ma tylko 4 miesiące na podjęcie starań spłaty
zadłużenia i bieżących
alimentów. Pytam go czy utrzymuje kontakt
z synem – (syn niemal dorosły lat 17). Utrzymuje, przyjeżdża do niego na każde
święta, wakacje i co parę tygodni. Czy skazany pracuje- nie, nie ma pracy aczy zarejestrowany – nie-
czemu – bo nie warto . Proszę się zarejestrować jak najszybciej- brak
rejestracji sąd uzna za złośliwe uchylanie się od obowiązku płacenia alimentów.
Ale nie mam za co dojechać. Tłumacze, że 12 zł w obie strony da radępożyczyć
choćby od matki z którą mieszka. Ale ona na leki wydaje i czasem nie mamy za co
chleba kupić itp. Tłumaczenia.Ostatecznie tłumaczę mu , że może zgłosić się do OPS po pomoc. Nie, nie
warto bo oni coś tam wymagają. Już mnie irytuje- panie to jak Pan będzie
siedział i nic nie robił to może Pan
trafić do ZK- a to mi lepiej będzie bo nie będę musiał i płacić
i nikt nie będzie mnie utrzymywać itp. Panie ale komornik nadal będzie
Pana ścigał, matka sama zostanie ( wcześniej twierdził, ze chora jest i on
sporo w domu obowiązków ma). Normalnie rozmawiam jak z dzieckiem , nic nie
rozumie, na niczym mu nie zależy. Facet nie wzbudza we mnie negatywnych uczuć,
najwyżej irytację, złość czuję na siebie , że nie mogę do niego dotrzeć , na
niczym mu nie zależy. Dobra, informuje go, że ma się zarejestrować bo nie będę
miał żadnych argumentów do jego obrony jak przyjdzie do posiedzenia o wykonanie
kary. Dobra, dobra. Wychodzę.
Nie mam potrzeby
iść do niego jakoś specjalnie, jest dorosły, konsekwencje zna. Ja mam inne
pilniejsze i trudniejsze sprawy na karku. Dobra sobą bym nie był. Mija równo
miesiąc, jest około 17.00 Kursem powrotnym zamiast prosto do domu zahaczam
jeszcze o tą mieścinę. Nadal gorąco ale już nie tak, drzwi klatki schodowej
jednak nadal otwarte. Wchodzę. Otwiera starsza kobiecina- jego matka.
Przedstawiam się, legitymacja, formułka. Wchodzę. Rozmawiamy na temat jej choroby- nic
szczególnego co uniemożliwiałoby jej samodzielną egzystencję, owszem, były
jakieś zabiegi operacyjne i cukier i ciśnienie nie takie ale w tym wieku to
raczej dość powszechne. Kobita sympatyczna lat 73. Opowiada mi, że pracę jakąś złapał przy
remoncie. Na czarno czy legalna ? Może się zarejestrował w PUP ? Panie nie wiem on mi niewiele mówi. Proszę Pani trzeba go jakoś zmobilizować, nikt
nie chce go zamykać ale jak nic nie da od siebie to sąd nie będzie miał wyjścia.
Przychodziłem do
nich jeszcze kilka razy, trafiałem na nią lub na niego. Okazało się, że
pracował na czarno a pracodawca nie wypłacił mu złotówki. Był rozgoryczony. Do
PUP zaparł się i nie pojechał. Podjął po jakimś czasie następną pracę- też na
czarno, ale to u jakiegoś znajomego –
niemal za pół darmo. Przychodziłem i rozmawiałem, matka jak go nie było
przyznawała, że to dobry chłopak ale takie ..lelum polelum’’. Spotkałem nawet
jego syna – podobny do ojca ale jeszcze bardziej zblazowany. Złożyłem wniosek o
zarządzenie kary albowiem nie wywiązał się w żaden sposób. Sąd zarządził
przeprowadzenie wywiadu środowiskowego.
Sąsiedzi jak
zwykle twierdzą , że wszystko ok.
Okazuje się również całkiem przypadkowo, że jedna z moich koleżanek
pedagogów z pobliskiej szkoły to
koleżanka opiniowanego. Podobno był najlepszy w klasie. Słuch po nim zaginął po
skończeniu szkoły i teraz się pojawił. Też ma o nim dobre zdanie. Dobra jestem w ich mieszkaniu – są oboje.
Mówię, że czas nadszedł obowiązek nie wykonany- będzie posiedzenie ( on nadal
nie jest zarejestrowany w PUP , pieniądze zarobione przeznaczył na dom, opłaty,
art. codziennego użytku i żywność po prostu. Siedliśmy razem z jego mamą ,,nad
nim’’ i się w końcu ,,otworzył’’. Opowiedział, że po ślubie to głównie on
pracował-dobrze zarabiał, na niego szły wszystkie kredyty, mieszkanie, umowy.
Babie trochę się w głowie ,,poprzewracało’’ – bo kiedy nie było chłopa w domu bo ciężko pracował to
kochanka sobie znalazła. W trakcie trwania małżeństwa teściowie przekazali na
nich jakieś mieszkanie ale on za namową swojej żony notarialnie zrzekł się do
niego praw, bo wierzył jej i jej znajomym, że tak będzie lepiej. Kiedy stracił
pracę i nie było za co spłacać kredytów na różny sprzęt ona złożyła szybko
wniosek o rozwód. Robiła awantury nie do wytrzymania i w końcu zmusiła go
działając mu na psychikę do wyprowadzki. Przez prawie trzy tygodnie mieszkał w garażu
zanim wrócił do mamy i opowiedział, że się po prostu rozstali. Już po powrocie
do matki przez trzy miesiące spłacał czynsz za mieszkanie w którym wcześniej
mieszkali bo żona obiecała mu wcześniej , że jak się wyprowadzi od niej dobrowolnie
to ona za ten czynsz zapłaci – a naprawdę mieszkanie ,,w papierach’’ stało na
niego i właściciel do niego wydzwaniał. Następnie zgodził się dość wysokie
alimenty w jego przypadku. Choć tak naprawdę to mógł być z nich zwolniony (choćby czasowo) bo w
trakcie rozwodu on pozostawał bez pracy, środków do życia i miejsca do spania a ona miała i
pracę, i dom po rodzicach. Nikt mu też
nie wspomniał o podziale majątku za co ma pretensje do sądu. Bo żona miała
adwokata a on nie. Wierzył
również pracodawcy który mu nie zapłacił. Jedyne co go trzymało to miłość do
syna i matki. Syn zresztą naprawdę
regularnie do nich przyjeżdżał. Teraz przychodzą jakieś listy z OPS z jakiejś
tam miejscowości, okazuje się , że skoro nie płaci alimentów to za niego płaci
Państwo poprzesz OPS. OPS domaga się zwrotu środków lub wystąpi na drogę
sądowa- będzie kolejny wyrok.
Chłop na końcu
się rozpłakał – ja tak wierzyłem ludziom… i poszedł do swojego pokoju. Zrobiło
mi się głupio , że trochę ,,jechałem’’ wcześniej mu po ambicji. Po tym, że
przecież ma swoje lata, że życie nie jest łatwe. Zostałem z jego matką. Omówiłem wszystkie
możliwe drogi w przypadku jeśli sąd zarządzi wykonanie kary, powiedziałem o
możliwym odroczeniu wykonania kary a po roku takiego odroczenia o ponowne zawieszenie wykonania kary.
Oczywiście wiązałoby się to z nowym okresem próby i zapewne z dozorem kuratora.
Niemniej uniknie ZK i figurowania przez 10 lat w kartotece jako karany.
Omówiłem także możliwości odbywania kary w systemie SDE. Matka wysłuchał mnie
uważnie, dodatkowo napisałem nr telefonu i skrótowe ,,możliwości’’ prawne.
Wywiad napisałem oczywiście pozytywny jeśli chodzi o zachowanie skazanego,
niemniej jeśli chodzi o obowiązek – nie został on w żaden sposób wykonany a
nawet nie było dobrej woli ze strony skazanego- to akurat mi jakoś do niego nie
pasuje- syna kocha a że babę miał taką- no takie życie- nie można wszystkim tak
łatwo wierzyć.
Sąd karę
zarządził. Skazany nie wystąpił o odroczenie wykonania kary choć nawet sędzia
powiedział, że jak napisze to raczej mu udzieli odroczenia. Nie wystąpił
również o SDE. Sam stawił się do ZK.. Kiedyś przypadkiem spotkałem jego matkę.
Nie miałem jakoś odwagi sam zapytać dlaczego nie skorzystał z porad – na
szczęście sama mnie zagadała i
powiedziała, że poszedł do ZK aby sobie wszystko przemyśleć, miał dość.
Wyrok niewielki, przynajmniej ten pierwszy 6 miesięcy. Przeważnie w takich wypadkach już po
trzech miesiącach czyli po połowie
,,wyrzucają z ZK na ,,warunek’’ . On bronił się rękami i nogami. Niemniej
dyrektor sam wystąpił mu z takim wnioskiem i był wolny już po 4 miesiącach.
Znowu oczywiście okres próby.
Późna wiosna,
już bardzo ciepło na dworze. Rano witam się ze współdyżurną. Cześć, -cześć.
Słuchaj był wczoraj do Ciebie warunkowo zwolniony. Jakiś dziwny. Nie chciał ze
mną rozmawiać, tylko z Tobą. Mówiłam mu o pomocy postpenitencjarnej ale on stwierdził,
że owszem ale też tylko z Tobą będzie rozmawiał. Powiedział, że będzie o 9.00. Dzięki.
No ciekaw czy
zdążę choć kawę zrobić. Myślę sobie jak dziwny to pewnie jakiś ,,świr’’ lub
,,roszczeniowiec’’ co to chce 19 tys. pomocy postpenitencjarnej. Zdążyłem. Puk puk – proszę. Wchodzi mój ,,alimenciarz’’.
Jest faktycznie jakiś odmieniony. Rozmawiamy, wydaje się być – twardszy.
Spisuje co trzeba, wyjaśniam. Pyta się mnie czy to już wszystko. Tak, dla mnie
na dziś tak, pomoc postpenitencjarną udzielę w
poniedziałek bo nie ma akurat dziś żadnych środków w kasie sądu na ten cel (
dostał później 100zł w bonach towarowych). Dobrze.
Czy pomoże mi
Pan sporządzić odpowiedni wniosek do sądu o ten podział majątku ?
Coś w nim
drgnęło- mam nadzieję, że pozytywnie.
KONIEC
kane