Maciuś pojawił się w
moim rejonie działania z drugiego końca województwa. Po latach wiem, że tak
naprawdę został wywalony przez ojca i brata z domu bo pił jeszcze więcej niż
oni, no ale nie to byłoby główną przyczyną, przyczyną było to, że miał
strasznie ,,lepkie’’ ręce i do tego bardzo często okłamywał i oszukiwał ludzi z
którymi się stykał.
Maciuś przyjechał do
mnie na teren po opuszczeniu zakładu karnego – jest warunkowo zwolniony. Posiada również niewielki wyrok za kradzież –
przy wyroku został orzeczony dozór kuratora oraz obowiązek powstrzymania się od
nadużywania alkoholu.
Maciuś poznaje
dziewczynę z domu dziecka, która posiada ,,własny’’ lokal socjalny bo jej się
należał po opuszczeniu DD. Dziewczyna
jest nawet ładna, uczy się w szkole średniej, co prawda zaocznie ale się uczy,
ma z tego tyt. jakieś stypendium socjalne oraz otrzymuje nadal rentę socjalną.
Nie jest źle. Maciuś ma ze 170 cm i
jakiś taki nieopisany ,,szelmowski’’ urok w sobie. Może się podobać. Dziewczyna
szybko zachodzi w ciążę.
,,Czaruje’’ nawet mnie,
no ma w sobie coś takiego, trudno to opisać, coś po czym człowiek
,,mięknie’’. Maciuś szuka pracy, marnie
mu to idzie. Zgłasza się do jednego z okolicznych gospodarzy do pomocy we
wszystkim. Do dość normalne u bezrobotnych.
Tam przyznaje się, ze jest warunkowo zwolniony i że kurator jest i takie tam. Gospodarz dzwoni do mnie, czy można mu
zaufać. Ja pierdziele a co ja wróżka jestem, kuźwa ale dylemat, powiem, że nie
to chłop roboty nie dostanie powiem, że można a jak coś podpierdzieli to
pójdzie fama co ten kurator za bzdury wygaduje. Załatwiam sprawę
dyplomatycznie, że można do roboty przyjąć ale uważać na drogie sprzęty
rolnicze i kasę na koniec miesiąca dać a nie zaliczki. Chyba zrozumieli- robotę
dostał. Nie usłuchali- dali się złapać na jego ,,urok’’. Dali zaliczkę,
najpierw jedną, potem drugą.
Jest już znany w
okolicy z tego, że nadużywa alkoholu po którym jest agresywny. Nie bije nikogo ale strasznie dużo wrzeszczy,
macha rękami wyklina i grozi
podpaleniem czy pobiciem. Do tego jazda
na motorowerze po pijaku. Rodzi się dziecko. Jest becikowe i jeszcze akurat
wypłata . No to dziecko tatusia z tydzień nie widziało. Nie szkodzi ,
dziewczyna wybaczyła po obietnicy poprawy – normalnie, norma i można mówić i
powtarzać, i przestrzegać. Na szczęście dziewczyna dała szansę tylko raz,
posłuchała mnie a raczej udało mi się wskazać u niej w rodzinie to co było
przyczyną umieszczenia jej w domu dziecka- czyli alkoholizm jej rodziców. Po
kolejnym pijackim wieczorze, wyzwiskach i interwencji policji, wywaliła go na
zbity pysk a raczej nie
otworzyła mu drzwi po powrocie z ,,dołka’’.
Złożyłem wniosek o odwołanie warunkowego zwolnienia , sąd odwołał
warunkowe zwolnienie i po jakimś krótkim czasie Maciuś trafił z powrotem do ZK.
W trakcie pobytu w ZK wyszła na jaw sprawa kilku okolicznych kradzieży w tym
jakiegoś drutu miedzianego, o którym Maciuś wspomniał w liście do byłej już
konkubiny. Zapadł kolejny wyrok. O Maciusiu przestałem myśleć na 1,5 roku.
W tym momencie historia
mogłaby się właściwie skończyć a to dopiero początek. Zbliża się koniec roku,
statystyka na głowie, gonitwa w sądzie, sędziowie ,,wypychają’’ sprawy, my
kuratorzy kończymy co się da, sprawdzanie stanu i wszystkiego co
trzeba. Ogólnie siedzimy po godzinach i liczenie, dodawanie, odejmowanie,
szukanie akt, sprawdzanie na jakim etapie są postepowania czy wszystko
zakreślone w kontrolkach czy w systemie komputerowym. Wracam do domu, mam
daleko jest chyba ok. osiemnastej. Stoję akurat na skrzyżowaniu – brzęczy w
telefonie sms. Pewnie żona , bo zapomniałem zadzwonić o której będę ale jestem
już tak wypompowany, że jadę jak automat. Wyciągam komórkę, czytam - Dzień dobry Panie kuratorze tutaj Maciek –
nie mam co ze sobą zrobić, wyszedłem z ZK w poniedziałek ( dziś jest piątek),
nie mam co ze sobą zrobić, u dziewczyny
ktoś jest i tam nie mogę spać, znajomi mnie wywalili z domu ( a to ciekawe ?) ,
nie mam gdzie się podziać… jestem głodny. To Pan miał rację wtedy szkoda, że
Pana nie słuchałem, czas ze sobą skończyć… - O kurwa !! myślę. Ja pierdolę
chłop mi się zaraz powiesi albo coś, w komórce znajdą sms- że poinformował
kuratora o swojej sytuacji, jest osiemnasta, ja jestem jakieś osiemdziesiąt km
od niego – kotłowanina myśli, najpierw uspokoić siebie, zjechać na pobocze lub
na parking, przemyśleć co mam mu powiedzieć i o co zapytać, niemal wszystkie
szkolenia mi się przypomniały, studia, kursy. Dobra zatrzymuję się. Drżącą ręką
wybieram nr do niego. Odbiera ( uff).
Maciek słyszę w głosie
jest zrezygnowany, mówi, że deszcz pada i jest mu zimno. Wypytuję go najpierw
gdzie jest ( w razie czego natychmiast zadzwonię na policję) – odpowiada. Teraz
informuję go, że nie mam jeszcze jego akt z sądu penitencjarnego i nie miałem pojęcia, że opuścił
ZK. Mówi mi, że tamto odsiedział do końca a znowu warunkowo go zwolnili z
następnych kar które odbywał. Uspokajam go jak umiem i daje dużo nadziei, mówię, ze
zaraz cos załatwię , że musimy porozmawiać osobiście. Karzę mu czekać na mój
telefon. Dzwonie do schroniska dla bezdomnych które znajduje się na szczęście
niedaleko miejsca w którym Maciuś się znajduje. Odbiera znajomy opiekun-
wszystkich zresztą tam znam – pytam czy mają miejsca, nie mają ale jest tuż
przed świętami wiec go przyjmą choćby na trochę, dostanie jeść i materac do
spania. Uff jakby go nie przyjęli to kuźwa nie wiem co bym zrobił. Dzwonię do Maćka, mówię, ze załatwiłem mu
miejsce i że ma się tam zgłosić, że nawet na piechotę dojdzie jak stopa nie
złapie. Ponadto ma się do mnie zgłosić w poniedziałek może jakaś pomoc będzie (
postpenitencjarna). Informuje mnie, że wie gdzie i jakoś tam dotrze. Dzwoni do mnie ok 23.00 – i tak nie spałem-
mówi, że doszedł na piechotę – to by się zgadzało- dobra weekend będę miał w
miarę spokojny.
W poniedziałek niestety
wypada mi coś pilnego, nie ma mnie w biurze informuję koleżankę, ze przyjdzie
taki i taki, i że trzeba by jak będą bony to zrobić mu jakąś pomoc. Przychodzi-
niestety kasy nie ma w sądzie, będzie może za miesiąc. Ech – szkoda gadać na temat tzw. funduszu pomocy
postpenitencjarnej – niemniej koleżanka czuje od niego alkohol, robi notatkę.
Maciuś niemal szantażuje koleżankę, że popełni samobójstwo- koleżanka rozmawia
z nim ponad godzinę, prosi i wyjaśnia, kontaktuje się ze mną. Podobno mu
obiecałem, że będzie pomoc. Nic takiego mu nie obiecywałem – nieważne – Maciuś
dostaje z własnej kieszeni koleżanki dychę na bilet powrotny i ma się ponownie
stawić w piątek.
W piątek się widzimy,
od Maciusia znowu jedzie alkoholem – tak wiec nawet gdyby kasa była to i tak by
nie dostał. Maciuś wściekły ale czuje ,,szacun’’. Załamanie i próby samobójcze
chyba mu już przeszły. Na szczęście doniósł jakieś tam papiery które umożliwią
mu uzyskanie jej w ogóle. Opierdalam go po męsku, nie chcę stosować pewnych
formalności prawnych bo… no kurczę żal, ledwo wyszedł. Mam nadzieję, że
podziała- ostatnia szansa- ma być w poniedziałek- trzeźwy. Burczy pod nosem, że
który to już raz musi rano na stopa wstać ale zgadza się stawić w
poniedziałek. W poniedziałek na
szczęście Maciuś jest trzeźwy i ,,pojawiło’’ się trochę bonów. Dostaje – 100 zł w bonach – niech mu będzie,
święta blisko. Taaa no i co ? Są bony jest impreza. Maciuś wrócił do schroniska
po dwóch dniach - na wigilię, był już nadźgany, zrobił awanturę wraz z innym
mieszkańcem, w użyciu był nawet nóż ( tylko straszyli użyciem ). Przyjechała
policja w samą wigilię – super. Dołek. Maciuś wychodzi na 2 dzień świat.
Przytrzymują go do końca dnia i ,,wilczy bilet’’. Jak trwoga to do kuratora-
dzwoni, że nie ma co ze sobą zrobić, że on był niewinny, że prowokowali, że to,
że tamto. No i co szanowny czytelniku
być zrobił – środek zimy, chłop nie ma nic z wyjątkiem tego co na grzbiecie –
mam się wypiąć na niego? Nawet jak złożę wniosek o odwołanie warunkowego
zwolnienia to rozprawę wyznaczą za min 3 tygodnie a osadzony będzie za jakieś
1,5 miesiąca bo przecież sam do ZK się nie zgłosi. No a do tego czasu mam tak
po prostu o nim zapomnieć, niech zdycha gdzieś pod mostem ?
KONIEC
CZĘŚCI PIERWSZEJ
kane