wtorek, 2 sierpnia 2016

Miłość w światłowodzie



     Jak człowiek wraca po urlopie to już normalnie nic a nic mu się nie chce. Gdy jeszcze zobaczy tą stertę papierów to go kurwica zalewa, bo pomimo że urlop to i tak nazbiera się w chuj roboty, którą trzeba teraz nadrabiać. Ale cóż, chciałeś to masz i teraz zapierdalaj w teren w poszukiwaniu szczęścia tudzież dzieci rozwijających się nieśmiało w brzuszkach niektórych patolek, zmamionych perspektywą pięćset plus.

     Pięćset plus ma swoje zalety. Będąc na wczasach wzrosła liczba dzieci na koloniach tudzież niektóre rodzinki potrafiły wybrać się po raz pierwszy na wakacje, w swoich 20 letnich samochodach. I w sumie dobrze, bo dzieciak czasami po raz pierwszy morze zobaczy tudzież jakiś pagórek, a że przy okazji śmieci, drze japę i razem z mamuśką rzuca kurwami gdzie popadnie, to już inna bajka.
     Ale zostawmy dzieciaki na wakacjach, niech spędzają je jak umieją skoro mamusia z tatusiem takie a nie inne wzorce przekazali. Przeglądam ja te swoje dokumenciki wyłuskując z nich to co najpiękniejsze i to co już za długo leży i zaczyna niemile pachnieć i wnet moim oczom ukazuje się teczuszka nadzoru nad pewną patolką, co to z Polski przyjechała razem z dzieciątkiem maleńkim za miłością swego życia poznaną za pomocą jakże wspaniałego narzędzia jakim jest Internet i portal dla seksoholików i wszelkiej maści dewiantów podnoszących swoich samoocenę, a zaczynający się na literkę B. Tak oto miłość poleciała po kablu światłowodowym i ściągnęła kobiecinę niespełna 26 letnią w mój skromny, sądowy rejon. Kobiecina jak na podróżniczkę przystało zapakowała cały swój majątek w postaci dwojga dzieci lat 3 i 4 i przyjechała do swojej wielkiej miłości, jaką jest 35 letni dozorowany z zadłużeniem alimentacyjnym i mieszkający u mamusi alkoholiczki i zniedołężniałego ojca. Układ idealny po ojciec rentę ma, panie i to całe tysiąc złotych, a i nasz kochaś coś dorobić potrafi, bo kiedyś nawet technikum udało mu się zacząć. Co prawda nie skończył bo wóda i machanie dzieciaków w późniejszym czasie pochłonęło go bez reszty, ale teraz na starość a raczej wchodząc w dojrzałe i dorosłe życie postanowił się ustatkować i ściągnąć sobie z Internetu jakaś kobiecinę, z którą to na poważnie już będzie w przyszłość patrzył. Takie „Pokemon GO” powiedziałby ktoś, tylko ten Pokemon oddycha, jeść chce i obciążony bagażem w postaci dwóch kolejnych małych potworków. Ale jak to mówią, od przybytku głowa nie boli tym bardziej że dzieci są obecnie produktem dostarczającym środki finansowe, więc rodzina na pewno z głodu nie zginie. I z pragnienia też.
     Zanim poszedłem zrobić tak zwane „sprawozdanie z objęcia nadzoru”, gdzie postawię trafną i celną jak zwykle diagnozę rodziny, pogadałem sobie sympatycznie z kuratorem dla dorosłych, czy mój wielbiciel Pokemonów jest mu znany. Gdy zadałem pytanie o tego wspaniałego bożyszcza kobiecych internetowych serc, pomyślał Kurator Specjalista dla Dorosłych Sądu Rejonowego, mlasnął i cmoknął i stwierdził że jak ten nierób, cwaniak po 4 wyrokach i olewający alimenty na troje dzieci nygus złapał w necie Pokemona i jeszcze ściągnął go do siebie w Realu, to upadek społeczeństwa jest już bardzo blisko, skoro tak obleśne typy przygarniają kobietą pod swój dach kobietę i to jeszcze z małymi dziatkami. To będziesz miał wesoło – skwitował na koniec i uśmiechnął się szyderczo w moją stronę wracając do lektury w postaci jakiegoś wyroku, gdzie to jakiś facet spał po pijaku na ławce z gołą dupą, przez co skazany został na prace społeczne za nieobyczajne zachowanie.
     Chciał czy nie chciał, robota jest i nie sposób jej nie zrobić, tym bardziej że terminy poganiają i znów jakiś wytyk dostanę że cos tam dzień czy dwa dni później zrobiłem, choć kompletnie nie ma to wpływu na prowadzone przez sąd postępowanie.

     Zrelaksowany i wypoczęty po urlopie wsiadłem w swój wehikuł i z impetem 80 koni mechanicznych (bo wiecie, w gazie mały silnik mało pali choć szwagier mówił że do gazu to jest tylko kuchenka i najlepsze są Passeratti w TDI), ale dla mnie ekonomia to podstawa więc ruszyłem ku wielkiej przygodzie, zapoznać się z obecnie moją już patolką, która to taką wielką miłość poczuła do Janusza – wiejskiego buhaja rozpłodowego. Po przejechaniu 29 kilometrów (tak, zeruję licznik po każdym ładowaniu butli) stanąłem przed czymś co wyglądało jak barak z trzema drzwiami. Miejsce ogólnie mi znane dobrze, bo po sąsiedzku mieszka moja inna nadzorowana. Jak już więc stanąłem, przyczesałem włosy, poprawiłem koszulę która jest przykrótka i mi ciągle ze spodni wyłazi, wciągnąłem brzuch i zapukałem w jakże by inaczej w drzwi z dykty oczekując na zaproszenie. I rzeczywiście, po chwili drzwi się otworzyły i stanęła w nich zgarbiona i wysuszona staruszka, która jak się okazało ma 53 lata. Spojrzała na mnie spode łba i zaciągnęła się papierosem, pytając:
- Do kogo?
- A dzień dobry Pani – rozpocząłem z uśmiechem – ja zapewne do pani synowej, co to tu syn ściągnął sobie z Internetu – kontynuuje i jak zwykle przedstawiam się kim i po co jestem.
- A idźcie wy wszyscy w cholerę – odwróciła się i zniknęła w czeluściach pakamery, więc nie pozostało mi nic innego jak pójść za nią, w końcu drzwi otwarte zostawiła.

     Pierwsze co to zderzyłem się z rojem latających i brzęczących much. Jedna wleciała mi nawet do nosa, ale udało mi się nie wciągnąć jej do gardła, więc szybkich ruchem wyplułem biedaczkę. Potem zastałem przez sobą wiszącą szmatę która odgradzała ciemny korytarz od pomieszczeń mieszkalnych. Szmata brudna i śmierdząca lecz długopis ustrzegł mnie przed jej dotykaniem. Po przekroczeniu szmaty dostałem się do pierwszego pokoju. Był to tak zwany pokój przechodni w którym wydeptana ścieżka pomiędzy dwoma starymi i zatęchłymi łóżkami prowadziła do następnego pomieszczenia mieszkalnego. W międzyczasie gdy podążałem za staruchą zauważyłem że na jednym z łóżek skulony leży jakiś mężczyzna i trzęsącymi się rękoma dopala papierosa wpatrzony w ekran kineskopowego telewizora w którym leciał z jeden z życiowych programów. Nawet nie zwrócił na mnie uwagi. Starucha w tym czasie otworzyła drzwi znajdujące się w przeciwległym końcu pokoju i machnęła ręką abym wszedł tam. Mijając ją zdążyłem zauważyć jak popiół z papierosa spada jej na podłogę, lecz nie zrobiło to niej żadnego wrażenia. Na mnie zresztą też.

     Wszedłem do pokoju a starucha zamknęła za mną głośno drzwi. Na łóżku z laptopem siedziała moja nadzorowana, a dwoje jej dzieci wpieprzało na podłodze jakieś słodycze. Czy były to słodycze to nie jestem do końca pewien, bo łażący wokół nich królik skutecznie mógł wyprodukować swoje okrągłe bobki, które zostały strawą dla naszych milusińskich. Patolka spojrzała na mnie, odłożyła laptopa i usiadła na łóżku uśmiechając się by pokazać brak górnych zębów oprócz oszczerbionej jedynki robiącej zapewne za otwieracz do piwa. 

- Usiądzie pan – skierowała słowa do mnie a ja rozglądnąłem się po pomieszczeniu w nadziei że znajdę cos innego do siedzenia i kawałek stołu, gdzie będę mógł zapisywać złote myśli Emanueli, bo tak miała bohaterka tej życiowej opowieści. Nie uśmiechało mi się siedzieć zbyt blisko niej, bo na odległość czuć było smród popsutych i zżartych przez próchnicę zębów. Nie cierpię, jak ludziom z mordy wali i na dodatek nachylają się bezwstydnie zionąc swoim oddechem prosto w moją twarz.
- Postoję – w desperacji tylko to mi zostało, lecz za chwile znalazłem w kącie stojący stołek i usiadłem na nim, rozkładając zeszyt na kolanach. Dzieciaki podleciały do matki i wgramoliły się jej na kolana.
I tak oto zaczęła się historia jej życia……

CDN…