piątek, 27 maja 2016

Zabawa w chowanego



Przychodzi taki okres w ciągu roku, ze nie chce Ci się pracować. Jest gorąco, w samochodzie ukrop bo klimatyzacja od dawien dawna nie nabita wiec jedynym sposobem chłodzenia się to zimny łokieć na szybie. Pot leje się z ciebie strumieniami i spływa po dupie a tu trzeba jeszcze kilka wiosek odwiedzić i patoli po drodze skontrolować. Wkurwiony jeździsz samochodem mijając jeziorka gdzie ludzie po pracy wypoczywają. Patole tez wypoczywają, bo oczywiście połowy z nich nie zastajesz w domu. Wtedy to masz ochotę pierdolnąć wszystko, zatrzymać samochód, rozłożyć grilla, włączyć muzykę i odpoczywać.
Podczas jednej z takich podróży, zamierzam niezapowiedziany skontrolować jedną taką moja nadzorowaną. Co prawda byłem u niej kilka dni temu, ale pewien obowiązek o którym później opisze każe, aby jeszcze raz tam podjechać. No i będzie to pięknie wyglądało w teczuszce, że kurator taki sumienny, obowiązkowy i w ogóle ochy i achy, jeździ do rodziny i naprawia ją swoim autorytetem przez Państwo nadane. Prawda jest taka ze oprócz pewnego zlecenia odnośnie ich syna to dostałem ponadto informację ze lubi sobie popijać i chciałem aby kobiecina wraz ze swoim lekko już zdegenerowanym konkubentem wiedzieli, ze nie znają dnia ani godziny kiedy mogę ich odwiedzić w imię sprawiedliwości Sądowej.
W ogóle to patole wypracowali cały schemat postępowania jak chlać by „kurwa ten jebany kurator nie złapał”. Kiedyś taka jedna uchlewała mi się pomiędzy godziną 8 a 12 rano. Gdy tylko jej dwoje dzieciaczków poszło do szkoły, przyłaziła do niej „na kawkę” koleżanka – stara alkoholiczka co swojego faceta do grobu wpędziła, bo nie był w stanie dorównać jej tempa w piciu, i dawaj razem chlać. Gdy wybijała 12 w południe, stara prukwa spierdalała z mieszkania, lekko nawalona już, a patolka moja szła spać i spała do 15.00. Gdy autobus przywiózł dzieciaki ze szkoły, ona już była na nogach i obiadek pichciła. Jej facet z roboty wracał o 18, więc ona już praktycznie trzeźwa była. I tak prawie kurwa codziennie.
Z kolei pewna rodzinka znalazła sobie inny patent. Jako że bali się nalotu pań z opieki (będę kurwa pisał OPIEKA bo tak większość moich chlebodawców mówi a ja nie jestem po to by uświadamiać ich odnośnie nazewnictwa) albo tez nalotu kuratora (znowu się będą dopierdalać że się nie leczą odwykowo), to na cały dzień leźli na swoją działkę poza miasto, a dzieckiem po szkole zajmowała się jakaś ciotka. Na tej działce w altanie nakurwili się bełtami, porzygali i obszczali naokoło, by potem przespać się z godzinkę i wrócić wieczorkiem do mieszkania. Spotkać ich w ich mieszkaniu to był prawdziwy cud jak było ciepło.
Ale to jest chuj. Najlepsi są tacy co udają że ich w mieszkaniu nie ma. Stoję ja sobie kiedyś pod drzwiami i kulturalnie pukam, co by porozmawiać o zgubnym wpływie alkoholizmu na człowieka i jego życie społeczne, gdy słyszę zza drzwi:
- Kurwa, Stefan cicho, ktoś puka.
- Nie otwieraj Zocha, nikogo nie ma w domu – pijacki bełkot
No i chuj, nie otworzyli pomimo ze zacząłem walić i drzeć się na korytarzu że mają otworzyć. Nie maja obowiązku i co im zrobię?
Ale wróćmy do rodzinki którą zamierzałem po raz drugi w krótkim czasie odwiedzić. Powodem moich odwiedzin była także inna, bardzo istotna sprawa. A mianowicie ich synek nie stawił się do młodzieżowego ośrodka wychowawczego z przepustki, a moją rolą było „poinformowanie go o konsekwencjach”. Łepek do ogólnie taki młody zjeb już, co to kradzieże i picie piwa uważał za jedyne rozrywki dnia codziennego. Ale co mu się dziwić – wzorce czerpał od najbliższych a na własną matkę miał wyjebane jak gówno w przeręble. Tak o to znalazłem się pod chałupą na wsi i dziarskim krokiem skierowałem się przez podwórko do drzwi domostwa, zgrabnie omijając snujące się w upale potencjalne kostki rosołowe, które na dzień dzisiejszy produkowały jeszcze jajka, nie wiedząc ze los ich przesądzony jest i skończą niedługo swój żywot na pieńku – gdy ostrze tępej siekiery odrąbie im ich małe główki. I gdy tak szedłem sobie spokojnie patrząc pod nogi by w żadną kupę nie wdepnąć, z komórki wyłazi jeden z ich synów.
- Rodzice są? – pytam go a on stoi i patrzy na mnie nie wiedząc co zrobić
- Nie ma, do gospodarza na zarobek pojechali – odpowiada mi, a ja wiedząc że matka ich narodziła ich sztuk dziesięcioro pytam dalej?
- Ty jesteś Andrzej?
- Nie, Andrzej pojechał do ośrodka dzisiaj – odpowiada mi i wycofuje się do komórki.
No i stoję jak ten pacan na środku podwórka i jedyne co mi przychodzi na myśl to wrócić do samochodu, bo nic tu więcej nie wskóram.
Następnego dnia dostałem telefon od nadzorowanej, że podobno jej szukam. I wtedy to dowiedziałem się, że rozmawiałem z….. Andrzejkiem. Jebaniutki, zrobił mnie w konia wykorzystując to, że ma kilkoro braci a ja nie pamiętam każdego z twarzy przecież. W konsekwencji został wydany nakaz doprowadzenia przez Policję, i tak nieletni któregoś dnia za darmo, policyjną taksówką został odwieziony do MOW kilkaset kilometrów.

wtorek, 24 maja 2016

Tatusiowie dwaj...

No dobra, obiecuję, obiecuję że napisze tekst a tu cicho i głucho. Bije się w swoją wątłą pierś i przepraszam. Najpierw zarabianie, potem pisanie. I jednocześnie przepraszam mojego jedynego od dłuższego czasu donatora który wpłacił mi datek (a muszę przyznać że systematycznie co jakiś czas wpłaca - szacunek i podziękowania) ale nie doczekał się jeszcze tekstu na blogu. Zbieram moi drodzy czytelnicy na wakacje które spędzę w Polsce (narodowiec ze mnie i patriota) więc łapie każdą chałturkę, coby wypocząć porządnie i pokosztować po raz pierwszy od kilku lat trochę życia :) Dlatego dziś jeszcze zaproszę Was na stronę www.mydrea.ms gdzie popełniłem dość kontrowersyjny tekst, przez który zapewne się narażę co niektórym, ale....... nie zrobi to mnie większego wrażenia:


Jeśli chcecie pośpieszyć mnie i czytać teksty nowe, proponuje mały układ. Każda uzbierana stówa od dziś na moim koncie, to nowy artykuł. Jeśli możecie wspomóc 10 czy 20 złotymi, mi będzie łatwiej uzbierać na wakacje, a dzięki temu będę miał czas na pisanie i motywację :) Pewnie niektórzy mnie od złotówy wyzwą, ale....... co zrobić :D
dla przypomnienia (imie i nazwisko oraz adres są fikcyjne, nr konta już nie)

Piotr Matysiak
ul. Miauczyńska 12
00-999 Warszawa

nr konta: 56 1240 3839 1111 0010 6170 3284
 
Dzięki i pozdrawiam

niedziela, 8 maja 2016

500 nowych problemów

Tym artykułem kończę swoje uwagi do problemu rozdawnictwa pieniędzy wśród moich podopiecznych. Mam nadzieję że ktoś to weźmie w przyszłości to  pod uwagę i szerzej spojrzy na problem rozdawnictwa niekontrolowanego pieniędzy.

500 nowych problemów

Pozdrawiam, i niedługo oczekiwany przez wszystkich nowy tekst z walki w terenie :)

czwartek, 5 maja 2016

Artykuł sponsorowany

Narażając się na waszą krytykę, wszedłem w szerszą współpracę z portalem www.mydrea.ms i co jakiś czas będę zamieszczał artykuły sponsorowane. Mimo że nie wszystkie związane są z tematyką bloga, to mam nadzieję że Was zainteresują :)
Na początek mam do zaoferowania linki do 2 artykułów:

http://mydrea.ms/m/articles/view/How-to-write-and-publish-your-own-book  czyli rzecz jak napisać i wydać własną książkę. Do mnie wydawnictwo samo sie zgłosiło i nie miałem takich dylematów i problemów z wydaniem swojej, po prostu przekonwertowali tekst z bloga, ale zastanawiam się nad wydaniem "Patolnietej Sagi Rodzinnej" to wskazówki zawarte w tekście są pomocne.

Drugi artykuł dotyczy czytelnictwa i odważnego spojrzenia na problem.

http://mydrea.ms/m/articles/view/Przesta%C5%84cie-wreszcie-czyta%C4%87-ksi%C4%85%C5%BCki

Ostatnio z ciekawości przejrzałem komentarze co do mojej książki. Same zajebiste recenzje więc staram się zmobilizować do napisania czegoś dłuższego znów. Trochę urlopu się nazbierało, to może wyjadę na łono natury, zaszyje się w jakieś chatce na kilka dni i stworze patolnięte dzieło :)

A tak na marginesie :) okazuje się że wyszukiwarka google podpowiada że na chomikuj jest ebook mojej książki :) I w sumie dobrze, może czytelnictwo się zwiększy, choć osobiście lubię zapach książki, bo laptopa czy tableta chujowo wąchać. Jeśli mimo to ktoś woli taką formę, niech wpłaci datek na przysłowiowe piwo, albo chociaż na dziecko chore lub zwierzęta w schronisku, jeśli mi żałuje :) Ja tam na swoje wakacje powolutku ciułam :)

Piotr Matysiak
ul. Miauczyńska 12
00-999 Warszawa

nr konta: 56 1240 3839 1111 0010 6170 3284
z dopiskiem: darowizna 
 
To by było na tyle :) Zbieram się do napisania nowego tekstu co by nie pozwolić umrzeć jednak blogowi :) Pozdrawiam :)